Mick wpatrywał się z przestrachem w mężczyznę przed sobą. Uczono go, że powinien opuszczać wzrok, ale nie potrafił tego zrobić. Bał się, że jeśli tylko odwróci spojrzenie, zostanie zaatakowany.
- Wreszcie możemy się poznać Mick - jego wibrujący głos wprawiał w drżenie jego nogi. – Nazywam się Drake, ale ty masz zwracać się do mnie „sir", a najlepiej „panie" - oznajmił z lekkim rozbawieniem, cały czas taksując swoją nową zabawkę.
Blondyn nagle poczuł się bardzo niezręcznie i potarł ramię, jakby usiłował zasłonić się, przed natarczywym spojrzeniem. Zdał sobie sprawę, że ma na sobie jedynie bieliznę, a mężczyzna jest w pełni ubrany. Opięta koszulka uwydatniała mięśnie a krótkie rękawy odsłaniały tatuaże na jego rękach. W jego obecności chłopak czuł się mały i nieważny. Władcza aparycja mężczyzny wręcz pęczniała w pomieszczeniu. Mimo początkowego strachu, Mick przełknął i postąpił krok do przodu.
- Niech pan posłucha - zaczął nieco cichym głosem. – Moja rodzina, może i nie jest majętna, ale na pewno będą w stanie zwrócić panu pieniądze a nawet zapłacić rekompensatę. Nikomu o tym nie powiemy, nie zawiadomimy służb - zapewnił z pełną mocą. – Chcę... Chcę tylko wrócić do domu... - poprosił wręcz żałośnie.
Drake momentalnie roześmiał się kpiąco.
- A ja chcę, żebyś się zamknął - warknął, nagle poważniejąc.
Jego twarz przybrała chłodny wyraz a oczy pociemniały. Wydawał się rozgniewany.
- C-co? - Mick poczuł się, jakby oberwał w twarz.
- Naprawdę uważasz, że chodzi o pieniądze? - mężczyzna spytał, splatając ręce na torsie. – Mam ich tak dużo, że właściwie nie wiem, co z nimi robić. Dlatego cię kupiłem, dla czystej rozrywki - mężczyzna oznajmił podchodząc do nastolatka.
Chwycił go za podbródek i zbliżył swoją twarz do jego na tyle, że blondyn poczuł ciepło jego oddechu na wargach.
- Teraz to ty mnie posłuchasz. Należysz do mnie, czy ci się to podoba czy nie - Drake zniżył głos do szeptu, co brzmiało jeszcze bardziej złowieszczo. – Dziś pozwolę ci odpocząć, bo widzę, że środek usypiający, którym cię potraktowałem, wciąż cię trzyma. Ale jutro zacznę wyciągać konsekwencję, za łamanie reguł - oświadczył, ciskając go w stronę okna.
Blondyn przytrzymał się parapetu by nie upaść. Skołowany dostrzegł zeschły liść draceny, oderwał go i odłożył obok doniczki. Powoli odwrócił się do mężczyzny. Rzeczywiście czuł się dziwnie. Jego myśli były lepkie i ociężałe. Czy wciąż mógł być naćpany tym dziwnym środkiem? Odwrócił się niemrawo do Drake'a, gdy ten podjął monolog. Wciąż podtrzymywał się jedną ręką parapetu, jakby potrzebował czuć pod palcami coś namacalnego, na potwierdzenie, że świat, który go otacza, jest rzeczywisty.
- Skoro o regułach mowa. Pewnie zauważyłeś panel przy drzwiach - mężczyzna wskazał niewielkie urządzenie z boku drzwi, przypominające termostat. – Kiedy dioda świeci się na czerwono obroża na twojej szyi porazi cię prądem, jeśli przekroczysz próg. Zdaje się, że zdążyłeś się już o tym przekonać.
Uśmiechnął się złośliwie. Mick poczuł się nieco zażenowany a lekki rumieniec wystąpił na policzki. Poczuł się jak dziecko przyłapane na kradzieży ciastek. Nie uchodziło wątpliwości, że Drake słyszał jak zwalił się na podłogę, zaskoczony elektryczną karą. Nie wiedział, czy mężczyzna oczekuje odpowiedzi, ale na wszelki wypadek pokiwał powoli głową.
- Rano odblokuje ci dostęp, żebyś mógł pozwiedzać, ale sądzę, że to oczywiste, że będą pomieszczenia, do których nie będzie wolno ci wchodzić. Zwracaj więc uwagę na panele. No chyba, że lubisz elektryczne pieszczoty - Drake zadrwił nieco kpiąco.
Odwrócił się i podszedł do drzwi. Kładąc rękę na klamce spojrzał jeszcze przez ramię na chłopaka.
- O reszcie zasad porozmawiamy wieczorem. Niedługo przyniosę ci coś do jedzenia, ciuchy, szczoteczkę do zębów i inne duperele - oznajmił wychodząc i pozostawiając Mick'a w stanie pewnego osłupienia.
Mężczyzna oparł się plecami o drzwi pokoju swojej zabaweczki i przysłonił twarz dłonią, usiłując stłumić śmiech. Pozwolił jedynie ustom wykrzywić się w ogromnym uśmiechu. Ten dzieciak był idealny. Wiedział to już w pierwszej sekundzie, kiedy zobaczył go na scenie. Od dawna nosił się z zamiarem kupna niewolnika. W zeszłym roku nawet dostosował pod to cały apartament, ale wciąż nie potrafił znaleźć tego odpowiedniego, aż do teraz. Mimo iż w ogóle nie w takim celu wybrał się do Seulu. Chciał jedynie przepuścić trochę kasy w tamtejszym kasynie. Tylko, że owo trochę w jego mniemaniu, okazało się na tyle znaczącą kwotą, że zwróciło uwagę personelu a i właściciela kasyna.
Został zaproszony przez niego na drinka i rozmowę. Zgodził się z ciekawości, ale od razu wyczuł w mężczyźnie coś odpychającego. Był śliski niczym wąż, ewidentnie ukrywał coś pod gładką gatkom i słowami pełnymi pochlebstw. Nie miał zamiaru robić z nim żadnych interesów, do czego ten ewidentnie dążył. Sądząc, że jeszcze coś ugra, zaprosił go nawet na tajemniczą rozrywkę dla Vip'ów, jak to określił. Ten idiota zaprosił go na czarnorynkową aukcję, widząc go pierwszy raz na oczy. A może Drake był w błędzie? W końcu nazwisko Nakamura było dość znane w półświatku, ale w Japonii. Może właściciel kasyna rzeczywiście liczył na jakąś współpracę między nimi, czy poszerzenie własnych wpływów za granice?
To nie miało teraz znaczenia. Wyciągnął telefon z kieszeni i zszedł z piętra do przestronnego salonu połączonego z otwartą kuchnią. Krótką rozmową zlecił, swojemu chłopakowi na posyłki, zrobienie zakupów dla jego dzieciaka i kupienie czegoś na obiad dla nich oboje.
Mick ustawił na półce pod prysznicem butelkę żelu o zapachu marakui z czarnymi kuleczkami, przypominający bubble tea. Z resztą taką właśnie nosił nazwę. Do kubeczka przy zlewie wrzucił czerwoną szczoteczkę do zębów a obok postawił tubkę pasty. Gdyby nie kontekst sytuacji, mógłby wmówić sobie, że jest w jakimś hotelu na wakacjach.
Wrócił do pokoju i przejrzał jeszcze raz ubrania, które rozłożył na łóżku. Kilka par dresowych spodni i zwykłych, gładkich t-shirtów na co dzień, dwie pary jeansów, dwie eleganckie koszule a nawet dwie bluzy. Jedna czerwono czarna z uśmiechem na plecach, rodem z kreskówki. Druga granatowa, dłuższa, z białymi sznurkami przy kapturze. Pomyślał, że mógłby w niej biegać, gdyby miał gdzie. Oczywiście była też bielizna.
Schował wszystko do szafy i usiadł na brzegu łóżka, wsuwając złączone dłonie między kolana. Drake kazał mu się rozpakować, zupełnie jakby nocował u kumpla. Ale, przedstawione przez mężczyznę zasady, nie pozostawiały złudzeń. Powtórzył mu wykład o panelach przy drzwiach i sposobie, w jaki ma się do niego zwracać. Łaskawie pozwolił sobie patrzeć w oczy o ile nie każe mu inaczej. Zabronił mu też wychodzić z pokoju po dwudziestej drugiej, jakby był dzieckiem. Mógł za to swobodnie korzystać do tej godziny z kuchni. Jeśli miałby szczególną ochotę na coś, powinien zapisać to w notesie, przyczepionym na magnesie do lodówki. Sprzątaczka, poza dbaniem o porządek w apartamencie, dwa razy w tygodniu robiła również zakupy. Jeśli będzie potrzebował czegoś innego, typu książki, czy czegoś podobnego, miał pytać go o pozwolenie.
Chłopak padł na plecy w poprzek łóżka. Ten dupek uznał, że tego typu zachcianki, będzie traktował jako nagrody i uzależniał je od jego zachowania. I w sumie było to ostatnie co zarejestrował z tej rozmowy. Wciąż myślał o sprzątaczce, która miała pojawić się w apartamencie. Może udałoby mu się poprosić ją o pożyczenie telefonu, by zadzwonić na policję? Albo najlepiej niech sama pójdzie na posterunek, kiedy opowie jej co go spotkało.
Wziął szybki prysznic i wskoczył pod kołdrę. Nim zasnął ułożył sobie w głowie plan działania. Obejrzy jutro apartament, może uda mu się zorientować, w jakim jest mieście. Może gdzieś będą leżały zaadresowane listy albo coś podobnego? Będzie grzeczny i milutki. Nawet będzie nazywał Drake'a panem, byle nie zamknął go w pokoju, kiedy przyjdzie sprzątaczka. Miał ogromną nadzieję, że mężczyzny nie będzie wówczas na miejscu. A jeśli, to napisze wiadomość na liście zakupów, licząc, że kobieta jej nie zignoruje. Tak, to był dobry plan
Mick przeciągnął się w łóżku, ziewając. Spał tej nocy zaskakująco dobrze, na reszcie mogąc odpocząć w ludzkich warunkach. Jego umysł zdawał się dziś działać jaśniej. Wziął długi prysznic w gorącej wodzie, aż całą łazienkę wypełniła para. Nigdy nie przypuszczał, że będzie tak tęsknił za czymś tak zwyczajnym jak ciepła woda. Myjąc zęby przemyślał jeszcze raz plan, który stworzył przed zaśnięciem. Wciąż wydawał mu się dobry. Musiał jedynie udawać posłusznego i przeczekać jakoś te kilka dni aż zjawi się sprzątaczka.
Głośne burczenie w żołądku przerwało ciąg jego myśli. Był potwornie głodny. Nie wiedział, która mogła być godzina, w pokoju nie było zegara, ale miał ogromną nadzieję, że Drake'a nie będzie w apartamencie. Przecież musiał mieć jakąś pracę albo swoje zajęcia. Nie mógł przebywać z nim 24h na dobre.
Ubrał się pospiesznie i podszedł do panelu przy drzwiach. Mężczyzna mówił, że rano pokój będzie otwarty, ale i tak wolał sprawdzić. I rzeczywiście, czerwona dioda była wyłączona a świeciła się zielona. Na wyświetlaczu widniała godzina. Dziesięć minut do siódmej. Drzwi były lekko uchylone więc tylko je pchnął. Od razu usłyszał, dochodzące z piętra niżej odgłosy. Entuzjastyczny głos spikera, który przekazywał jakieś drobne informacje w języku japońskim i szczęk naczyń. Więc nie był sam, no cóż.
Wychylił się ostrożnie przez framugę, wstrzymując oddech. Odetchnął, kiedy nie poraził go prąd i wyszedł na korytarz. Wczoraj zobaczył już jak skonstruowany był apartament. Korytarz na piętrze ciągnął się w prawo, gdzie, poza jego pokojem, znajdowało się jeszcze kilka pomieszczeń. Zszedł na dół, rozglądając się ciekawsko po salonie w loftowym stylu. Pod schodami dojrzał oszklone drzwi a za nimi siłownię. Tamtejszy panel świecił na czerwono.
Przez całą długość pomieszczenia, na jednej ze ścian, ciągnęły się wysokie okna, z których rozciągał się widok na miasto. Salon połączony był z otwartą kuchnią z niewielką wysepką i ustawionym niedaleko stołem. Czuł zapach świeżo zmielonej kawy, który wręcz go wabił. Zabiłby za choć filiżankę czarnego naparu. Zatrzymał się jednak na chwilę przy skórzanym narożniku, dominującym w salonie i zapatrzył się na telewizor. Tak jak przypuszczał, leciał jakiś program informacyjny. Przeczytał kilka ruchomych pasków u dołu ekranu i wytrzeszczył oczy w zdumieniu.
- Jestem w Japonii? - spytał na głos.
Istniała szansa, że był to jedynie japoński kanał, ale Drake zaraz rozwiał jego wątpliwości.
- Owszem, jesteś - odparł z lekkim rozbawieniem w głosie.
Mick spojrzał na niego i kolejny raz zdębiał. Mężczyzna ubrany był w garniturowe spodnie i białą koszulę rozpiętą przy szyi i z podwiniętymi do łokci rękawami. Postawił właśnie na stole talerz i kubek parującej herbaty.
- Wstałeś akurat na śniadanie. Siadaj - wskazał mu miejsce.
Chłopak podszedł powoli i usiadł. Na stole czekał już półmisek z plasterkami szynki, żółtego sera, pomidorów i koszyczek z kilkoma kromkami chleba. Ten posiłek kompletnie zbił go z tropu. Rzucił mężczyźnie pytające spojrzenie, ale ten zdawał się źle je odczytać.
- No co? Lubię gotować, jeśli mam na to czas - stwierdził stawiając na stole jeszcze miseczkę z pokaźną ilością twarożku z kawałkami rzodkiewki i również usiadł.
Upił łyk kawy z białej filiżanki i uniósł brew, przyglądając się blondynów, który wciąż siedział bez ruchu, oniemiały.
- Nie jesteś głodny?
- Jestem w Japonii? - powtórzył pytanie, wciąż zaskoczony.
Drake westchnął.
- Zaciąłeś się czy co? Mówiłem, że tak.
- A-ale byłem w Korei...
Mężczyzna wywrócił oczami.
- Taa, z Seulu do Tokio leci się jakieś trzy godziny, prywatnym samolotem - wyjaśnił, wzruszając ramionami jakby nie było to nic nadzwyczajnego, że kiedy chłopak był nieprzytomny przewiózł go do innego kraju.
Mick opuścił wzrok na stół i oblizał wargi na widok tych wszystkich pyszności. Trochę niepewnie sięgnął po pieczywo i skrępowany, czując na sobie badawczy wzrok mężczyzny, który wręcz palił, przygotował sobie kanapkę. Usiłował skupić się na przeżuwaniu i nawet nie kierować wzroku w stronę Drake'a. Chciał szybko zjeść i wrócić do pokoju. Ale mężczyzna chyba miał inne plany. Podsunął mu miskę z białym serem.
- Zjedz też twarogu - polecił.
Mick skrzywił się nieznacznie.
- Nie lubię nabiału...
Drake ściągnął brwi, słysząc to.
- Więc radzę ci szybko polubić - z jego głosu momentalnie zniknęła wszelka życzliwość.
Chłopak pomyślał, że może chodziło o sposób w jaki się do niego odnosił? Czy nie powinien dodawać tego upokarzającego tytułu na końcu zdania? Westchnął cicho, gdy mężczyzna nałożył mu na talerz pokaźną łyżkę twarożku.
- Tak... Sir...
Z dwojga złego wolał już nazywać go w ten sposób. Ale i tak czuł, jak palą go policzki. Wmusił w siebie ser, zapijając go herbatą i przegryzając kanapką. Reszta posiłku przebiegła w milczeniu, za co był szalenie wdzięczny.
Gdy skończyli mężczyzna kazał mu posprzątać a sam przeszedł do części salonowej. Przełączył program na kanał z kursami walut i wahań giełdowych. Opuścił rękawy koszuli i zapiął mankiety ozdobnymi, złotymi spinkami, które leżały do tej pory na kawowym stoliku. Ale guzików pod szyją nie zapiął ani nie założył krawatu. Zarzucił na ramiona marynarkę pasująca do spodni, wyłączył telewizor i zajrzał do niego, gdy skończył zmywać i wycierał właśnie ręce w ściereczkę.
- Tak jak mówiłem, możesz poruszać się po apartamencie i pozwiedzać. Wrócę w okolicy osiemnastej i życzę sobie ciepłej kolacji - oznajmił władczym tonem.
Życzy sobie kolacji, ciul jeden. Mick prychnął w myślach, ale jedynie pokiwał głową. Drake wydawał się zadowolony. Wziął coś jeszcze z szafki koło telewizora, wsunął to pod marynarkę i wyszedł. Drzwi wydały z siebie ciche piknięcie i zamek przeskoczył automatycznie. Mick zastanawiał się, czy właśnie widział broń? Odczekał chwilę, by upewnić się, że mężczyzna niczego nie zapomniał i nie wróci. Cisnął ścierkę na blat i podszedł do tej samej szafki. Chwilę się wahał, ale w końcu pociągnął za klamkę. Szuflada nie ustąpiła. Po boku dostrzegł numeryczną klawiaturę z małym wyświetlaczem. No tak, Drake byłby raczej skończonym idiotą, gdyby nie zabezpieczył tej szafki w jakiś sposób.
Dał temu spokój i wrócił do kuchni. Wytarł naczynia do sucha i pochował je do szafek, przy okazji sprawdzając, gdzie co się znajduje. W szufladzie znalazł pokaźną kolekcję noży. Wyciągnął jeden z nich i obrócił w dłoni. Może, w najgorszym razie, dźgnie Drake'a, rozetnie jakoś obroże i spróbuje stąd uciec? Wymacał obrożę i przystawił do niej ostrze. Zacisnął zęby i... odłożył nóż na miejsce. Była zbyt dobrze dopasowana, nie pozostawiając wiele przestrzeni pod spodem. Z resztą, gdyby aktywowała się w trakcie, mógłby się zwyczajnie pociąć i może jeszcze uszkodzić tętnicę szyjną.
Zrezygnowany zajrzał do lodówki i od razu dojrzał piękne, brązowe pieczarki. Mógłby zrobić na kolacje risotto, miał pod ręką wszystkie składniki. Oblizał się na samą myśl. Nagle zamknął lodówkę i odwrócił się do wyjścia. Drzwi wydały z siebie charakterystyczny odgłos. Czyżby Drake jednak o czymś zapomniał? Gdy zobaczył w wejściu kobietę, mało nie krzyknął z radości. Sprzątaczka przychodziła już dziś!
Wystraszył kobietę, podbiegając do niej i wyrywając jej z rąk siatki z zakupami, które rzucił na podłogę i chwycił ją za dłonie, jakby była jego ostatnim ratunkiem.
- Musi mi pani pomóc - niemal wykrzyknął jej w twarz ignorując, że usiłuje się wyrwać. – Nazywam się Mick Chambers, jestem tu przetrzymywany wbrew woli. Proszę zadzwonić po policję - wyrzucał z siebie słowa niczym karabin.
Puścił jednak przestraszoną kobietę a ta pokręciła przecząco głową. Powiedziała coś, czego kompletnie nie zrozumiał i zajęła się zbieraniem z podłogi zakupów. Blondyn złapał oddech i postarał się nieco uspokoić. Musiał jakoś wytłumaczyć jej swoją sytuację.
- Proszę - zaczął spokojniej – musi mi pani pomóc. Zostałem uprowadzony w Seulu. Znaczy mieszkam w Stanach. Nie ważne. Może pani wezwać policję? - poprosił odbierając od sprzątaczki jedną siatkę i zanosząc z nią zakupy do kuchni.
Kobieta powtórzyła to samo zdanie, ale nie rozpoznawał języka. Brzmiał trochę jak chiński, ale gdy lepiej się jej przyjrzał stwierdził, że raczej była Tajką. Westchnął ciężko. Więc nie dogadają się tradycyjnie.
- Świetnie... Przecież musi pani wiedzieć czym jest policja. Po-li-cja! - spróbował jeszcze raz, wyklepując dłońmi wezwanie o pomoc morsem.
Kobieta w kółko powtarzała ta samo, pokazując na listę zakupów na lodówce. Chyba myślała, że chciał, żeby coś kupiła. Zerwał gniewnie notes, wyrwał z niego kartkę i na odwrocie narysował koślawe, skute kajdankami ręce, syrenę policyjną i napis SOS. Sprzątaczka zmarszczyła czoło, zerkając na niego dziwnie, ale pokiwała głową i zajęła się chowaniem zakupów. Mick potarł twarz dłońmi z irytacji. Kobieta go nie rozumiała. Próbował jeszcze pokazać jej, żeby dała mu na chwilę swoją komórkę, ale w końcu straciła cierpliwość i pogoniła go szmatą do podłogi, gdy przeszkadzał w jej myciu. Kompletnie zrezygnowany padł na kanapę w salonie i przysłonił przedramieniem oczy. Musiał obmyślić nowy plan.
Chyba przy tym przysnął, bo obudził się leżąc na brzuchu i śliniąc ozdobną poduszkę. Usiadł, ściskając ją w rękach z frustracji. W apartamencie panowała kompletna cisza, więc sprzątaczka musiała już wyjść. Spojrzał na zegar na ścianie. Minęło południe. Sięgnął po pilota i kilka minut mordował się, żeby włączyć telewizor, ale na ekranie cały czas pojawiała się informacja i wpisaniu kodu.
- No kurwa, nawet telewizji nie mogę obejrzeć? - rzucił poduszką w telewizor a ten zadrżał niebezpiecznie, przyprawiając Mick'a o mikro zawał.
Może i Drake srał forsą, ale zniszczenia takiego sprzętu raczej nie puściłby mu płazem. Rozejrzał się po pomieszczeniu i pomyślał, że jedyną szansą zostaje wyrzucić wiadomość przez okno. Tylko jak je otworzyć, kiedy żadna rama nie posiadała tej pieprzonej klamki? Obmacał wszystkie okna, do których sięgał, naciskał je, albo próbował unieść. Nie uchyliły się nawet na milimetr. Zrezygnowany zajrzał do pokoi, do których miał dostęp. Znalazł pralnie, pokój kąpielowy z wanną z hydromasażem, schowek na mopy, przytulny gabinecik z małą biblioteczką i w sumie tyle. Nigdzie indziej nie mógł wejść. Najbardziej intrygowały go drzwi na końcu korytarza na piętrze. Wyróżniały się bardzo na tle innych. Były obite czarną skórą.
Kiedy skończył zwiedzać oparł ręce o balustradę niemrawo zerkając na zegar. Minęła czternasta. Powinien coś przegryźć a potem zabrać się za gotowanie kolacji. Potarł kark, zwlekając. Zastanawiał się, po co właściwie miałby udawać posłusznego, kiedy plan ze sprzątaczką się nie powiódł? Ale może nie było warto się stawiać? Może za kilka dni trafi mu się jeszcze jakaś szansa? A może uszkodzi odpływ pod zlewem by zalało kuchnie? Wtedy Drake musiałby wezwać hydraulika. Może wtedy mógłby przekazać jakoś prośbę o ratunek. Ale czy mężczyzna nie zamknie go w pokoju, na wszelki wypadek? Mógłby go też uśpić, gdyby za głośno krzyczał.
Wzdychając odepchnął się od balustrady i zszedł do kuchni. Przygotował sobie szybką kanapkę, krzywiąc się na widok niedojedzonego twarożku w lodówce. Miał nadzieję, że mężczyzna nie będzie go w niego wmuszał każdego poranka. Gdy zjadł przygotował sobie wszystkie składniki do risotto, część pokroił a ryż starannie wypłukał. Korzystając z zapasu czasu spróbował jeszcze raz włączyć telewizor, wpisując losowe zlepki liczb w polu hasła. Nie lubił takiej ciszy. Tak jak przypuszczał, nie udało się. Warcząc i unosząc ręce wrócił do kuchni i zajął się gotowaniem. Pozostało mu nucić pod nosem jakąś bliżej nieokreśloną melodię, by zabić ciszę.
O wyznaczonej porze nakrył do stołu i czekał na Drake'a, zastanawiając się czy może nie powinien zjeść wcześniej i podać kolacji tylko jemu a samemu ukryć się w pokoju. Ale śniadanie zjedli razem, więc raczej nie powinien mieć nic przeciwko. Z drugiej strony, po co było pchać mu się przed oczy? Szybko nałożył sobie porcję, z zamiarem zjedzenia jej na górze, gdy do apartamentu wszedł nie kto inny, tylko jego pan. Westchnął ciężko w duchu. A może jednak go odeśle? Och był tak naiwny, sam to wiedział.
Mężczyzna uśmiechnął się kącikiem ust, na jego widok. Zdjął marynarkę i rzucił ją na szafkę na buty.
- Sobie też nałóż - polecił, siadając do stołu.
Mick ściągnął brwi, spoglądając na trzymany w ręku posiłek. Nieco naburmuszony postawił go przed Drake'em i nałożył drugą porcję, dla siebie. Usiadł naprzeciw swojego oprawcy i zajął się jedzeniem. Nie miał ochoty z nim rozmawiać, ani nawet patrzeć w jego stronę.
- Nieźle. Nie spodziewałem się, że ugotujesz coś porządnego - brunet skomentował, kosztując pierwszy kęs.
Mruknął z aprobatą.
- I nawet da się zjeść - uznał.
Mick cicho prychnął.
- Potrafię gotować.
- Widzę.
Kiedy skończyli chłopak pospiesznie zmył talerze i chciał pobiec na górę, ale mężczyzna zastąpił mu drogę, nim dotarł do schodów.
- Dokąd to? - spytał tym swoim kpiącym tonem.
Gestem ręki nakazał mu się wrócić i usiąść na kanapie. Położył laptop na kawowym stoliku.
- A teraz sobie porozmawiamy - stwierdził z zimną powagą.
Chłopak poczuł, jak jeżą mu się włoski na karku. To nie wróżyło nic dobrego. Szybko ocenił, jakie miał szanse na ucieczkę i wyszło mu, że żadne. Mężczyzna stał zbyt blisko, a nawet jeśli zdołałby wybiec na piętro, to co dalej? Schowałby się w pralni?
- Możesz powiedzieć mi, dlaczego przeszkadzałeś sprzątaczce w pracy?
Słysząc pytanie aż zmarszczył brwi i uniósł wzrok. Czy on pytał poważnie? I skąd w ogóle wiedział?
- Nie przeszkadzałem jej... - uznał, że najlepiej było rżnąć głupa.
Oczy Drake'a pociemniały... On wiedział...
- Więc twierdzisz, że pani Chen mnie okłamała? Mimo, że zarabia u mnie całkiem niezłą sumkę i może bez problemów utrzymać z niej piątkę swoich dzieci? Po co miałaby się bawić w coś takiego?
- J-ja... nie wiem... Naprawdę nie wiem o co panu chodzi, sir...
- Nie wiesz...
Mick odskoczył, zasłaniając twarz rękoma. Ruch był tak szybki, że ledwo go dostrzegł. Oberwał w twarz z otwartej dłoni. Policzek palił a lewe oko załzawiło. Zadrżał. Brunet dał mu chwilę, by doszedł do siebie. W międzyczasie wyjął z kieszeni kawałek kartki i starannie go rozprostował, kładąc obok laptopa. Chłopak pobladł, widząc swoje bazgroły na liście zakupów.
- Tego też pewnie nie widziałeś na oczy? Spytała mnie, co właściwie ma ci kupić? Myślała, że chcesz kajdanki i zabawkowy wóz strażacki, ale wydałeś jej się za stary na takie zabawki - wyjaśnił ze śmiechem, który jednak daleki był od wesołości.
Widział jak dolna warga chłopaka drży a na skroni pojawił się pot.
- Dalej nic sobie nie przypominasz? Tylko pogarszasz swoją sytuację, ale jak chcesz - mówiąc otwarł laptop, wystukał coś na klawiaturze i na ekranie pojawiło się nagranie video, przedstawiające Mick'a naskakującego na kobietę a także, z innych ujęć, jak chodzi za nią krok w krok.
- To może też nie jesteś ty? Mów coś do cholery! - warknął, gdy cisza się przedłużała.
Chłopak jęknął, jakby usiłował stłumić wzbierający w nim płacz.
- Chciałem tylko... - wystękał, nie wiedząc co właściwie powinien powiedzieć.
Nic, w tej chwili, nie mogło go uratować.
- Nie wyprzesz się tego. Kamery są w całym apartamencie. Obserwowałem cię przez cały dzień. Zdajesz sobie w ogóle sprawę, na jakie niebezpieczeństwo naraziłeś tę kobietę? W tej chwili ratuje ją tylko to, że jest bystra i wie, czego nie powinna widzieć i wiedzieć. Dopóki tak jest, jej dzieci będą mieć matkę.
Drake chwycił chłopaka boleśnie za dolną szczękę i uniósł mu głowę. Szklące się, zielone oczy wydały mu się piękne, niczym szmaragdy. Drżące wargi kusiły, by się w nie wpić. Miał ochotę przelecieć go tu i teraz. Cisnął nim na kanapę, chwycił za włosy na tyle głowy i zawlókł w stronę schodów. Chłopak złapał go za rękę, usiłując się wyrwać.
- Przepraszam, sir! To się więcej nie powtórzy! Przepraszam! - załkał żałośnie, chwytając się balustrady.
W podziemiach kasyna każdy sprzeciw czy objaw nieposłuszeństwa, karany był chłostą. Nazbyt dobrze pamiętał związany z tym ból. Blizna na udzie nie pozwalała mu zapomnieć. Drake zacmokał, kręcąc z dezaprobatą głową.
- Nasze działania mają konsekwencje Mick'i - skwitował, przytrzymując go mocniej, bo nieoczekiwanie zaczął się mocniej wyrywać.
Postawił go na równe nogi i zdzielił kolejny raz w twarz, aż się zatoczył. Nim zdążył się pozbierać brunet zdążył odblokować panel przy obitych skórą drzwiach. Chwycił chłopaka za ramię i cisnął nim w ciemność. Mick poczuł zapach kadzidła z nutką trawy cytrynowej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz