Na wystawie spędzili jeszcze ponad godzinę, w czasie której Grzesiek nawet nie próbował zagadywać swojego faceta, bo po pierwsze wiedział, że tamten musi ochłonąć, a po drugie wolał dać mu się nacieszyć wystawą, która dodatkowo miała szansę stać się tym czynnikiem, który trochę go wyciszy, bo że się potężnie wkurwił to blondyn widział, choć Dawid maskował to bardzo dobrze w trakcie debaty jaka odbyła się w sali posagów.
Kiedy jednak udało im się wreszcie wrócić do apartamentu i zrzucili z siebie oficjalne ciuchy choć na trochę, a Dawid w samych bokserkach zwalił się na ogromne łoże w sypialni, stwierdził, że jednak czas się czegoś dowiedzieć, zwłaszcza przed samym bankietem.
– No dobra – mruknął odwieszając marynarkę i też w bieliźnie kładąc się obok, tyle, że na brzuchu by patrzeć na twarz starszego. – Co to właściwie było, albo inaczej, kto to był?
Postanowił ukryć szczegół, że Katio zdradził mu już tą informację, ciekaw co się stanie. Dawid spojrzał na niego chwilę w nadziei, że uda mu się dostrzec na twarzy chłopaka cień czegoś, co będzie świadczyło o tym, że może odpuści, ale od razu zauważył, że nie ma szans. Westchnął więc głęboko i odparł:
– Akihito Minamoto, najmłodszy syn cesarza Japonii, znany publicznie z tego, że uwielbia pokazywać to jak bardzo jest inny niż reszta rodziny i jak nie chce być z nimi kojarzony.
– A nie publicznie? – Grzesiek zapytał, od razu wyczuwając tą nutę zawahania w głosie Dawida.
– Tu opieram się na niepełnych informacjach, bo to jednak daleko od mojego rejonu operacyjnego, ale ponoć odpowiada za kontakty z Yakuzą.
– Mafią? – Przestraszył się chłopak. – To może go lepiej było nie wkurzać.
Dawid parsknął.
– Yakuza to nie jedyna mafia na świecie, to raz. Dwa to jego starszy brat w życiu nie pozwoliłby mu na zaczęcie wojny na tym szczeblu, a poza tym szczerze wątpię by sam Aki to zrobił. Wydaje się łatwy do rozdrażnienia, ale nie jest głupi. Trzy, to pamiętaj, że my też mamy swoje kontakty.
– Masz kontakty w mafii?
– Oczywiście, nie mówiłem, że masz mówić mi ojcze chrzestny przy ludziach? – Parsknął ciemnowłosy, a Grzesiek walnął go poduszką, choć dobrze wiedział, że nie wszystko co w tym zdaniu padło jest żartem.
– Te, ojcze chrzestny, ale postaraj się z nim nie pozabijać na bankiecie, dobra? Szkoda mi tego Kaito.
– Gdyby nie on miałbym to gdzieś, ale wizja wystawy w Japonii jest ciekawa.
– Czyli będziesz grzeczny?
– Nie do końca – ciemne oczy błysnęły, a Grzesiek uśmiechnął się.
– Co chcesz zrobić?
– Pokazać młodemu księciu z kim ma do czynienia, a ty mi w tym pomożesz.
– Taki jesteś pewien?
– Tak – odparł, po czym obrócił się tak, że leżał na Grzesiek, a jego lekko twardy kutas wbijał mu się w pośladki. – Jestem pewien, że mam argumenty, które cię przekonają.
– Skoro tak sądzisz mój ksią...
Resztę zdania zagłuszył pocałunek, po którym w niedługim czasie z łóżka spadła bielizna obu panów.
Akihito wrócił wściekły do hotelowego apartamentu, gdzie wreszcie mógł zapalić. Wciągnął nikotynę głęboko w płuca, przymykając oczy, gdy znajome ciepło rozlało się po jego wnętrzu, gasząc choć na moment irytację. Cała ta sytuacja była kompletnie niepotrzebna. Kłótnia z Dawidem? Wystawienie się na pośmiewisko w obecności ludzi, którzy jutro z pewnością będą o tym plotkować? Jeśli jakimś cudem sprawa dotrze do mediów, Ryunosuke znów zacznie mu suszyć głowę. „Nie możesz się powstrzymać? Czy ty kiedykolwiek myślisz przed działaniem?" Aki aż słyszał jego chłodny ton i czuł, jak napięcie zaciska mu się na karku. Na samą myśl o kolejnym, cholernie długim i napastliwym monologu starszego brata miał ochotę rozbić coś o ścianę.
Tym bardziej, że Ryu i tak był dla niego wyjątkowo pobłażliwy, pozwalając mu na wyjazd bez całej tej pierdolonej hordy ochroniarzy. Chyba sam już nie miał siły walczyć z jego uporem. Akihito przewrócił oczami, gasząc papierosa w kryształowej popielniczce. I wtedy usłyszał dźwięk otwierających się drzwi.
Podniósł głowę, spodziewając się Kaito, bo kogo by innego, i oczywiście nie pomylił się. Chłopak wszedł do apartamentu nieco przygaszony, ale i wyraźnie podenerwowany. Miał zaciśniętą szczękę a jego ruchy były bardziej energiczne niż zwykle.
Akihito uśmiechnął się lekko, niemal złośliwie, rozpierając się wygodniej na kanapie.
– Wystawa już się skończyła? – zagaił beztrosko. – Szybko
Kaito spojrzał na niego z irytacją, niemal rozerwał guziki przy kołnierzu koszuli poluźniając krawat a potem zamaszyście zdjął marynarkę i rzucił ją na fotel.
– Nie, wystawa się nie skończyła – odpowiedział szorstko. – Ale ty wszystko zepsułeś.
Akihito uniósł brew, ale nie zdążył nawet wtrącić słowa, bo Kaito kontynuował, głosem drżącym od tłumionej złości.
– Rozumiem, że masz ostatnio trudny okres i sporo nerwów, ale żeby wdawać się w jakieś pyskówki i to jeszcze z tak ważną dla mnie osobą?!
Aki w jednej chwili zmienił pozycję, prostując się i powoli wstając z kanapy. W jego ruchach było coś leniwego, ale w jego oczach pojawiła się iskra niebezpiecznej irytacji.
– Kim właściwie jest ten cholerny Dawid, że tak się przed nim spuszczasz? – rzucił niskim tonem, podchodząc do chłopaka.
Kaito uniósł brodę, nie zamierzając się cofać.
– To kolekcjoner sztuki znany na całym świecie! – odparował ostro. – I wiedziałbyś o tym, gdybyś tylko choć trochę zainteresował się tematem, ale po co, nie? Przecież sztuka w ogóle cię nie interesuje! Po co więc w ogóle inwestujesz w moją firmę?!
Akihito uśmiechnął się pod nosem.
– Zdaje się, że rozmawialiśmy o tym całkiem niedawno – przypomniał, krzyżując ręce na piersi. – Bo Drake...
– W dupie mam Drake'a! – wybuchł Kaito, zaciskając dłonie w pięści. – Rób sobie to tylko przez wzgląd na niego, nie dbam o to! Ale nie wpierdalaj mi się w interesy, kiedy usiłuję zdobyć nowego klienta i to zapewne bogatszego niż pozostali razem wzięci!
Akihito mruknął chrapliwie z zachwytem, jego uśmiech się pogłębił, gdy zmniejszył dystans między nimi i pochwycił Kaito za nadgarstek.
– Uwielbiam, kiedy jesteś taki władczy – zamruczał, przyciągając go do siebie i oplatając go rękoma w pasie.
Kaito zarumienił się gwałtownie, uderzył go pięścią w tors, próbując się wyswobodzić, ale już po chwili skapitulował i po prostu wtulił się w jego pierś.
– Przestań tak mówić, kiedy próbuję być na ciebie wściekły – mruknął, a jego głos brzmiał już zupełnie inaczej, cieplej, prawie pieszczotliwie.
Akihito ujął jego podbródek i nachylił się nad nim, by ucałować go głęboko, aż Kaito zadrżał, tracąc resztki wcześniejszego gniewu.
Mężczyzna nie przerywał pocałunku, ale jego usta powoli przesuwały się wzdłuż linii szczęki Kaito, aż w końcu dotarły do jego szyi. Składał na niej leniwe pocałunki, muskając skórę gorącym oddechem. Jego dłonie bez pośpiechu wędrowały do guzików koszuli chłopaka, rozpinając je jeden po drugim. Gdy w końcu odsłonił gładką skórę, zsunął materiał z jego ramion, pozwalając mu opaść na podłogę.
– Co powiesz na kąpiel, a potem coś do jedzenia? – zamruczał niskim tonem, przesuwając dłonie wzdłuż jego pleców.
Kaito rozkosznie rozpływał się pod dotykiem Akihito, jego napięcie stopniowo się rozpraszało a gniew niemal całkowicie odszedł w zapomnienie. Zanim jednak zatracił się zupełnie, uniósł lekko podbródek i spojrzał na Aki'ego spod rzęs.
– Może, ale jeśli będziesz zachowywał się podobnie na bankiecie, to przysięgam, że nie zobaczysz mnie więcej w tej frywolnej bieliźnie, którą tak lubisz – zagroził.
Akihito uniósł brew a zaraz potem parsknął krótkim śmiechem.
– Oho, zagrywasz tak mocną kartą? – prychnął rozbawiony. – Chyba rzeczywiście powinienem się przejąć.
Kaito zmrużył oczy, jakby chciał ocenić, na ile Aki traktował jego groźbę poważnie.
– Postaram się nie ukatrupić tego Dawida... Jak mu tam było? – dodał Akihito, wzdychając teatralnie.
– Rayen – przypomniał mu Kaito, przewracając oczami.
– O właśnie, o to mi chodziło. Przecież nie zapomniałem – mruknął Aki, po czym bez ostrzeżenia pochylił się i wsunął dłonie pod uda chłopaka, unosząc go lekko, by po chwili pewnym krokiem ruszyć w stronę łazienki. Kaito zdążył tylko cicho pisnąć, gdy objął jego szyję ramionami i poddał się z uśmiechem.
Akihito siedział wygodnie w fotelu, otulony luźno związanym szlafrokiem, w jednej dłoni trzymając szklankę z bursztynowym płynem, a w drugiej telefon. Przymknął powieki, wsłuchując się w zirytowany głos swojego starszego brata, który najwidoczniej wciąż nie mógł zaakceptować faktu, że Aki był dorosłym człowiekiem i nie potrzebował niańczenia.
– Tak, mamusiu, zjadłem wszystkie warzywka – wymruczał znudzonym tonem, unosząc szklankę do ust.
Po drugiej stronie słuchawki rozległo się zirytowane westchnięcie, po którym nastąpiła surowa reprymenda:
– Akihito, przestań się wydurniać!
Mężczyzna uśmiechnął się pod nosem, ale wiedział, że jeśli zacznie teraz drażnić Ryunosuke bardziej, to rozmowa przeciągnie się na kolejną godzinę. Westchnął więc cicho i oparł głowę o zagłówek fotela.
– Wracamy jutro w południe, dokładnie tak, jak zakładał plan. Możesz przestać histeryzować? – Przetarł palcami nasadę nosa, gdy w odpowiedzi usłyszał kolejne westchnięcie brata. – Co ty sobie wyobrażasz, że wszyscy mordercy świata tylko czekają, aż wyjdę z hotelu, żeby rozstrzelać mnie jak gęś?
– Nawet tak nie mów! – syknął Ryunosuke, a w jego głosie wyraźnie pobrzmiewała irytacja. – Wynająłeś limuzynę z kuloodpornymi szybami, tak jak ci polecałem?
Akihito przewrócił oczami i jednym haustem opróżnił szklankę, po czym odstawił ją na stolik.
– Tak, do cholery – mruknął, a potem zapanowała między nimi chwila ciszy.
Aki wpatrywał się w pustą szklankę, rozważając coś przez moment, aż w końcu spytał:
– Kojarzysz kogoś takiego jak Dawid Rayen?
Po drugiej stronie słuchawki zapadła cisza, która trwała o sekundę za długo. Akihito natychmiast stał się czujny.
– Dlaczego pytasz? – padło ostrożne pytanie.
– Czyli go znasz – stwierdził Aki, a na jego twarzy pojawił się uśmiech pełen satysfakcji. – Kim on jest?
Ryunosuke milczał przez chwilę, jakby rozważał, czy na pewno powinien mu odpowiedzieć, ale ostatecznie, ponaglony przez brata, oznajmił:
– Jeśli mówimy o tej samej osobie, to to pierworodny syn wielkiej księżnej Wiednia – zdradził.
Akihito aż zesztywniał.
– Słucham? – spytał z niedowierzaniem. – Wiedeń, czyli mówimy o Habsburgach?
– Dokładnie – potwierdził Ryu, wciąż zachowując stoicki spokój. – Gdyby w Austrii wciąż obowiązywała monarchia, to Dawid byłby obecnie cesarzem.
Akihito przez chwilę jedynie patrzył na pustą szklankę w swojej dłoni, aż w końcu wydusił z siebie niezwykle inteligentne:
– Aha
Ryu natychmiast podchwycił jego ton i zapytał podejrzliwie:
– Aki... czy ty coś odwaliłeś?
– Nie – blondyn odparł niewinnie. – Po prostu wymienialiśmy... ostro poglądy
Nawet nie musiał widzieć swojego brata, by doskonale wyobrazić sobie jego pełne krytyki spojrzenie.
– Wymiana poglądów, mówisz... – powtórzył powoli Ryu wyraźnie wątpiąc w to wyjaśnienie. – Czy po tej wymianie będę musiał zażegnywać międzynarodowy konflikt?
– Nic się nie stało – zapewnił Aki z uśmiechem, choć sam nie do końca był o tym przekonany. – Poza tym muszę kończyć, niedługo idziemy na bankiet.
Ryunosuke jeszcze coś do niego mówił, ale Akihito bez większych skrupułów rozłączył się i rzucił telefon na stolik. Idealnie w tym samym momencie do pokoju wszedł Kaito. Miał na sobie eleganckie, uroczyste kimono w odcieniach głębokiego granatu, ozdobione subtelnymi, złotymi haftami, które lśniły w świetle lampy.
– Nie uważasz, że to lekka przesada? – zapytał, unosząc brwi.
Akihito spojrzał na niego oceniająco i uśmiechnął się z aprobatą.
– Absolutnie nie – odparł, sięgając po papierosa. – To artystyczny bankiet dla wyższych sfer. Powinniśmy szerzyć naszą kulturę – stwierdził beztrosko.
Kaito niechętnie przyznał mu rację, ale zaraz zmrużył oczy i spytał podejrzliwie:
– A ty? W jakim kimono pójdziesz?
Akihito odchylił się w fotelu z szelmowskim uśmiechem i ruchem głowy wskazał na stojak w rogu pokoju. Kaito podążył za jego spojrzeniem i wstrzymał oddech.
Na drewnianym stojaku wisiało misternie uszyte czarne kimono, którego jedwab lśnił jak gładka tafla atramentu. Po jego bokach wiły się srebrzyste smoki, wyszywane z niemal chirurgiczną precyzją, a między ich ciałami rozkwitały kwiaty likorysu, czerwone jak krew. Chłopak wziął głęboki oddech. Od razu pojął, że Aki'emu nie chodziło o szerzenie ich kultury, jak to ładnie określił, a raczej o chełpienie się swoim statutem. Ale co mógł poradzić...
Po dość intensywnym czasie jaki spędzili w łóżku mieli dość czasu na kąpiel, co pomogło im się rozluźnić i dosłownie spłukać z siebie troski i zmartwienia. Zjedli szybko lekki posiłek zamówiony do apartamentu, po czym trzeba się było zacząć szykować. Grzesiek sięgnął po marynarkę gdy usłyszał:
– Nawet nie próbuj.
– Ehh, no dobrze, założę ten który mi kupiłeś jak masz jojczeć – westchnął blondyn i skierował się do szafy.
– Nie, założysz coś innego, obaj założymy – jego uśmiech stał się drapieżny.
– Co kombinujesz?
– Nie wiem co mnie podkusiło, żeby to zabrać, chyba fakt, że za oceanem aż tak się nie bawię w ukrywanie się, bo amerykanie to ignoranci – powiedział Dawid, wyciągając z szafy dwa pokrowce.
– Co to jest?
– Oficjalne stroje cesarskie – odpowiedział Dawid z miną niewiniątka.
– ŻE KURWA CO?!
– Odświeżyłem mój, a twój zamówiłem jakiś czas temu, tak na wszelki wypadek – odparł przepraszająco starszy. – Nie wiedziałem, że tak szybko się przyda.
– Chyba cię pogięło.
– Nie możemy dopuścić do skandalu.
– Chuja nie skandalu. Chcesz się popisać.
– To też – zgodził się Dawid – ale zrobisz to dla mnie, prawda? – Spojrzał na młodszego z zachęcającym uśmiechem.
– Ten wzrok kota ze Shreka na mnie nie działa - warknął Grzesiek, ale lekko się uśmiechnął.
– Czyli co?
– Pokaż to.
Dawid rozsunął oba pokrowce i wyjął z nich szaty, bo garniturami ciężko to było nazwać, a potem zaprezentował je Grześkowi. Były, cóż, naprawdę piękne. Materiał to chyba była wełna, ale nie jakaś klasyczna, a takiej jakości, że nawet laik widział to gołym okiem. Góra składała się z zapinanej na dwa rzędy złotych guzików z herbem marynarki w kolorze najczystszej bieli, ze złoto-czerwonymi lamówkami przy rękawach i na kołnierzu. Spodnie z tego samego materiału miały barwę ciemnego szkarłatu, pasującego do ozdób na górze. Pod spodem widać było koszulę z jakimś fikuśnym kołnierzem, a na wierzchu przepasane były, bogato zdobioną szarfą, czarno-szkarłatną z cesarskim orłem Habsburgów przy sercu.
– Wow – mruknął Grzesiek. – I to jest?
– Oficjalny strój pierwszego arcyksięcia Wiednia. Tylko następca cesarskiego tronu ma prawo nosić biel, inni noszą granat.
– A ja to niby co? Bo cesarz to ze mnie żaden.
– Ze mnie też, że tak ci przypomnę – dorzucił Dawid z mrugnięciem oka. – Ale jesteś moim partnerem, masz mój głos i prawa, co wiesz, więc należą ci się moje barwy.
– No dobra – westchnął blondyn – założę to, ale po pierwsze dlatego, że wygląda pięknie, a po drugie, następnym razem jestem na górze.
Dawid spojrzał w złote oczy, błyszczące się jak u chochlika.
– No dobrze – ustąpił.
– Ty naprawdę chcesz dopiec Akiemu co?
– Może trochę.
Minęło trochę czasu zanim przebrali się i Dawid pomógł Młodemu dopiąć co trzeba, a potem oceniła swoje dzieło.
– Wyglądasz... zajebiście – powiedział patrząc na niego wzrokiem, który pożerał go nawet tego nie kryjąc.
– Chodźmy.
Dawid nie mógł udawać, że podobało mu się jak ludzie patrzyli na nich w korytarzu hotelu, a potem w galerii, gdy wysiedli z limuzyny i przeszli czerwonym dywanem do wielkiej sali bankietowej. Od niechcenia odbył kilka rozmów grzecznościowych, szukając w tłumie japończyków poznanych wcześniej. Po pierwsze, jakiś pierwotny instynkt, tylko Aki'ego uznawał tu za równego sobie, a po drugie, to Kaito był najciekawszym kontaktem biznesowym jaki mógł tutaj wyłapać.
W końcu dostrzegł ich i parsknął śmiechem, choć w jego oczach Grzesiek, który odwrócił się na ten dźwięk, widział podziw.
– No no no, postarali się – powiedział Rayen.
Grzesiek spojrzał w tą samą stronę i też wydał z siebie dźwięk śmiechu.
– Nawet myślicie podobnie – pokręcił głową. – Albo się pozabijacie, albo zostaniecie przyjaciółmi, ni chuja nie ma innej opcji.
– Choć do centrum, niech nas zobaczą – rzucił Dawid lekko go ciągnąć.
– Jesteś jak dziecko wiesz – odparł młodszy ale podążył za swoim facetem mając z całej sytuacji jakiś niewytłumaczalny ubaw.
Akihito wszedł na bankiet z naturalną gracją, jakby był jego gospodarzem, a nie zwyczajnym gościem. W półmroku eleganckiej sali, rozświetlonej ciepłym blaskiem żyrandoli, czerń jego kimona połyskiwała niczym wypolerowany onyks, a srebrne smoki wydawały się poruszać na jedwabnym materiale przy każdym jego kroku.
Czuł na sobie spojrzenia. Część pełnych podziwu, część oceniających a nawet zazdrosnych. Lubił ten moment — chwilę, gdy wkraczał na scenę a ludzie, świadomie lub nie, zaczynali go obserwować. Nie musiał się starać, by przyciągać uwagę. To było dla niego naturalne.
Z uśmiechem na ustach witał się z niektórymi gośćmi, wymieniając uprzejmości z biznesmenami, kuratorami i innymi ważnymi osobistościami, których może i nie znał, ale chciał by Kaito był z niego zadowolony. Chwilami prowadził krótkie rozmowy, pozwalając sobie na kilka wymownych spojrzeń i szelmowskich uśmiechów, które nie pozostawiały wątpliwości, kto tu naprawdę rządził, ale starał się zachowywać przy tym uprzejmie.
Ale w głębi duszy już szukał. Wiedział dokładnie, kogo chciał odnaleźć w tłumie. Gdy w końcu dostrzegł znajomy profil i charakterystyczne ciemne włosy, a obok nich jasną czuprynkę młodszego chłopaka, uśmiechnął się sam do siebie. Ruszył powoli w ich stronę, kompletnie ignorując swojego dotychczasowego rozmówcę i ciągnąc za sobą zaskoczonego Kaito, który w ostatniej chwili rzucił jakieś szybkie przepraszam. Aki brnął niespiesznie przez tłum, który zdawał się ustępować pod naporem jego obecności. Mężczyzna nie zamierzał się spieszyć. Lubił budować napięcie, sprawiać by jego obecność była odczuwalna nim jeszcze się odezwie.
Zatrzymał się więc dosłownie dwa kroki za plecami Dawida i dopiero zarejestrował, że mężczyzna i jego partner nie mają na sobie zwykłych garniturów a odzież, przypominającą ceremonialne szaty, należące do typowo europejskiej kultury. Przez twarz Akihito przebiegł cień rozbawienia, gdy zdał sobie sprawę z tego, że obaj wystroili się niczym pawie, gotowe do rui. Opanował jednak mimikę twarzy i z pełną powagą wyciągnął zza pasa obi czarno biały wachlarz. Rozłożył go w nonszalanckim geście i powachlował się nim, jakby rzeczywiście było mu gorąco. Choć w istocie, było. Nie przepadał za tradycyjnymi strojami swojego kraju, nie dlatego, że były niewygodne i niepraktyczne, choć to również stanowiło ich mankamenty, a raczej przez ilość warstw, jaką posiadały. Ale cóż, mógł przemęczyć się ten jeden wieczór w imię wyższego celu.
– Witaj, Dawidzie – przywitał się nieco obojętnym tonem, celowo patrząc gdzieś w bok, jakby chciał dać do zrozumienia, że nie jest specjalnie zainteresowany jego osobą. – Grzegorzu – dodał, starając się wypowiedzieć to imię należycie, nie żeby wcześniej ćwiczył to w hotelowym pokoju.
– Witaj, to dość oficjalne słowo, acz miło cię widzieć też nie byłoby w pełni adekwatne – odparł Dawid i dodał – Piękne kimono. Zawsze imponowały mi wasze stroje, zwłaszcza te oficjalne – dodał, a w jego głosie słychać było szczerość, co mile połechtało ego Aki'ego.
– Wasze również są niezgorsze – stwierdził sztywno Aki. – To herb cesarski? – zapytał, wskazując złożonym wachlarzem na jego szarfę.
Kaito, stojący u jego boku aż przewrócił oczami i z rozbawieniem spojrzał na Grześka, witając się z nim skinieniem głowy.
– Brawo – kiwnął głową Rayen, choć nie darował sobie drobnej uszczypliwości i dodał – Widać odrobiłeś lekcję, ale muszę przyznać, zabawa na początku nie była fair, ja wiedziałem z kim rozmawiam, ty nie, więc proponuje udawać, że nasza poranna rozmowa nie miała miejsca i zacząć od zera, co ty na to?
Grzesiek aż spojrzał na Dawida szukając jakiejś pułapki w tych słowach, ale nie znalazł jej, chyba jednak nie docenił umiejętności dyplomatycznych swojego faceta. Zauważył, że Kaito patrzy teraz na Akiego i sam też na niego zerknął.
Akihito odwzajemnił spojrzenie swojego podopiecznego, a kącik jego ust uniósł się w ledwo zauważalnym uśmiechu. Napięcie wyraźnie zniknęło z jego ramion a twarz przybrała łagodniejszy wyraz.
– Zgoda – odparł pojednawczo i uśmiechnął się już otwarcie, choć w jego spojrzeniu pozostała pewna doza powściągliwości. – Muszę przyznać, że poranne zdarzenia były dość niefortunne. Być może zmiana klimatu daje mi się we znaki – stwierdził.
Kaito wyraźnie odetchnął, słysząc jego słowa i porwał z tacy mijającego ich kelnera dwa kieliszki z szampanem, podając je obu mężczyzną.
– Może tym razem uda nam się napić w lepszej atmosferze – zaproponował, sięgając po jeszcze jeden zestaw kieliszków i wręczając jeden z nich Grześkowi.
Dawid sięgnął po kieliszek i cała czwórka, tradycyjnie stukając się wypiła. Tak Aki, jak Rayen duszkiem, po czym spojrzeli na siebie, nie bardzo wiedząc co dalej, bo choć pierwszy krok został poczyniony, nie znaczyło to, że nagle wpadną sobie w ramiona jak przyjaciele.
– Proponuję zostawić szampana dzieciakom – rzucił Dawid przejmując pusty kieliszek Akiego i odstawiając na tacę przechodzącego obok kelnera. – A znaleźć coś co da się jednak pić ze smakiem. Kazałem dostarczyć kilka butelek szkockiego Macallana na bar na moje nazwisko, zakładam, że przez wzgląd na jego mocno zamkniętą, europejską historię i fakt, że jest nawet u nas mało znany mogłeś go nie kosztować, a to wielka strata.
Oczy Akihito rozbłysły zainteresowaniem. Lubił dobre alkohole, a już tak rzadkie w szczególności. Skinął więc głową i skierował się wraz z Dawidem w stronę baru, dyskutując o swoich zbiorach alkoholi, jakby znów mieli zacząć się o nie sprzeczać, ale tym razem na ich ustach gościły zadziorne uśmiechy, a nie grymasy pełne złości. Więc Kaito zatrzymał Grześka, który chciał podążyć za nimi.
– Niech idą. Chyba, że chcesz słuchać jak znów mierzą sobie kutasy – rzucił żartobliwie i zerknął na chłopaka badawczo, w obawie, że pozwolił sobie na zbytnią bezpośredniość.
Grzesiek parsknął cicho patrząc na oddalającą się dwójkę z lekkim niepokojem, bo choć ufał Dawidowi w pełni, to wiedział, że jeśli zaczną sobie dogryzać na swoim szczeblu może się skończyć cóż. . .różnie. Spojrzał jednak na Kaito i odparł z przekąsem, chcąc wybadać sytuację:
– Akurat w tym to chętnie bym im pomógł.
– Ja tylko żartowałem - zarumienił się azjata.
– Taa, jasne – Grzesiek przyłożył palec do powieki odchylając ją i zapytał – Jedzie mi tu czołg?
Katio spojrzał na niego jak na chorego psychicznie.
– Co?
– U was się tak nie robi? – zdziwił się blondyn. – To taki żart, mający przekazać, że nie dam się nabrać na jakiś oczywisty blef czy zmianę tematu.
– Aha, to nie, po prostu pewnych tematów nie porusza się publicznie.
– No tak, ponoć japończycy są skryci, tak słyszałem.
– To jeden z wielu stereotypów, mamy szacunek do rozmówcy, ale kiedy komuś zaufamy wcale nie jesteśmy tacy eee... zimni. A jak jest u was? Ponoć europejczycy są zbyt otwarci.
Grzesiek zastanowił się chwilę nad tym zdaniem.
– Może w Holandii faktycznie, ale my jesteśmy z Polski, a to dość tradycyjny i często konserwatywny kraj.
– Polska – aż podskoczył Kaito. – Kraj Chopina. Wiedziałem, że skądś kojarzę wasz język.
– Chopina? – Zdziwił się Grzesiek. – Tego ziomka od fortepianu masz na myśli?
– Toż to wirtuoz, każdy nastolatek w naszych szkołach średnich zna jego twórczość. U was tak nie jest? – zdziwił się Yamaguchi.
– Nie – pokręcił głową Grzesiek. – Wiemy kto to, ale jakbyś puścił mi jego utwory to pewnie bym nie wiedział co jest co. Ale Dawid pewnie by to wiedział.
– Jaki on jest? – zapytał chłopak, przyglądając się jak wspomniany wraz z Akim oglądają przy barze pod światło zawartość kryształowych szklanek i dzielą się spostrzeżeniami.
– To znaczy? – Grzesiek chciał wybadać czy jego rozmówca coś wie.
– Zastanawiam się czy twój książe jest taki jak mój – odparł Katio łapiąc o co chodzi blondynowi.
– Jest... ciepły, opiekuńczy i dobry, choć ma swoje mroczne strony i potrafi być naprawdę okrutny, choć nigdy dla ludzi sobie bliskich. Kocham go całym sobą, wiem, że on mnie też, choć czasem przepaść jaka jest między nami mnie przeraża.
Grzesiek mówiąc to wpatrywał się w Dawida takim spojrzeniem, że KAito poczuł się dziwnie. Była w nim moc, siła i tyle emocji, że aż zrobiło mu się głupio, iż poruszył taki temat.
– A twój?
Kaito zawiesił na chwilę wzrok na Akihito, a wyraz jego twarzy stał się nieodgadniony. Uśmiech prędko wrócił na jego usta, choć nie objął oczu, przez co wydawał się nie tyle nie szczery, co smutny.
– Cóż... Nie powinienem mówić o nim źle, tak wiele mu zawdzięczam... – zerknął niepewnie na Grześka, rozważając, czy powinien powiedzieć coś więcej, przecież sam zaczął ten temat. - Jest naprawdę wspaniały, szarmancki, nieustępliwy. Ale jego chłód czasem mnie przeraża. Wiem, że to zapewne przez środowisko w jakim się obraca. Gdyby okazywał więcej emocji podczas pracy to zjedliby go żywcem - wyjaśnił z nieco nerwowym śmiechem.
– Chyba rozumiem – przyznał Grzesiek.
Kaito natychmiast się zreflektował, zdając sobie sprawę z tego, że może nieco niewłaściwie dobrał słowa.
– Ale ma też inną stronę! Dla swoich chło...– ugryzł się w język. – Dla bliskich potrafi być naprawdę ciepły, jest moją ostoją. Wspierał mnie, gdy inni spisali na straty. Nie wiem gdzie dziś był bym bez niego...
Kaito zarumienił się lekko, przyglądając się jak Aki popija z kryształowej szklanki i parska śmiechem na jakąś uwagę Dawida, której nie mogli stąd dosłyszeć. Przesunął wzrokiem po jego pełnych wargach, smukłych dłoniach o długich palcach, które zgrabnie trzymały szkło, jednocześnie operując wachlarzem. Oczy chłopaka roziskrzyły się od tłumionego podniecenia, w którym jednak próżno było szukać głębszego uczucia. Blondyn chyba wyczuł jego spojrzenie, bo spojrzał w jego stronę i uniósł swój napitek w geście toastu, puszczając mu przy tym zaczepnie oczko.
Dawid który zauważył gest Akiego i stronę w jaką powędrowało jego spojrzenie, też zerknął na chłopaków i zamyślił się na kilka sekund.
– Wiesz, że gdyby nie oni prawdopodobnie rozpoczęlibyśmy trzecią wojnę światową?
Akihito parsknął upijając łyk, jednego z najlepszych alkoholi tego gatunku jaki zdarzyło mu się pić, co przyznał otwarcie łechtając ego Rayena, jednocześnie obiecując, że zrewanżuje się jak tylko wróci do Japonii i każe przesłać mu butelkę najlepszej sake z cesarskiej piwnicy.
– Tak źle by nie było... chyba – odpowiedział po czym dodał. – Poza tym jestem japończykiem, my mamy w genach sztuki walki, więc pewnie zabiłbym cię zanim rozpocząłby się konflikt.
Dawid spojrzał na niego ewidentnie chcąc coś powiedzieć, ale Aki dokończył sam - a wtedy mój brat zabiłby mnie, co pewnie twoja rodzina uznałaby za zadośćuczynienie i świat kręciłby się dalej.
– Hym... to całkiem prawdopodobny scenariusz, bo fizycznie zapewne zardzewiałem na tyle by nie móc mierzyć się fachowcem – parsknął kończąc drinka i dając barmanowi znak, że ma lać następną kolejkę. – Te wasze kimona też są tak samo niewygodne jak piękne? – zapytał próbując dyskretnie poprawić spodnie na szwie.
Akihito spojrzał na niego z pełnym zrozumieniem.
– Wygodne są, ale mają tyle warstw, że zaraz się pewnie ugotuje, zwłaszcza jak będziemy dalej pić.
– Warstwy zawsze można zdjąć – odpowiedział Dawid, a potem uświadomił sobie co powiedział. – To znaczy...
– Nie kończ – Aki zaliczył sobie punkt na swoje konto widząc jak Rayen się rumieni. – To było zbyt dobre, żeby to zepsuć.
– Ehh, niech ci będzie. Wspomniałeś coś wcześniej o uległych – ciemne oczy Dawida nagle spoważniał. – Wybacz, że tak otwarcie, ale czy Kaito to jeden z nich?
Akihito też na chwilę spoważniał i ich spojrzenia spotkały się. Widział w oczach europejczyka, że ten dobrze wie co miał na myśli używając akurat takiego określenia.
– Wiem, że nie odpowiada się pytaniem na pytanie, ale jeśli mam być szczery to muszę zapytać o Grze... – zaciął się lekko. – Kurwa, co za imię, masakra – mruknął i dokończył – o twojego partnera.
– On jak widzisz po stroju jest mi równy.
– Z prawa czy z nadania?
– A czy to ważne?
– Odpowiedziałeś na pytanie, nie odpowiadając na nie – Aki uśmiechnął się, choć był lekko zaskoczony. – Kaito nie jest moim uległym, niektóre okazy są znacznie bardziej interesujące na wolności, ale dlaczego pytasz?
– Poważnie biorę pod uwagę jego ofertę wystawy, a jeśli miałby być w stu procentach zależny od ciebie to po co wtedy gadać z nim?
Na wzmiankę o interesach Aki nabrał nieco udawanej powagi. Wyśmienity alkohol sprawiał, że miał znakomity nastrój, choć kompletnie nie spodziewał się tego po tym wieczorze.
– Jeśli chodzi o jego sprawy biznesowe staram się w nie nie ingerować. Chyba, że jest to niezbędne, bo nie wiem, wymyśli sobie, żeby zainwestować w coś tak niestabilnego jak sztuka nowoczesna – powiedział, krzywiąc się nieco na ostatnie słowa.
– W banany przyklejone do ściany? – zapytał Rayen z rozbawieniem, nawiązując do głośnej wystawy w Miami, gdzie okrzyknięto dziełem sztuki rzeczony owoc przyklejony do ściany właśnie.
– Dokładnie – Aki potwierdził ze śmiechem w głosie – Jego firma dopiero niedawno otwarła się na szerszy rynek i powinien unikać nadmiernego ryzyka, ale ostateczna decyzja i tak należy do niego. Ja mogę jedynie wskazać mu kierunek.
Dawid uniósł szklankę do ust.
– W takim razie, za mądre decyzje biznesowe i brak owoców w waszym portfolio.
Akihito uśmiechnął się drwiąco, pociągając łyk whisky.
– Obyś miał rację, bo jeśli kiedykolwiek zobaczę w jego katalogu coś, co wygląda jak odpad z warsztatu hydraulika, to osobiście odetnę mu fundusze – zagroził żartobliwie.
Rayen zaśmiał się, opierając się łokciem o blat baru.
– Cóż, dobrze wiedzieć, że wbrew pozorom masz w sobie trochę rozsądku – stwierdził.
Aki parsknął cicho.
– Wbrew pozorom?
– Cóż, może nie powinienem oceniać po pierwszym wrażeniu, ale gdy zacząłeś pstrykać na Grześka jak na kelnera, byłem gotów obstawiać, że masz ego wielkości tego hotelu.
– Wiele rzeczy mam wielkich – Akihito uniósł brew, uśmiechając się wyzywająco, ale zdając sobie sprawę z dwuznaczności tego stwierdzenia aż parsknął. – Teraz ty nie komentuj, proszę. To whisky jest mocniejsze niż sądziłem.
Wymienili spojrzenia, obaj nieco rozluźnieni po kilku drinkach. Akiemu coraz bardziej podobała się ta rozmowa. Dawid był inteligentny, miał cięty język i nie bał się odpowiadać mu w ten sam sposób. Nie często trafiał na kogoś, kto nie próbował przypodobać mu się od pierwszej chwili. Ta znajomość była przyjemnym powiewem świeżości. Pierwszy raz od dawna miał przed sobą kogoś kto jest mu równy, a może nawet formalnie jest ciut wyżej i nie był członkiem rodziny. To było dość orzeźwiające uczucie.
– Skoro już przy tym jesteśmy... – Akihito oparł się bokiem o bar, obracając szklankę w dłoniach. – Czy twój chłopak dalej patrzy na mnie jak na wroga publicznego numer jeden?
Rayen zerknął kątem oka w stronę sali, gdzie Grzesiek rozmawiał z ożywieniem z drugim azjatą, któremu oczy błyszczały z ekscytacji, gdy o czymś mu opowiadał.
– Może jeszcze odrobinę, ale raczej nie chowa długo urazy.
Akihito uśmiechnął się półgębkiem.
– Czyli nie wyrwie mi serca kiedy siądziemy przy jednym stole? Rano obawiałem się, że wyłupi mi oczy i rzuci gołębiom na pożarcie.
– Tego ci nie zagwarantuję.
– Och doprawdy, może pożyczę ci dla niego kaganiec? Albo chociaż obrożę – zaproponował żartobliwie Aki.
– Nie, mamy własną... – Dawid odchrząknął. – To znaczy, absolutnie nie ma takiej potrzeby – poprawił się natychmiast.
Aki nie skomentował tego, ale w jego spojrzeniu błysnęła nuta rozbawienia.
– To może skoro już nikomu nie grozi śmierć... – zaczął.
– ...to co?
– Siądziemy razem do kolacji? My, nasi chłopcy, twój alkohol – zaproponował Akihito.
Dawid uniósł brew, przyglądając mu się z nutką podejrzliwości, jakby wyłapał w tej sugestii drugie dno.
– Z przyjemnością, tylko, że...
– Pozwól – zastopował go Aki.
Chciał pstryknąć na kelnera, ale powstrzymał się w porę, przypominając sobie poranne nieporozumienie. Zamiast tego przywoła do siebie jednego z pracowników nieco oszczędniejszym gestem, szepnął mu coś do ucha i wsunął mu do brustaszy kilka banknotów, nawet specjalnie się z tym nie kryjąc. Mężczyzna natychmiast podszedł do jednego ze stolików i zabrał z niego winietki, by sprawnie zastąpić je innymi.
Akihito dopił w tym czasie resztkę bursztynowego płynu, który miał w szklance, sięgnął przez bar po całą butelkę wybornego trunku i porywając ją bezceremonialnie w akompaniamencie zaskoczonego spojrzenia barmana, skinął głową na Dawida, by podążył za nim.
Kilka minut później, gdy wszyscy goście powoli zbierali się do swoich stolików, Kaito zauważył, że ich miejsca nie są tam, gdzie były wcześniej. Grzesiek, który miał siedzieć w zupełnie innej części sali, nagle znalazł się obok niego, a tuż przy nim Rayen i... oczywiście Akihito.
Kaito spojrzał na blondwłosego mężczyznę podejrzliwie.
– Aki, zrobiłeś coś, prawda? – spytał.
Akihito uśmiechnął się niewinnie, strzepując z rękawa kimona niewidzialny paproszek.
– Ależ skądże, to czysty przypadek.
Dawid spojrzał na niego przeciągle.
– Właśnie przekupiłeś jakiegoś pracownika, żeby pozmieniał kartki z nazwiskami, prawda? – zapytał retorycznie, udając śmiertelną, nieco oburzoną powagę, by dodać sytuacji prześmiewczego dramatyzmu.
– Ja? – Akihito udał oburzenie. – Jak śmiesz coś takiego insynuować?
Dawid zmierzył go chłodnym spojrzeniem, choć w jego oczach tańczyły figlarne iskierki.
– Ile mu zapłaciłeś?
– To nieistotne. Liczy się efekt. Oczywiście, gdybym kogokolwiek przekupił, co oczywiście nie miało miejsca - kontynuował Aki, najwyraźniej świetnie się bawiąc.
Grzesiek wywrócił oczami.
– To będzie długa noc – stwierdził, na co młodszy azjata przytaknął mu cichym mruknięciem.
Nie wiedzieli już co było gorsze, czy gdy mężczyźni skakali sobie do oczu, czy raczej gdy świetnie się ze sobą dogadywali i najwyraźniej podzielali podobne poczucie humoru.
Kiedy zasiedli do kolacji atmosfera zrobiła się prawie jak w domu, przynajmniej tak odbierał to Grzesiek. Przysłuchiwanie się temu jak Dawid przekomarzał się Akim przypominało mu trochę posiłki, które jedli z Sarą lub Janem, a Kaito, choć nie był mu oczywiście tak bliski, trochę swoim wahaniem i byciem cichym i spokojnym przez większość czasu przypominał mu Kacpra. Przystawki były zdaniem chłopaka całkiem dobre, choć Katio narzekał, że są trochę tłuste.
– Nie dziw się – odparł mu Aki. – Jak na amerykańskie standardy to i tak jest fit.
– Racja – potwierdził Dawid. – Niestety choć mają czasem coś wartego uwagi to na kuchni się raczej nie znają.
– Właśnie, nie to co u nas.
– U was? – Zastanowił się Rayen. – Fakt, kuchnia japońska jest naprawdę dobra, nie tak sycąca jak te europejskie ale w pierwszej piątce można wam umieści.
– Oho – mruknął Grzesiek. – Zaczyna się druga runda – dodał sięgając po kieliszek, a Kaito patrzył na niego nie bardzo rozumiejąc co ma na myśli.
– Mogę się zgodzić z twoim stwierdzeniem – oznajmił łagodnie Akihito, choć w jego oczach zapłonęła iskra walki. – Pod warunkiem, że będzie to pierwsze miejsce w tej piątce.
– Jaja sobie robisz? – parsknął Dawid. – Nie będę, aż takim patriotom by na pierwszym miejscu umieścić kuchnię polską ale byłeś ty kiedyś we Włoszech?
– Tak, dlatego mają miejsce drugie – głos Akiego jasno sugerował, że to przecież oczywiste i tylko debil by tego nie pojął.
– Ignorant bez kubków smakowych – mruknął Rayen.
– Co tam szepczesz pod nosem?
– Że ci wasabi najwidoczniej przepaliło styki na języku – usłyszał odpowiedź, a potem jej kontynuację – Dobrze, że choć te rozpoznające smak alkoholu nadal działają bo nic by ci w życiu nie zostało.
– Mam w życiu aż za dużo przyjemności – odparł dumnie.
– Katio słyszałeś go? – Dawid wyszczerzył zęby. – Możesz to teraz wykorzystać.
Azjata speszył się słysząc te słowa, ale podłapał je Grzesiek i skomentował.
– Ty lepiej uważaj, żebym ja nie uznał, że masz za dużo przyjemności.
Tym razem Akihito parsknął krztusząc się alkoholem.
– To może jednak chcesz tą obrożę co?
– Jaką obrożę?! – zapytał Grzesiek wpatrując się palącym spojrzeniem w swojego faceta.
– Patrzcie desery – krzyknął Dawid starając się zmienić temat.
Nie do końca udało mu się odwrócić uwagę od dyskusji, którą rozpoczął Akihito ale gorące ciastka typu lava cake, choć na trochę odwróciły uwagę Grześka, co dało mu czas na obmyślenie strategii wybrnięcia z problemu i zemsty za rozpoczęcie tematu, choć wiedział, że będzie to już forma wzajemnego żartu.
Kaito nabrał na widelczyk kęs ciastka, ale gdy tylko rozpuściło się na jego języku, skrzywił się nieznacznie.
– Nie smakuje ci? – Akihito spojrzał na niego z uniesioną brwią.
– Jest pyszne – odpowiedział chłopak, szybko się prostując. – Ale... strasznie słodkie – przyznał.
Aki skosztował swojej porcji i po chwili jego twarz również wykrzywił grymas.
– Cholernie słodkie. W domu Lu zrobi nam dorayaki z pastą z czerwonej fasoli, będzie bardziej wyważone.
Dawid spojrzał na niego sceptycznie.
– Fasola? W deserze? – spytał z powątpiewaniem.
– Nie zdziwiłbym się, gdybyś nigdy w życiu nie jadł czegoś tak wyrafinowanego – skwitował Aki z udawaną wyższością, nieco nieudolnie maskując uśmiech.
– Może nie jestem aż tak wielkim fanem słodyczy jak Grzesiek, ale fasola? Przecież to dodatek do mięsa, a nie deser.
– I mówi to człowiek, którego rodzima kuchnia wsadza chleb w każdą możliwą potrawę.
– To się nazywa praktyczne wykorzystanie składników.
– To się nazywa lenistwo – odparował Aki, rozsiadając się wygodniej. – Chociaż muszę przyznać, że nie mam nic przeciwko niektórym europejskim deserom.
– Och, to miło, że nasza kultura jednak dorasta do twoich standardów.
– Niektórym – podkreślił Aki. – Galaretki z owocami latem są świetne. I oczywiście bezy.
Dawid uniósł brew.
– Bezy? – spytał zaskoczony.
– Jeden z moich chłopców robi obłędną bezę z truskawkami. A skoro już przy tym jesteśmy...
Akihito sięgnął do ukrytej w fałdach kimona kieszeni po telefon i zerknął na ekran.
– Chyba pora sprawdzić, czy dom jeszcze stoi – rzucił lekko i przepraszająco skinął głową. – Wybaczcie na chwilę.
Wstał od stołu i odszedł kilka kroków w głąb sali, by w spokoju zadzwonić.
– On ma dzieci? – spytał nagle Grzesiek, nim zdążył przemyśleć to pytanie.
Dawid parsknął śmiechem, a Kaito spojrzał na chłopaka wielkimi oczami.
– Aki wygląda na aż tak starego? – zapytał.
– No... – Grześ nieco się zmieszał.
– Ma zaledwie trzydzieści lat – kontynuował Kaito, wciąż patrząc na niego z niedowierzaniem. – Kiedy miałby dorobić się gromadki dzieci?
– No nie wiem... myślałem, że może kiedyś... – Grzesiek urwał, jeszcze bardziej speszony.
Kaito za to, ku swojemu własnemu zaskoczeniu, roześmiał się szczerze.
– Naprawdę pomyślałeś, że Akihito może mieć dzieci?
Grzesiek wzruszył ramionami, próbując się nieco wycofać z tego, co powiedział.
– No jak mówił, że zostawił chłopaków bez opieki, to zabrzmiało tak... no wiesz.
Kaito pokręcił głową, wciąż rozbawiony. Jednak po chwili jego uśmiech nieco przygasł, gdy uświadomił sobie, że został przy stole sam z dwojgiem ludzi, których ledwo znał. Nie był najlepszy w nawiązywaniu relacji towarzyskich, a Akihito zawsze był jego swoistą tarczą, pozwalającą mu czuć się swobodniej w rozmowie. Nie miał co prawda problemu, by samodzielnie prowadzić negocjacje biznesowe czy reprezentować firmę, ale luźna pogawędka przy kolacji? To już była zupełnie inna sprawa.
– Teraz mi głupio – mruknął Grzesiek do Dawida, zauważając, że Kaito przygasł szukając wzrokiem Aki'ego – Ten tekst o dzieciach w sumie był bez sensu, wyszedłem na debila.
Popatrzył chwile na wpatrującego się w ciastko Dawida, który robił wrażenie jakby się wyłączył.
– Ej – szturchnął go – Słuchasz mnie?
– Co? Tak... znaczy... Nie... Co mówiłeś?
– No tak, teraz jeszcze ty mnie olej – żachnął się blondyn.
– Nie, już... Tylko po prostu nie wiem jak mogłem tego nie zauważyć i nie sprawdzić.
– Czego? – Grzesiek zrobił głupią minę, widząc wyraz twarzy swojego faceta.
– No Akihito – szepnął ciemnowłosy.
– Co Akihito? – odpowiedział też szeptem Grzesiek, pochylając się odruchowo jakby spiskowali.
– No on jest... On jest...
– Co on jest?
– On jest starszy ode mnie? Jak to jest kurwa możliwe? – Dawid wyglądał na poważnie przerażonego tą wizją.
Młodszy patrzył na niego chwilę, upewnił się, że mówi poważnie, po czym ryknął tak głośnym śmiechem, że aż zwrócił na siebie uwagę najbliżej siedzących.
– A wam co? – zapytał Aki, wracając do stołu i patrząc na nowych znajomych, z których jeden wyglądał jakby właśnie wpadł w stan depresyjny, a drugi jakby miał z tego powodu niesamowity ubaw.
– Dawid właśnie odkrył – odparł Grzesiek przez łzy śmiechu – że fakt iż urodziłem się od niego trochę wcześniej, sprawia, iż jesteś starszy.
– A no to faktycznie jest poważne odkrycie, nie ma co – zgodził się Akihito, kiwając głową z uznaniem, a potem w sekundę zrozumiał co powiedział jego rozmówca i też zaczął się śmiać, tyle że zdecydowanie bardziej złośliwie. Wszak starszym należał się szacunek, zgodnie z europejską kulturą.
– A walcie się obaj – mruknął Dawid pod nosem, a do Grześka dodał szeptem – Zapłacisz za to zdrajco, czekaj tylko.
– Tak, tak – blondyn dalej śmiał się pod nosem. – Jakbym dostał pięć złoty za każdą twoją groźbę to już bym Porsche jeździł... A nie, czekaj, jeżdżę.
– Możesz o nim zapomnieć na najbliższe dziesięć lat – warknął Rayen.
– NIE, tego nie zrobisz.
– A załóż się.
– Dobrze DZIECIAKI – Aki w wyśmienitym nastroju przerwał ich przepychankę słowną. – Chętnie bym posłuchał jak kłócicie się o zabawki, ale obawiam się, że nasze spotkanie dobiega końca.
– Już? – zapytali chórem Katio i Grzesiek.
– Niestety, ale do Japonii trochę się leci, a okazuje się, że kilkadziesiąt kilo nadmiarowych truskawek to mały problem w porównaniu z tym co się dzieje jak ktoś pomyli zamówienia na środki czystości, które wymagają specjalnego przechowywania – wyjaśnił z dziwną miną, której sens chyba tylko Kaito wyłapał.
– No cóż – Dawid podniósł się z krzesła. – To zdecydowanie najdziwniejsza wymówka, żeby się urwać ze spotkania, jaką słyszałem.
– Bo zwykle pewnie słyszysz kłamstwa, a ja niestety mówię szczerze – Aki uśmiechnął się. – Nie spodziewałem się, że ten wyjazd będzie tak... owocny.
– Ja również nie – zgodził się Rayen. – Sądzę, że jeszcze się spotkamy – wyjął z kieszeni wizytówkę, którą otrzymał od Katio i mrugnął porozumiewawczo do chłopaka.
Ten uśmiechnął się i skinął mu lekko głową w wyrazie zarówno uznania jak i podzięki.
– Liczę na wymianę alkoholi i może jakąś rewizytę – dodał Akihito i na odchodne uścisnął Dawidowi dłoń, jak równemu sobie, to samo czyniąc zaraz względem Grześka.
– Naprawdę miło było was poznać – dodał z lekkim niedowierzaniem, porywając Kaito z krzesła i znikając wraz z nim za dwuskrzydłowymi drzwiami galerii, wymieniając z chłopakiem uśmiechy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz