Po wyznaczonym czasie Mick zszedł do salonu. Ubrania, które schował do szafy, miło go zaskoczyły. Nie mógł nazwać ich zwyczajnymi, gdyż były wytworne i po prostu cholernie drogie, co widział po sumie na terminalu, gdy Drake za nie płacił, ale musiał przyznać, że z całą pewnością będzie czuł się w nich swobodnie. Pan kazał mu ubrać coś wygodnego, więc wybrał granatowe, luźne, sportowe spodenki, sięgające mu do kolan i nieco zbyt opinającą, jak na jego gusta, koszulkę w kolorze ciemnego betonu. Chyba jeszcze nigdy nie cieszył się tak z jakichkolwiek butów. Czarno czerwone adidasy idealnie leżały mu na stopie i były bardzo wygodne.
Nienaturalnie ożywiony zbiegł po schodach i chwilę dreptał w miejscu, chcąc wypróbować nowe buty. Ich sprężystość i miękkość niemal dodawały mu skrzydeł. Chciałby móc pobiegać w nich po parku, albo chociaż po ogrodzie na dachu tego przeklętego wieżowca. Jednak, widząc rozbawione spojrzenie mężczyzny, natychmiast stanął w miejscu a jego twarz nabrała powagi. Uśmiech Drake'a nigdy nie wróżył nic dobrego.
- Widzę, że jesteś pełen zapału. To świetnie. Przyda ci się - zakpił z niego.
W oczach mężczyzny pojawił się cień złośliwości. Kolejny niepokojący sygnał, przez który blondyn przełknął z wysiłkiem. Bez słowa sprzeciwu pozwolił wprowadzić się do siłowni i rozejrzał po niej ciekawsko, acz z lekkim niepokojem. Czy Pan zamierzał przelecieć go na ławeczce do wyciskania? A może wyposaży go w opaski rażące prądem i inne analne korki i każe biegać na bieżni? Albo zawiesi mu na jajach hantle i każe nimi bujać? Moszna rozbolała go na samą myśl. Zerknął z niepokojem na mężczyznę, który właśnie włączał muzykę na małym telewizorze, zamocowanym na jednej ze ścian. Na moment wstrzymał oddech, gdy się odwrócił.
- Dobrze Mick. Mam kilka dni wolnego, więc możemy popracować nad twoją kondycją. Jest żałosna. Mdlejesz w najmniej odpowiednich momentach - Drake oznajmił bez ogródek, co spotkało się z grymasem na twarzy chłopaka.
- Może nie mdlałbym, gdybyś nie pieprzył mnie jak jakiś niewyżyty królik i nie katował - blondyn pomyślał zirytowany, ale nie odważył odezwać się słowem.
Wzruszył bezradnie ramionami w odpowiedzi.
- Pokaże ci jak ćwiczyć. Kiedy wrócę do pracy będziesz trenował sam, aż uznam, że efekt jest zadowalający.
Mick przełknął nerwowo, czując, jak pot zaczyna mu spływać po plecach. W sali siłowni było mnóstwo sprzętu, który wyglądał bardziej przerażająco niż kiedykolwiek. To miały być tylko ćwiczenia, ale kto wie jaką mogły przybrać formę w chorym umyśle jego Pana.
- Zaczniemy od bieżni - stwierdził właśnie, wskazując na maszynę stojącą w rogu. - Dziesięć minut rozgrzewki na umiarkowanym tempie.
Mówiąc włączył urządzenie i posłał chłopcu swój typowo cyniczny, choć w swoim mniemaniu miły, uśmiech.
- I Mick'i, chce widzieć, że się starasz - podkreślił, gdy blondyn wszedł na bieżnię i rozpoczął bieg.
Jeszcze kilka dni temu sam tego chciał i skakałby z radości, gdyby Pan otworzył mu siłownie. Ale gdy stał obok i lubieżnie przyglądał się jego tyłkowi, napiętemu od wysiłku, wolałby znów leżeć bezczynnie na kanapie i umierać z nudy. Sam krótki bieg okazał się być wyzwaniem. Przez miesiące uwięzienia i braku większego wysiłku, poza seksem rzecz jasna, jego ciało zdawało się być dziwnie zastane i ociężałe. Frustrowało go to tym bardziej, że Drake miał po prostu rację. Jego kondycja była do dupy. Z rozpaczą patrzył na licznik na wyświetlaczu. Minuty płynęły tak powoli, że miał wrażenie, że czas za chwilę się zatrzyma a on utknie w tej chwili na wieki.
Dziesięć minut jednak w końcu minęło a on zdyszany zszedł z bieżni. Chciał otrzeć czoło koszulką, ale wówczas odsłoniłby tors. Ostatecznie zrobił to nadgarstkiem i spojrzał wyczekująco na Pana.
- Dobrze. Teraz coś na wytrzymałość.
Drake rozłożył zwiniętą matę pośrodku pomieszczenia.
- Przysiady, pompki i brzuszki. Po trzy serie z dwunastoma powtórzeniami każde - wyliczył rozbawiony coraz bledszą twarzą swojego chłopaczka.
Przecież to były podstawowe, proste ćwiczenia. Za dwa tygodnie będzie je robił na rozgrzewkę.
- No dalej, na co czekasz? - ponaglił go, gdy wciąż stał jak słup soli. - Potem zobaczymy, jak radzisz sobie z podnoszeniem ciężarów - uprzedził zawczasu, wskazując stojak z hantlami.
Blondyn poczuł, że świat zaczyna mu się kręcić przed oczami, ale wiedział, że Drake mu nie odpuści, a jeśli zacznie skamleć może jeszcze dołożyć mu dodatkową serię tych morderczych ćwiczeń. Z duszą na ramieniu zabrał się za przysiady, przez które mięśnie ud zamieniały się w kamienie. A przynajmniej tak to odczuwał. Pompek zdołał wykonać jedynie pięć nim padł plackiem na macie, gdy ręce odmówiły posłuszeństwa. Sądził, że Drake ukaże go w jakiś sposób, ale on tylko się zaśmiał, stwierdzając, że od czegoś trzeba zacząć. Z brzuszkami też miał problem. Poobijane żebra nie chciały współpracować. Stękał przy każdym podniesieniu, jakby miał wyzionąć ducha.
Drake stał nad nim, obserwując każdy jego ruch. W jego oczach widać było surowość, ale też coś na kształt zadowolenia. Dręczenie go w ten sposób też sprawiało mu przyjemność? Cholerny sadysta. Mick warknął w myślach, coraz bardziej wściekły. I chyba tylko ten gniew pchał go naprzód. W spojrzeniu mężczyzny dostrzegał rzucane mu wyzwanie. Musiał dać sobie z tym radę. Musiał mu udowodnić, że się myli!
Podczas trzeciej, ostatniej serii, mało się nie rozpłakał. Zaczęło mu się robić niedobrze a płuca paliły żywym ogniem. Ale dokończył ćwiczenia. Nawet wykonał te cholerne pompki. Co prawda w damskim stylu, przez co jego ego nieco ucierpiało, ale zrobił to i tylko to się liczyło. Drake pomógł mu pozbierać się z podłogi, mało delikatnym szarpnięciem za ramię. Chyba zniecierpliwił się jego niezgrabnym gramoleniem się z maty, które celowo przeciągał, żeby złapać oddech. Pchnął go w stronę ławeczki, na której usiadł okrakiem.
- Dopiero zaczynamy a ty już masz dość? - brunet spytał z nieukrywaną pogardą w głosie.
Mick zacisnął zęby, żeby mu nie odpyskować. Zamiast tego poprosił o wodę. Drake podał mu szklankę i parsknął śmiechem, gdy chłopak powąchał ją podejrzliwie. Czy naprawdę oczekiwał, że poda mu afrodyzjak, żeby stał mu podczas ćwiczeń? W sumie... Może i kiedyś tak zrobi. Albo zamocuje na ławeczce dildo i każe mu je ujeżdżać, gdy sam będzie ćwiczył? Oblizał się na samą myśl. Musi wypróbować to w przyszłości, ale teraz pora, by wrócili do treningu.
- Koniec przerwy.
Odebrał opróżnioną szklankę i wręczył chłopakowi dwukilowe hantle.
- Zaczniemy od piętnastu powtórzeń i zobaczymy co dalej – stwierdził.
Samemu zdjął ze stojaka hantle o podobnej wadze i pokazał blondynowi jak ma wykonać poprawnie ćwiczenie. Kiedy stękał i jęczał, odliczając każde uniesienie ciężarka, jakby co najmniej dźwigał górę, Drake postanowił dołączyć. Głownie żeby posyłać mu pełne politowania spojrzenia, gdy sam zdawał się kompletnie nie odczuwać podnoszonego ciężaru, ale zranioną rękę chyba też powinien rehabilitować, prawda? Ile dni bezczynności minęło? Jeden, czy dwa? A już nie potrafił tego znieść. Był przyzwyczajony do ciągłego ruchu i natłoku zajęć.
Mick nie miał bladego pojęcia, jak przetrwał tę piekielną godzinę. Czuł się jakby jego ciało było z ołowiu. Leżał na ławeczce i dyszał jak spracowany wół, gdy Drake odkładał sprzęt na miejsce i wyłączał muzykę.
- Nie sądziłem, że jest z tobą aż tak źle - skwitował złośliwie.
Mick nie powstrzymał się przed obrażonym prychnięciem. Z trudem natomiast przełknął słowa, które wręcz cisnęły mu się na usta. Chciałby kazać Panu iść się walić! Usiadł z wysiłkiem a na jego twarzy odmalował się niepokój. Przez rękaw koszulki Pana przesączała się krew, czego ten zdaje się jeszcze nie dostrzegł. Wskazał więc na nią drżącą od wysiłku ręką.
- Chyba... pan krwawi, sir - zauważył ostrożnie.
Drake spojrzał na swoje ramie i zaklął wściekle. Zdjął t-shirt przez głowę i obejrzał opatrunek, przesączony jego posoką.
- Pieprzony Kenji, nie potrafi wykonać dobrze swojej roboty - warknął rozjuszony.
Dlaczego ten cholerny dupek zawsze musiał mieć rację? Powinien był się oszczędzać, ale nie, po co słuchać zaleceń swojego wkurwiającego lekarza, prawda? Przecież tylko skończył jakąś tam medycynę. Chociaż nie, wróć. Kenji jej nie skończył, ale był pieprzonym fanatykiem jeśli chodziło o sprawy związane z medycyną. Musiał przyznać, że facet był niemal chodzącą encyklopedią chirurgiczną.
Wywrócił oczami, widząc jak Mick wsunął złączone dłonie między kolana i skulił się z przestrachem. No tak, przecież właśnie wyładował się na szklance, która przeleciała przez pomieszczenie, kończąc swój kruchy żywot na ścianie. Ale bez przesady. Przecież nie zamierzał go bić, tylko dlatego, że sam zrobił coś głupiego. Uśmiechnął się jednak złośliwie, gdy pewna myśl mu zaświtała.
- Idź wziąć prysznic i przebierz się w stój pielęgniarki. Załóż koronkowe stringi i pończochy. Masz piętnaście minut - rozkazał stanowczo, głosem tak zimnym, że chłopaka przeszedł dreszcz.
Blondyn zerwał się z ławeczki, wbrew wycieńczonemu ciału i pobiegł na górę. Umył się w mgnieniu oka i owinięty ręcznikiem w biodrach stał bezmyślnie przed drzwiami pokoju zabaw.
Pan kazał mu przebrać się w ten pudrowo różowy kostium z idiotycznym czepkiem, ale musiał po niego wejść do tego koszmarnego pomieszczenia, przesiąkniętego zapachem trawy cytrynowej. Panel świecił się na zielono, więc drzwi były otwarte. Widział Drake'a w salonie, ale nic nie stało na przeszkodzie, żeby tu do niego przyszedł. Ale czy będzie chciał zabawiać się z nim, gdy był w takim stanie? Przecież chce jedynie żeby zmienił mu opatrunek. Nic trudnego.
Westchnął w końcu ciężko. Jeśli Pan będzie miał kaprys, żeby go przelecieć to zrobi to tak czy siak. Miejsce też nie miało znaczenia. Nacisnął więc powoli klamkę i uchylił drzwi. Treść żołądka momentalnie podeszła mu do gardła, gdy poczuł ten charakterystyczny zapach. Wsunął się do pokoju o purpurowych ścianach i rozejrzał ostrożnie. Sztuczne członki prężyły się dumnie w swoich gablotach a wszelkie narzędzia wisiały swobodnie na ścianach. Tak samo ja meble rodem z horrorów stały grzecznie w kącie, gdzie ich miejsce. Mimo to czuł jak wzbiera w nim panika. Nogi trzęsły się przy każdym kroku i obolałe po wysiłku mięśnie nie miały z tym nic wspólnego.
Drzwi szafy, w której znajdowały się jego seksi fatałaszki, skrzypnęły cicho, gdy je otwarł. W pośpiechu odnalazł właściwe elementy garderoby i założył je bez szemrania. Miał nieco problem z zamocowaniem czepka, przez co zsuwał się z jednej strony, ale miał to gdzieś. Musiał opuścić to miejsce jak najszybciej. Zamknął kopniakiem szafę, wciągając ostatnią pończochę i kuśtykając, by ją poprawić, wyszedł na korytarz. Dopiero tam poczuł się znów spokojny, oddalając się od drzwi obitych skórą.
Zszedł do salonu, gdzie Drake przygotował już apteczkę i popalał papierosa. Widząc go uśmiechnął się cynicznie, wyjątkowo zadowolony z siebie. Zły humor chyba momentalnie mu minął, gdy zobaczył swojego chłopaczka w tym seksownym wydaniu. Mick nerwowo zaciągał kusy uniform, żeby przysłonić obnażone pośladki, choć niewiele to pomagało. W końcu się poddał. Co niby miał do ukrycia przed mężczyzną, który pieprzył go na wszystkie możliwe sposoby?
Zdjął Drake'owi przesiąknięty opatrunek i korzystając z jego instrukcji ostrożnie oczyścił brzeg rany. Szwy zdawały się być nienaruszone, ale Pan i tak kazał mu być delikatnym. Słysząc to miał ochotę wpakować mu w ranę całą butelkę spirytusu. Pokiwał tylko głową i tak skupił się na swoim zadaniu, że nie zauważył, że brunet złapał go za pośladek i miętosił go zadowolony. A może po prostu tak przywykł już do ciągłego napastowania, że nie robiło mu to różnicy. Kiedy zorientował się w sytuacji, jego jedyną odpowiedzią było zmęczone spojrzenie.
Drake pomyślał, że może zbyt ostro przeorał go na siłowni? Przez makijaż, który dzieciak miał w tamtej chwili wciąż na twarzy, trochę zapomniał jak był zmaltretowany. Teraz, po prysznicu, znów mógł podziwiać jego podbite oczy i otarcie na brodzie, które chyba zyskał gdy rzucił nim wczoraj na stół. Może pozwoli mu odpocząć do wieczora? Zastanawiając się nad tym wciąż bawił się jego mięciutkim, sprężystym pośladkiem dopóki nie skończył go opatrywać. I to w samą porę, bo właśnie przywieźli obiad, który zamówił, gdy młody się kąpał.
Nie miał jednak zamiaru kiwnąć choćby palcem. Mick musiał posprzątać apteczkę i zająć się obiadem, który przyniesiono w eleganckich pudełkach. Sądził, że może chociaż posiłek przebiegnie we względnej normalności, ale nie. Drake posadził go na swoich kolanach, zmuszając do siedzenia na nim okrakiem. Słodki uniform pielęgniarki podwinął się, ukazując jego członka, ledwo mieszczącego się w koronkowych majteczkach. Uścisk na pośladkach wznowił się, gdy Pan to zobaczył.
- Nakarm mnie maleńka - rozkazał z rozbawieniem.
Chłopak sięgnął bez sprzeciwu po pojemnik i pałeczki. Gdy odkrył wieczko jego oczom ukazało się curry z warzywami i kurczakiem. Kawałki mięsa w sosie przypomniały mu puszkę psiej karmy, którą zmuszony był kiedyś zjeść. Jedzenie pachniało przepysznie a mimo to żołądek zwinął mu się w supełek. Może to przez irytacje, która nim targała? Postanowił sobie, że będzie posłuszny, ale jego bierność zdawała się nakręcać tego chorego zboka. Zupełnie jakby testował do czego może się posunąć, nim Mick eksploduje. O nie, jego niedoczekanie. Pomyślał buńczucznie. Nie zamierzał przegrać tej ich małej rozgrywki, którą prowadzili chyba tylko w jego głowie. Może i był głupio uparty, ale jeśli coś sobie postanowił to tego się trzymał. Poprawił się nieco na kolanach mężczyzny.
- Tak, sir. Smacznego - odezwał się cicho i nabrał odrobinę jedzenia pałeczkami.
Drake obserwował go uważnie, gdy wkładał mu je do ust, jakby w obawie, że wepchnie mu je w gardło. Ależ chciałby to zrobić. Z trudem trzymał w ryzach mimikę twarzy.
- Mmm pycha.
Drake oblizał się i otwarł znów usta z wyczekiwaniem. Mocniejszym ściśnięciem tyłka popędził blondyna, który zdawał się zawiesić na moment. Ocknął się od razu, odwracając wzrok nieco zarumieniony i wrócił do karmienia go. Starał się nie robić tego zbyt ponaglająco, choć chciał jak najszybciej zakończyć tę scenę. Mężczyzna uśmiechnął się cynicznie, dostrzegając jak główka młodzieńczego członka wyjrzała wesoło z koronkowej bielizny. Czyżby się podniecał? Uznał to za zabawne.
Kiedy skończyli obiad, bo kazał blondynowi częstować się w trakcie swoją porcją, przesunął dłonie wyżej, na jego biodra. Mick wyglądał na znużonego, ale w tej chwili wyprostował się jak struna. Jego penis drgnął nerwowo. Może pomyślał o tym, że teraz go tu zerżnie? Wbił palce w miękkie ciało rozważając taką opcję. Jednak zdjął go z kolan i kazał posprzątać ze stołu i włączyć sobie telewizor. Później zaparzyć kawy. Nawet odpalić papierosa, czy wyłuskać cholerne tabletki z opakowania, które przecież leżało mu pod nosem na niższej półce stolika. Wystarczyło wyciągnąć po nie rękę.
Chłopak pół dnia wykonywał podobne polecenia bez słowa skargi, choć jego cierpliwość sięgała już limitu. Dobrze, że ten dupek nie kazał mu jeszcze przeżuć sobie tego obiadu. Kiedy wybiła dwudziesta zażyczył sobie kąpieli. Oczywiście w jej trakcie Mick musiał umyć go od stóp do głów, wytrzeć księciunia ręcznikiem a nawet założyć mu bokserki na tę jego leniwą dupę. Czy nie mógł już go po prostu przelecieć, zamiast tak się nad nim pastwić? Mógłby mu nawet obciągnąć. To czekanie, na to czego Pan wreszcie zażyczy sobie w zamian za poranną dobroć, było frustrujące.
Wręcz odetchnął, gdy Drake przylgnął do niego, gdy wyciągał korek z wanny, wypinając się odrobinę, by go dosięgnąć. Złapał go za biodra i przycisnął jego tyłek do swojego krocza, ocierając się o jędrne pośladki.
- No nareszcie - blondynowi wymsknęło się nieoczekiwanie.
Zaklął w myślach i zerknął niepewnie przez ramie. Drake uśmiechał się niemal od ucha do ucha.
- Aż tak stęskniłeś się za moim kutasem w dupie? - spytał ordynarnie.
Mick przygryzł dolną wargę, co ten najwyraźniej źle zinterpretował, bo przyparł go mocniej do wanny, niemal przewieszając przez jej obrzeże.
- Miejmy to już za sobą... - wymruczał kolejne nieprzemyślane słowa.
Czy on się nigdy nie nauczy trzymać tej jadaczki zamkniętej?! Drake chwycił go boleśnie za włosy i wyprostował.
- Za sobą powiadasz? - warknął mu do ucha. – A chciałem dziś być dla ciebie miły - stwierdził z udawanym żalem i pchnął chłopaka w stronę drzwi.
Mick rozumiał, że jest na przegranej pozycji, więc od razu skierował się na górę. Modlił się tylko o to, by Pan nie używał dziś straszliwego, dentystycznego fotela ani żadnych igieł. Ani wody. Ani przesadnie dużych zabawek. Ani pejczy... Kogo on chciał oszukać? Nie chciał znów znaleźć się z mężczyzną sam na sam w purpurowym pokoju. Widząc obite skórą drzwi na końcu korytarza poczuł jak oczy wypełniają mu się łzami. Nie miał na to sił. Nie wytrzyma kolejnej chorej gry tego zboka.
- Na lewo.
Spojrzał przez ramię, zaskoczony poleceniem. Miał skręcić w lewo? Ale tam była... sypialnia Pana. Zawahał się, ale wszedł do środka. Cokolwiek miało go tu spotkać, z pewnością nie będzie gorsze niż pokój zabaw.
Drake wyminął chłopaka i usiadł w łóżku, podpierając plecy poduszką. Popatrzył na niego wyczekująco, ale ten chyba nie rozumiał jego subtelnej aluzji. Zdjął więc bieliznę i rzucił ją na podłogę. To wciąż nie wywołało w nim żadnej reakcji. No może poza wytarciem w nadgarstek uroczo załzawionych oczu.
- Długo zamierzasz tam tak stać? Do wszystkiego mam ci dawać instrukcje? - popędził go w obawie, że zdąży się tu zestarzeć, zanim Mick podejmie jakąkolwiek akcję.
Chłopak wreszcie się ruszył i wszedł na łóżko na czworaka. Ujął jego członek i postawił go kilkoma wprawnymi ruchami. Pochylił się, zamykając żołądź w swoich gorących ustach. Jeśli myślał, że pozwoli mu się tak łatwo wyłgać to był w ogromnym błędzie.
- Lubrykant jest w szafce nocnej Mick'i - w jego niskim od podniecenia głosie wybrzmiał rozkaz.
Chłopak podniósł się niechętnie, otworzył szufladę nocnej szafki i wyciągnął tubkę lubrykantu. Tym razem chociaż nie był rozgrzewający a zwykły, na bazie wody. Nawilżył nim członek Pana i swój tyłek, nie licząc na to, że mężczyzna pomyślałby i o jego wygodzie. Gdy skończył, Drake złapał go za biodra i pociągnął na siebie, wymuszając na nim, by usiadł na jego penisie.
Mick zamknął oczy, próbując ignorować falę bólu, która go zalewała. Jego dupka po prostu nie miała chwili wytchnienia, by do końca się wygoić. Ciągle była poobcierana i zmaltretowana. Pan nie pozwolił mu nawet przywyknąć do swojej wielkości, czy się rozluźnić. Od razu zaczął poruszać biodrami, podrzucając go na sobie i wymuszając na blondynie, by dostosował się do jego tempa.
Pociągnął go na siebie, nie dając mu żadnej chwili na złapanie oddechu. Mick zacisnął zęby, gdy Pan wszedł w niego gwałtownie, głęboko ignorując jego obtarty odbyt. Ból był nie do zniesienia, ale wiedział, że nie ma wyboru. Nie miał dokąd uciec. Nie miał jak się bronić a jeśli tylko by spróbował sytuacja jeszcze by się pogorszyła. Musiał spełnić każde żądanie swojego Pana.
Drake zaczął poruszać się w nim, jego ruchy były brutalne i bezlitosne. Mick czuł, jak łzy napływają mu do oczu, ale starał się je powstrzymać. Drake jednak zauważył to a jego uśmiech stał się jeszcze bardziej drapieżny. Zaczął przyspieszać, ignorując jęki bólu wydobywające się z ust blondyna.
- Płacz, Mick'i. Pokaż mi, jak bardzo cię boli - syknął, jeszcze mocniej przyciskając go do siebie, gdy był w nim cały.
Blondyn nie mógł już dłużej powstrzymywać łez. Szloch wyrwał się z jego drżących ust. Wiedział, że nie zobaczy w szarych oczach mężczyzny nawet krzty litości. Wręcz przeciwnie. Jego płacz wyraźnie jeszcze bardziej go podniecał.
Drake czerpał sadystyczną przyjemność z widoku swojego zniewolonego pieska, który był całkowicie bezradny i zdany na jego łaskę. Każdy jego ruch sprawiał Mick'owi niewyobrażalny ból, ale Drake nie przestawał. Zamienił się z nim tylko miejscami, tak, że teraz blondyn leżał na poduszkach, rozkładając przed nim nogi. Zaciskał je desperacko na jego bokach, ale to nie zdawało się na nic. Przyszpilił mu ręce do pościeli, chwytając za nadgarstki i rżnął w najlepsze. W tej pozycji mógł wejść w niego po same jaja. Uczucie zaciskających się mięśni chłopaka było wręcz fenomenalne.
- Jesteś moją własnością, Mick'i. Mogę robić z tobą, co tylko zechcę i kiedy zechcę - mówił chrapliwie, przez ogarniające go podniecenie, wciąż gwałtownie wchodząc i wychodząc z niego.
- Płacz głośniej, to tak kurewsko podniecające - zażądał, unieruchamiając mu ręce nad głową i wiążąc je porzuconym krawatem do metalowej ramy łóżka.
Mając wolne ręce chwycił go pod kolanami i rozwarł mu nogi, które zaczęły mu przeszkadzać. Mick czuł, jak jego ciało drży od bólu, a umysł ogarnia rozpacz. Nie miał już siły walczyć ani się opierać. Wszystko, co mógł zrobić, to przetrwać tę torturę, mając nadzieję, że skończy się jak najszybciej. To było tak żałośnie niewiele.
Drake trzymał go mocno, wykorzystując swoją siłę, by narzucić swoje tempo i brutalność. Każde ostre pchnięcie było dla chłopaka koszmarem, ale dla bruneta był to wyraz pełnej kontroli i dominacji. Jego oddech stawał się coraz szybszy, a oczy błyszczały dziką satysfakcją.
- Spójrz na mnie - rozkazał, chwytając Micka za brodę i zmuszając go do otwarcia oczu. - Chcę widzieć te twoje zielone oczka.
Blondyn spojrzał na niego przez zasłonę łez. Był już na skraju świadomości, więc zdzielił go otwartą dłonią w twarz, by oprzytomniał. Właśnie o tym przedwczesnym mdleniu mówił. Nie pozwoli mu uciec od bólu w słodki niebyt. Jeśli będzie trzeba użyje soli trzeźwiących a w ramach kary będzie pieprzył go całą noc. Jego słodkie skomlenie, pełne rozpaczy rozpalało go do granic.
Drake poczuł, że zbliża się do kulminacji. Jego ruchy stały się jeszcze bardziej szaleńcze, a dłonie zacisnęły się na szyi Micka tak mocno, że prawie zostawiały ślady. Chłopak krztusił się, usiłując krzyczeć. Próbował wić się, by uciec. Wbił stopy w materac, próbując zrzucić go z siebie, odwrócić się na bok. Zrobić cokolwiek, byle ten ból już się skończył.
Mężczyzna doszedł w końcu w jego zmaltretowanym wnętrzu. Kropelki potu spływały mu z twarzy, gdy łapał oddech, uśmiechając się błogo. Poruszył jeszcze kilka razy biodrami, powoli, by wycisnąć te ostatnie kropelki orgazmu. Wzdychając opadł na łóżko, dyszał ciężko. Zerknął na swojego pupilka. Chłopak drżał z wyczerpania i bólu a łzy wciąż ciekły mu po policzkach. Dotknął jednego z nich, ścierając kciukiem słone krople z bladej skóry.
- No nie płacz już. Świetnie się spisałeś - pochwalił go, głaszcząc po policzku z udawaną czułością. - Zasłużyłeś na odrobinę własnej przyjemności - stwierdził, uśmiechając się na widok nowych śladów, jakie na nim zostawił.
Chłopak zdawał się być na tyle zamroczony, że nawet go nie słyszał. Pozwolił mu więc złapać oddech i napoił go wodą poprzez pocałunek, przed którym nawet nie próbował się bronić. Rozwiązał mu więc też ręce.
- Czas na nagrodę, Mick'i - powiedział spokojnie, choć jego ton niósł ze sobą niebezpieczną nutę.
Chłopak uniósł się nieznacznie, patrząc na niego z przerażeniem. Jego ciało wciąż pulsowało bólem, a myśl o jakiejkolwiek dodatkowej przyjemności ze strony Drake'a była dla niego nie do zniesienia. Chciał już tylko wrócić do swojego pokoju, z dala od tego sadysty.
- Proszę, Panie, nie trzeba... - zaryzykował błaganie, ale jego właściciel tylko się roześmiał, sprawiając, że w jednej sekundzie poczuł się jak gówno.
Po prostu wyśmiał jego rozpacz.
- Ależ trzeba. Zasłużyłeś - mężczyzna zadrwił z niego, popychając, by położył się z powrotem. – Chcę, żebyś ty też poczuł się dobrze - stwierdził od tak, bezceremonialnie chwytając Mick'a za krocze, zaciskając palce wokół jego członka.
Blondyn wzdrygnął się, czując brutalny dotyk swojego Pana. Ból wciąż przeszywał jego ciało, ale Drake nie miał zamiaru zwalniać tempa.
- Proszę, Panie... – mimo wszystko spróbował jeszcze raz, ale jego słowa rozpłynęły się w powietrzu, gdy brunet zaczął gwałtownie mu trzepać.
- Zamknij się, Mick. To jest twoja nagroda. Ciesz się nią - warknął, przyspieszając ruchy.
Jego dłoń była silna i bezlitosna, a każdy ruch sprawiał Mick'owi więcej bólu niż przyjemności. Pozostało mu tylko zacisnąć oczy i po prostu jakoś to znieść. Potok łez znów zalał mu twarz, gdy umęczone ciało zdradziło go i zareagowało na okrutną stymulację. Tak cholernie tego nie chciał, ale nie miał nad tym kontroli.
- Proszę, przestań... ja tego nie chcę... - wyjęczał, zapominając z tego wszystkiego o należytych formach, ale Drake tylko przyspieszył, uśmiechając się złośliwie.
- Kłamczuszek. Cały aż drżysz z rozkoszy. Czuje jak pulsujesz, zaraz się spuścisz. Tak bardzo ci się podoba - Drake szeptał mu lubieżnie do ucha, liżąc je i podgryzając.
Zacierając granicę między bólem a przyjemnością. Kiedy znalazł się znów nad nim chłopak zaparł się o jego tors, uderzając w niego bezsilnie dłonią zwiniętą w pięść. Jego ciche błagania przerodziły się w desperackie wołanie o litość i krzyki pełne rozpaczy, ale mężczyzna nie zwalniał a mocniej zacisnął palce na jego członku.
W końcu, po kilku minutach tej brutalnej stymulacji, blondyn poczuł, jak jego ciało osiąga punkt kulminacyjny prężąc się i napinając. Orgazm przyszedł gwałtownie, mieszając się z bólem, który przepełniał go całego. Krzyk uwiązł mu w gardle, przykryty zduszonym jękiem. Jego ciało spazmatycznie drżało, a oddech urywał się. Drake obserwował to wszystko z sadystyczną satysfakcją. Czerpał przyjemność z kontrolowania w jego życiu nawet takich aspektów jak orgazm. Miał nad nim całkowitą władzę i upajał się tym.
- Dobry chłopiec - szepnął, gdy Mick opadł na łóżko, wyczerpany i kompletnie złamany.
Leżał bez ruchu, oddychając ciężko, niezdolny do wypowiedzenia nawet słowa. Jego ciało było skrajnie wycieńczone od mieszanki bólu i przyjemności, która została na nim wymuszona. Umysł był skołowany przez co zdawał się nie do końca rozumieć, co się stało, co właśnie się wydarzyło. Drake, zadowolony ze swojej dominacji, wyciągnął się obok niego, wsłuchując się w ciche łkanie, które było dla niego najpiękniejszą muzyką.
Leżeli tak przez kilka minut, aż mężczyzna usiadł, krzywiąc się na widok krwi na opatrunku. Znów będzie musiał go zmienić, znów przeciążył ramię. Zaklął cicho pod nosem, zerkając na dzieciaka, który zdawał się już uspokoić. Pociągał jedynie nosem, patrząc tempo w sufit.
- Możesz już iść - rzucił do niego z nutą satysfakcji w głosie.
Mick spojrzał na niego niepewnie, ale posłusznie zaczął się podnosić, choć jego obolałe ciało protestowało przed najmniejszym ruchem. Z trudem podniósł się z łóżka i, chwiejąc się, wyszedł na korytarz. Drzwi jego pokoju zdawały się być tak daleko, gdy każdy kolejny krok stanowił wyzwanie.
Jego myśli były pełne chaosu, a serce ciężkie. Czemu właściwie chciał być posłuszny temu sadyście? Nawet już nie pamiętał. To przecież miało czemuś służyć. Podparł się ściany, by nie upaść. No tak, Pan miał dzięki temu być dla niego delikatniejszy. Parsknął płaczliwym śmiechem. Ależ to był durny pomysł. Gdy udało mu się wreszcie dotrzeć do pokoju po prostu przewrócił się na łóżko. Po omacku odnalazł poduszkę, w którą wtulił twarz i krzyczał aż do utraty resztek sił.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz