Mick przebudził się wciąż znajdując się w pokoju zabaw. Gapiąc się w ścianę pomyślał, że do końca życia kolor purpury i zapach kadzidła z trawy cytrynowej będzie wywoływał u niego mdłości. Zerknął przez ramie, upewniając się, że jego oprawcy nie ma obok i powoli usiadł, podpierając się nieco drżącymi rękoma. Słysząc metaliczne dzwonienie odruchowo sięgnął do obroży, odkrywając, że zwisa z niej długi łańcuch, przymocowany do ramy łóżka. Wywrócił oczami. Drake skuł go jakby rzeczywiście miał bez tego szansę stąd uciec. Łańcuch był jednak na tyle długi, że spokojnie mógł wstać z łóżka i skorzystać z toalety w łazience, która była ukryta za dyskretnym panelem w ścianie. Gdyby brunet mu jej wcześniej nie pokazał nawet nie podejrzewałby jej istnienia.
Siedząc na toalecie pochylił się, oglądając swoje zmasakrowane paznokcie u stóp. Ten w lewej nodze, który pękł wzdłuż, bardzo bolał a pod płytką zebrało się sporo krwi. Z resztą jak przy pozostałych. Zapewne wszystkie mu odpadną a na ich miejsce wyrosną nowe. Mruknął z odrazą, opierając czoło o kolana. Właśnie poczuł, jak wypływa mu z tyłka lubrykant zmieszany ze spermą. Już wolałby najgorszą sraczkę od tej oślizgłej mazi. Kiedy skończył, wziął szybki prysznic i wrócił do pokoju.
Teraz, kiedy był w nim sam a umysł nie był otumaniony bólem i strachem, mógł się rozejrzeć odrobinę dokładniej. Nie próbował jednak niczego dotykać a już zwłaszcza dziwnych stojaków i krzeseł, ustawionych w pewnym porządku w najbardziej oddalonym od niego kącie pomieszczenia. Przyglądał się za to zabawkom w gablotach. W połączeniu z narzędziami do bicia, wiszącymi na ścianach, była to iście upiorna kolekcja. Wzdrygnął się, kiedy usłyszał odgłos zwalnianego zamka a drzwi stanęły otworem.
- No wreszcie. Ile można spać? - spytał nieco zirytowany Drake, więc wolał mu nie odpowiadać.
Brunet chyba też wziął prysznic, bo jego skóra nieco lśniła od wilgoci. W przeciwieństwie jednak od niego miał na sobie czarne, opięte bokserki, które uwydatniały ukrytą w nich męskość. Podszedł do niego, uważając na łańcuch, który wił się na podłodze i wcisnął mu w ręce wysoką szklankę z plasterkami cytryny i lodem.
- Wypij - rozkazał.
Mick nieco się skrzywił.
- Wolałbym coś zjeść - przyznał.
W odpowiedzi jego żołądek głośno zaburczał, ale na mężczyźnie nie zrobiło to wrażenia.
- Jak skończymy.
- Co? - spytał zaskoczony jego stwierdzeniem. - To jeszcze nie koniec?
Nawet nie próbował ukryć rozpaczy, jaka w nim wzbierała. Drake prychnął krótkim śmiechem i sięgnął łańcucha, uczepionego do obroży.
- A co, dupka boli? - spytał z przekąsem, przyciągając go szarpnięciem, aż musiał zaprzeć się o jego tors, żeby ich ciała się nie złączyły.
- T-tak... - wyznał odwracając wzrok od zimnych, szarych oczu.
Ich właściciel wyjął mokrą szklankę z jego dłoni i przystawił mu ją do ust. Rozchylił niechętnie wargi i wypił połowę. Resztę dopił sam Drake nim pchnął go na łóżko. Brunet otwarł gablotę, wyjął z niej jedną z zabawek a na jej miejsce odstawił szklankę. Dzierżąc w dłoni różowe dildo, rozmiarem zbliżonym do jego własnego członka, z uśmiechem pełnym podniecenia, uklęknął jednym kolanem na łóżku, zmuszając chłopaka do cofnięcia się w jego głąb. Chwycił łańcuch i kolejnym szarpnięciem powalił go na plecy.
Mick wolał nie protestować i od razu rozłożył nogi. Chciałby mieć to po prostu już za sobą. Żeby Drake wziął to na co miał ochotę i zostawił go w spokoju. Zimny lubrykant, który rozlał mu właśnie na kroczę, wywołał w nim gęsią skórkę. Pan nie musiał przejmować się żadną grą wstępną, by go rozluźnić. Jego ciało wciąż pamiętało jego dotyk sprzed raptem kilku godzin, nim stracił przytomność. Mimo to spiął się, gdy został spenetrowany sztucznym członkiem. Był twardszy od realnego penisa, ale w sumie jakoś łatwiej było mu go znieść. Gdyby tylko Drake nie wiercił nim w jego wnętrzu tak intensywnie. Obracał nim na wszystkie strony, wyjmował i znów wkładał, posuwał go ostro, by zaraz zwolnić do tempa ślimaka.
Już po chwili blondyn musiał przygryzać wargi, by nie wydać z siebie żadnego, upokarzającego odgłosu. Za każdym razem, gdy jego ciało pobudzało się od tego typu zabiegów, tłumaczył sobie, że była to po prostu mimowolna reakcja. I zazwyczaj tak właśnie było, ale chyba nie tym razem. Czuł gorąc w klatce piersiowej a biodra samoistnie unosiły się, jakby dopraszał się o więcej. Po tylu rundach jego ciało nie powinno być do tego zdolne. Tak samo jak prężący się i wystający spod gumki bokserek, penis Drake'a. Przecież ten skurwiel nie jest żadnym nadczłowiekiem, do cholery! Pomyślał zachodząc w głowę, co się z nimi działo. Woda... Uświadomił sobie w jednej chwili. W napoju musiało coś być, dlatego sam się go napił.
Stęknął, nagle odwrócony na brzuch. Drake zapiął mu nad kolanami skórzane obręcze z metalowymi oczkami. Przewlókł przez nie łańcuch, którym i tak był już skuty i używając nieco siły, rozkraczył mu nogi. Łańcuch zaczepił o ramę łóżka, by nie mógł ich złączyć. Był na tyle długi, że mógł jeszcze spętać mu nadgarstki nad głową. Mick wyglądał teraz jak rozpłaszczona żaba. Przez poduszkę wepchniętą pod brzuch, wypinał pięknie tyłek.
Drake uderzył go kilka razy dłonią w nagie pośladki i zaśmiał się, kiedy dildo wypadło spomiędzy nich. Wepchnął je tam z powrotem i dołożył jeszcze dwa swoje palce, którymi dodatkowo rozciągnął jego odbyt.
- Zrobisz sobie krzywdę, jeśli będziesz się tak spinał Mick'i - ostrzegł z rozbawieniem w głosie.
Nim chłopak zdążył odpowiedzieć zsunął z siebie bokserki i przystawił członek do jego słodkiej dziurki. Uśmiechnął się szeroko, gdy dzieciak spojrzał na niego przez ramie z niedowierzaniem.
- No nie patrz tak, zmieści się - zapewnił, wpychając się w to samo miejsce, w którym tkwiła już zabawka.
Mick instynktownie zacisnął mięśnie, ale nie stanowiły one specjalnej przeszkody. Jedynie, tak jak uprzedzał, sam zadał sobie sporo bólu. Wszedł w niego do końca i aż sapnął z przyjemności. Było tak cudownie ciasno, zupełnie jakby posuwał dziewiczy tyłek.
Chwycił go za biodra i poprawił jego ułożenie, bo blondyn próbował się od niego odsunąć. Nie mógł co prawda złączyć nóg, ale wciąż mógł wić się na atłasowej pościeli niczym robak. Mężczyzna postanowił, w swej niezmierzonej wielkoduszności, dać mu kilka chwil na przywyknięcie do nowego doznania. Otwarł przy tym tubkę lubrykantu i wycisnął jego sporą ilość w miejsce złączenia ich ciał. Zebrał spływający nadmiar dłonią i sięgnął do krocza swojego pieska. Ten wygiął nieco plecy, wypuszczając z zębów poduszkę, którą najwyraźniej gryzł, chcąc stłumić rozkosz, albo rozpacz. Niepotrzebne skreślić.
Pieszcząc jego przyrodzenie sięgnął pod poduszkę po porzucony tam pierścień erekcyjny z funkcją wibracji. Założył go na sztywny członek chłopaka, by zabawa nie skończyła się zbyt prędko i poruszył się w jego wnętrzu.
Seria płaczliwych jęków, która wydobyła się z jego gardła, pobudzała go lepiej niż specyfik, który dodał do wody z cytryną. Wyciągnął dildo z dupki swojego pieska, by zmienić jego umiejscowienie. Zaaplikował mu je na powrót, ale tym razem znajdowało się powyżej jego członka i mógł oprzeć jego przyssawkę o swoje podbrzusze. Dzięki temu, kiedy poruszał biodrami, zabawka również była wprawiana w ruch. Zupełnie jakby Mick'a pieprzyły jednocześnie dwie osoby.
Kiedy opór zaciśniętych mięśni nieco zelżał mógł przyspieszyć. Wbijał się w jego ciasny tyłek z impetem, nie zamierzając ukrywać jak samemu jest mu dobrze. Zostawił w spokoju uwięziony członek i skupił się już tylko na penetracji. Wypróbował nawet kilka pozycji, obracając chłopakiem jak kukiełką, na co ten nie mógł zareagować, z racji zastosowanych na nim więzów.
Gdy Mick stał na czworakach jego nogi drżały a z ust kapała ślina. Przełknął jej nadmiar i pociągnął nosem. Jego umysł zalewała przyjemność, która odbierała mu zdrowy rozsądek. Nie potrafił już tłumić w sobie tych upokarzających jęków i krzyków. Czuł się, jakby był gwałcony przez orka, jak w tych zboczonych, japońskich komiksach, które pokazywał mu kiedyś Kyleb. Pierwszy lęk, że pęknie mu zwieracz, poszedł w niepamięć. Narkotyk otumaniał go. Chciał tylko więcej przyjemności i spełnienia, które jednak nie nadchodziło, z uwagi na ściskający jego genitalia gadżet. Szarpnął rękoma, ale łańcuch nie ustępował. Mało tego. Jego charakterystyczne, metaliczne pobrzękiwanie zdawało się jeszcze mocniej go rozpalać. Tak jak ucisk obręczy na kończynach, gdy się szamotał.
Świadomość, że jest całkowicie zdany na łaskę swojego oprawcy, wywoływała mrowienie w jego kroczu. Co prawda i tak od dawna był skazany na jego dominację, ale krępowanie było bardzo fizycznym tego objawem. W normalnej relacji, takie praktyki wymagały ogromnej dozy zaufania między partnerami, ale tu nie było na to miejsca. Liczyła się tylko przyjemność jego pana.
Nagle poczuł, jak mężczyzna przyspiesza a po kilku pchnięciach spuszcza się głęboko w jego tyłku. Drake opadł na niego, przygniatając go spoconym torsem do pościeli i dyszał mu wprost do ucha.
- Kurwa, ale to było dobre... - wysapał, podnosząc się z wysiłkiem.
Wycofał się z niego, ale dildo pozostawił a nawet poruszał nim powoli. Po o wiele agresywniejszym tempie, Mick czuł dziwny niedosyt. Na szczęście mężczyźnie nie potrzeba było wiele czasu, by znów stał gotowy na baczność. Odwrócił blondyna z powrotem na plecy i uśmiechnął się lubieżnie, widząc jak jego członek ocieka preejakulatem. Zebrał go odrobinę palcami i oblizał je ze smakiem.
- Teraz zadbamy o twoje spełnienie - stwierdził, wkradając się w jego rozgrzane i wilgotne wnętrze.
Blondyn wydał z siebie przeciągły, długi jęk. Znów szarpał się zapalczywie w więzach, gdy pan odnalazł pilocik i włączył wibracje w pierścieniu erekcyjnym. Zaciśnięcie się jego zwieraczy było niesamowitym doznaniem w już i tak ciasnej dziurce. Szarpnięciem za rozkraczone nogi przyciągnął go bliżej siebie i poruszając się w nim z morderczą powolnością, agresywnie masturbował jego niemal bordowy penis. Całe ciało Mick'a drżało, dopraszając się finiszu, którego nie chciał mu dać. Gnębił główkę jego penisa, pocierając ją o wnętrze dłoni, aż dzieciak krzyczał, błagając, by pozwolił mu się już spuścić. Bo orgazmów miał już najpewniej kilka, zważywszy jak entuzjastycznie pulsowało jego wnętrze. Ale suchy orgazm był, jak widać, niewystarczający.
- Oho, mój napalony piesek, chce wystrzelić białym soczkiem dla tatusia? - zagadnął z rozbawieniem.
Mick obrzucił go zdesperowanym spojrzeniem, wypychając biodra w jego stronę, by mocniej się na niego nadziać.
- Yes, daddy! Please let me cum! - wykrzyczał, z tego wszystkiego myląc języki, ale Drake i tak doskonale go rozumiał.
I jego znajomość angielskiego nie miała tu nic do rzeczy. Tak prosty komunikat nie wymagał tłumaczenia. Nie przestając pieścić żołędzi wsunął palec pod pierścień i jeszcze kilka chwil się z nim droczył, nim go zdjął. Mick napiął każdy mięsień w ciele, otrzymując wreszcie upragnione spełnienie. Odwrócił głowę, gdy sperma wystrzeliła mu na twarz, bo mężczyzna specjalnie tak nakierował jego umęczony penis, by do tego doszło. Ale Drake też chciał skończyć jeszcze jeden raz.
Uklęknął nad twarzą blondyna i chwytając go za włosy zmusił, by wziął go w usta. Ten był tak skołowany, przeżywając jeszcze ostatnie skurcze silnego orgazmu, że nie potrafił skupić się na robieniu mu loda. Ale, na jego szczęście bądź i nie, brunet nie potrzebował specjalnej stymulacji. Sam dopomógł sobie ręką, w kulminacyjnym momencie i doszedł mu na podniebienie. Gorąca sperma spłynęła mu wprost do gardła, więc jedyne co mógł zrobić to po prostu ją połknąć, jeszcze chwilę liżąc i ssąc na zmianę wiotczejący organ.
Drake wydawał się cholernie zadowolony, gdy opadł na drugą poduszkę i łapał oddech. Wytarł przy tym spoconą twarz w róg pozaciąganego i poplamionego ich wydzielinami prześcieradła. Była to chyba jedyna część, która pozostała czysta. Westchnął po chwili głęboko i usiadł, klepiąc swojego pieska po policzku, by jeszcze nie odpływał.
- Idę do pracy. Ty na razie tu zostajesz. Dziś przychodzi ekipa do mycia okien - zakomunikował, wstając z łóżka.
Wyciągnął z szafki butelkę wody i pociągnął z niej kilka łyków. Resztę zostawił Mick'owi.
- Pokój jest dźwiękoszczelny, ale nie radze ci wzywać pomocy - ostrzegł, puszczając mu oczko.
Blondyn patrzył na niego z na wpół przymkniętych powiek. Wyglądał na tak wycieńczonego, że nawet, gdyby płonął żywcem, nie byłby w stanie odezwać się słowem. Mimo to wolał go uświadomić o możliwych konsekwencjach. Uwolnił go jeszcze od łańcucha i okrył cienką, atłasową kołdrą. Chłopak już spał, gdy opuszczał pokój.
Mick przespał kilka godzin, ale nawet, gdy już się obudził, nie miał ochoty ruszyć nawet palcem. Czuł się wykończony jak po przebiegnięciu maratonu. Widząc jednak w jakim syfie leży zebrał wszystkie siły i poszedł umyć się po raz kolejny. Tym razem znalazł w łazience ubranie i czystą pościel z liścikiem, by ją przebrał. Wolał zrobić to bez szemrania, skoro miał spędzić w zamknięciu niewiadomą ilość czasu. Wolał leżeć na czystym prześcieradle, co też zaraz zrobił, choć musiał walczyć z sennością.
Zerknął niemrawo na telefon leżący na poduszce. Urządzenie wibrowało a ekran migotał. Mick westchnął cicho i odebrał, nie patrząc na wyświetlany numer. Przecież mogła dzwonić tylko jedna osoba.
- Tak, sir? - spytał, modląc się w duchu, żeby nie zażyczył sobie kolejnego pokazu na żywo, jak kiedyś w salonie.
- Ekipa od okien skończyła, więc możesz już wyjść. Za chwilę otworze ci drzwi - Głos w słuchawce był dziwnie oschły, jakby pan nie mógł mówić zbyt swobodnie.
Zamek rzeczywiście został zwolniony. Mick'owi nie trzeba było dwa razy powtarzać. Nie marzył o niczym innym, jak o wydostaniu się z tego zboczonego pokoju. Gdy wyszedł na korytarz pomyślał, że podziękuje, ale Drake go ubiegł, nim zdążył zebrać myśli.
- Nie wrócę dziś na noc. Zdejmuje ci godzinę policyjną, ale nie przyzwyczajaj się. To jednorazowa nagroda.
- Dzię... - odsunął komórkę od ucha. Brunet przerwał połączenie. – ...kuje, sir... - dokończył mimo to i westchnął ciężko.
Po całym dniu spędzonym z tym psychopatą, wizja samotnego wieczoru była więcej niż kusząca. Choć nie miał zbytnio siły by się tym cieszyć. Poszedł do swojego pokoju i kucnął przy biurku, splatając na nim ręce a na nich opierając brodę. Chwilę przyglądał się pająkowi, który siedział nieruchomo w rogu terrarium.
- Co tam mały. Oboje żyjemy w klatce przez czyjąś zachciankę, co? - wyszeptał żałośnie.
Przetarł zaraz palcami zwilgotniałe oczy i wstał, przeciągając się, choć mięśnie go bolały.
- No nic. Trzeba osłodzić sobie to parszywe życie - stwierdził, nienaturalnie ożywiony.
Podlał jeszcze dracenę, którą nazwał Henryk i zbiegł do kuchni, ignorując ból palców u stóp. Wyciągnął na blat wszystkie składniki i zabrał się za czekoladowe ciasto, na które miał ochotę już prawie od tygodnia. Na szczęście Drake nie wykreślił z listy zakupów niczego co na nią wpisał.
Przepis był prosty, więc prędko się z nim uporał. Nim piekarnik się rozgrzał, zdążył też pozmywać wszystko co nabrudził. Kiedy ciasto już się piekło a jego słodki zapach wypełniał apartament, włączył telewizor i znalazł jakiś ciekawy film. Dochodziła już dziewiąta wieczór, ale przecież pan pozwolił mu dziś posiedzieć do późna. Problem stanowiły jednak jego zmęczone oczy. Gdy położył się na kanapie, cały czas musiał walczyć z ciężkością powiek, które opadały na coraz dłuższe ułamki sekund. Nawet nie zorientował się, kiedy owładnęło nim zmęczenie i zasnął.
Nie pospał jednak długo. Obudził go okropny smród spalenizny. Zerwał się z kanapy w oka mgnieniu i dopadł piekarnika. Gdy otwarł drzwiczki buchnął z niego kłąb czarnego dymu. Wyłączył urządzenie i w panice sięgnął po ścierkę, kręcąc nią energicznie niczym wiatrakiem, by rozproszyć gryzący w gardło dym. Kiedy udało mu się to już opanować chwycił ściereczką brzeg blachy i wyjął ją na blat, by ocenić szkody. Ciasto okazało się spalone na węgiel. Miał jeszcze cień nadziei, że może wystarczy oskrobać je z wierzchu a wnętrze będzie w porządku. Szkoda mu było zużytych składników i naprawdę miał ochotę na brownie. Odwrócił foremkę do góry dnem. Chwycił ją ostrożnie przez szmatkę, by wytrząsnąć z niej ciasto, ale zaraz rzucił ją na blat, jak oparzony. No właśnie. Cienki materiał zbyt szybko przepuścił ciepło metalowej foremki i oparzył się w dłoń.
W jednej chwili coś w nim pękło. Wstrzymywane od miesięcy emocje eksplodowały. Otarł niedbale łzy, spływające mu po policzkach i ukrył twarz w dłoniach. Najpierw opadł głową na blat, ale zaraz zsunął się z niego na podłogę. Podkulił nogi, obejmując je rękoma. Płacz zmienił się w przejmujący szloch. Chciałby tylko wrócić do domu, do rodziny i dawnego życia. Nie miał już sił udawać, że daje sobie z tym wszystkim radę. I wcale nie chodziło o jakieś głupie ciasto...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz