Mick starał się stać nieruchomo, kiedy Drake majstrował przy jego członku. Poza całą masą upokarzających ubrań, kupił też kilka zabawek i najwyraźniej miał je zamiar od razu na nim przetestować. Pierścień erekcyjny wyglądał niepokojąco i miał w zestawie niewielki zasilacz, który mężczyzna wsunął mu w pończochę, oraz mały pilocik. Metalowe elementy od razu zdradzały dodatkowe funkcje tego ustrojstwa, ale miał nadzieję, że się myli. Nawet nie chciał wyobrażać sobie bólu, który poczuje, jeśli zostanie porażony prądem w tak wrażliwym miejscu. Swoją drogą, co ten dupek, którego był zmuszony nazywać panem, miał z tym prądem? Kolejny fetysz do pary z maltretowaniem stóp?
Kiedy skończył mu mocować pierścień miał nadzieję, że będzie mógł już wciągnąć majtki na obnażony tyłek. Jakie by nie były, wciąż cokolwiek zakrywały. W przeciwieństwie do stringów, które leżały obok mężczyzny i odznaczały się na białej kanapie. Kiedy już sięgał, by podciągnąć koronkowe, słodkie majteczki Drake chwycił go za nadgarstek.
- Jeszcze nie skończyłem - oznajmił i pociągnął go gwałtownie na siebie.
Mick znalazł się nieoczekiwanie na jego kolanach, przewieszony przez nie jak mały chłopiec, gotowy odebrać kilka klapsów od ojca. Chwycił się brzegu kanapy, chcąc się podnieść, ale ten przytrzymał go za kark, uniemożliwiając to. Mógł tylko przekręcić głowę w bok i obserwować kątem oka jego poczynania. Brunet sięgnął po pudełko ze stołu i z zadowolonym uśmieszkiem odpakował zawartość. Okazała się nią być zatyczka analna w kolorze pastelowego różu, z ładnym, ale sztucznym diamentem. Aż jęknął na ten widok. Tak jak przypuszczał, zabawka od razu została nawilżona lubrykantem o zapachu wiśni i znalazła się w jego tyłku. Nie była specjalnie dużych rozmiarów, ale i tak czuł dyskomfort. I to nie tylko z powodu obcego ciała w takim miejscu. Lubrykant był jednym z tych rozgrzewających, które niespecjalnie nadawały się do analnych zabaw i po prostu cholernie palił.
Drake klepnął go kilka razy w pośladki, na których na moment zacisnął dłoń i dopiero pozwolił mu wstać. Mick natychmiast pozbierał się z jego kolan i wciągnął bieliznę, krzywiąc się okrutnie. Poprawił białą pończochę, która nieco się zsunęła i otrzepał podwiniętą sukienkę.
- Teraz, gdy wszystko jest na miejscu, możemy przejść dalej, moja droga - brunet zagadnął wstając z kanapy i rozglądając się za czymś.
Odkopał ze sterty ciuchów pilocik przypominający brelok, sterujący zabawkami i z zadowoleniem zakręcił nim na palcu. Zlustrował chłopaka kilka razy i zaśmiał się z niedowierzaniem.
- Nie mogę się na ciebie napatrzyć maleńka. Wyglądasz jak słodka pokojóweczka - wyznał, oblizując lubieżnie wargi.
Miał ochotę wziąć go już teraz, ale przeciąganie momentu spełnienia było równie podniecające. Wściekłość malująca się na twarzy jego zwierzaczka, której ten nie był w stanie ukryć, też była zajebista. Właśnie takiego go chciał. Posłusznego jedynie z pozoru a wewnątrz wręcz kipiącego ze złości.
- Możesz tak do mnie... Może pan mnie tak nie nazywać, sir? - poprosił właśnie, poprawiając się ładnie, gdy tylko chwycił pilocik w dłoń z zamiarem jego użycia.
Złapał go za obrożę i przyciągnął do siebie, patrząc mu ostrzegawczo prosto w oczy.
- Jeśli zechcę będę cię nazywał kupą gówna - warknął mu prosto w twarz. – A teraz jazda do kuchni. Masz pół godziny na przygotowanie kolacji.
Pchnął go w stronę kuchennej części pomieszczenia, aż się zatoczył. Odwrócił się jednak do niego zaskoczony.
- Co? Co mam zrobić w tak krótkim czasie? - spytał z nutką paniki w głosie.
Drake zacmokał, kręcąc głową z dezaprobatą.
- Nie uczysz się na błędach - stwierdził, naciskając mały, niewinny guziczek.
Mick krzyknął piskliwie, zszokowany poziomem bólu, który poczuł. Spodziewał się jednak, że pierścień będzie zabawką, która ma sprawiać więcej przyjemności niż bólu. Ależ się pomylił. Pierwsze uczucie było jak uderzenie błyskawicy. Gwałtowne i przerażające. Został kiedyś kopnięty w krocze, podczas meczu futbolu w szkole, ale ból był nieporównywalny z tym, który czół teraz. W mgnieniu oka rozszedł się po całym jego ciele. W panicznym odruchu chciał zerwać z siebie pierścień, ale mężczyzna zdążył chwycić go za nadgarstki i unieść mu ręce nad głowę. Szamotali się chwilę, aż straci władzę w nogach i upadł na podłogę. Potworne uczucie nagle zniknęło, ale nie przestał zaciskać ud i głośno dyszeć. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę z tego, że jego pan stoi nad nim i najwyraźniej na coś czeka, gotów uruchomić piekielne urządzenie jeszcze raz.
- Na co... miałby pan ochotę, sir...? - spytał nieco roztrzęsionym, płaczliwym głosem z trudem zbierając się z podłogi.
Drake odłożył pilocik na stolik, wyraźnie zadowolony z jego pokory.
- Tak lepiej. Tym razem dam ci wolną rękę. Zaskocz mnie - polecił rozbawiony.
Mick prychnął cicho pod nosem, ale skierował się do kuchni. Zajrzał pospiesznie do lodówki i szafek. Wszędzie było mnóstwo jedzenia, ale co właściwie miał przygotować? Nie był pieprzonym kucharzem a to nie był jeden z tych reality show, w którym uczestnicy muszą stworzyć jakieś kulinarne arcydzieło w ograniczonym czasie. Coś mu jednak zaświtało, gdy znalazł paczkę tortilli. Miał też warzywa, jajka i ser. Mógł zrobić omlet zawijany w pszenny placek! Był geniuszem!
Zachwycony swoją pomysłowością zabrał się do dzieła, ale czy naprawdę sądził, że to będzie takie proste? Drake usiadł na hokerze przy wyspie i co kilka chwil uruchamiał pierścień. Ten raz wibrował a raz kopał prądem albo jedno i drugie. Przez to blondyn podskakiwał z piskiem i w którymś momencie upuścił całą wytłaczankę jajek. Stracił cenne minuty na ich posprzątanie. Na szczęście większość udało się ocalić. Łypnął zdenerwowany na mężczyznę, ale jego uśmieszek tylko jeszcze bardziej go rozsierdził. Na szczęście oszczędził mu podobnych wrażeń, kiedy kroił warzywa i nie odciął sobie żadnego z palców. Niestety nie powstrzymał się, gdy przyprawiał roztrzepane jajka i połowa paczuszki pieprzu cayenne wylądowała w misce. Kiedy prąd puścił jęknął zmarnowany i łyżeczką wyjął, ile mógł. Mimo wszystko omlet i tak był potwornie ostry, o czym sam się przekonał, bo Drake kazał mu usmażyć tę porcję dla siebie samego. Na szczęście przygotowanie drugiego placka poszło o wiele sprawniej i zmieścił się w czasie. Nieco zziajany nakrył do stołu i już niósł do niego pełne talerze, gdy pierścień nagle włączył się na maksymalnych wibracjach. Jego umęczony członek już sam nie wiedział, czy chce się prężyć, czy zwijać z bólu. Ale ciało zgięło się w pół, przez co potknął się o własne nogi i poleciał w przód. Jeden z talerzy zdołał rzucić na stolik, ale drugi nie miał tyle szczęścia. By nie zrzucić z niego omletu przygarnął go do własnej piersi i tak wylądowali na podłodze.
Złapał oddech, kiedy pierścień się wyłączył i powoli usiadł na klęczkach. Kusa sukienka z wiązaniem z przodu i białym fartuszkiem była cała ubabrana ketchupem. Drake klepnął go w tył głowy, przechodząc obok, by siąść do stołu.
- Zostań - wydał polecenie jak psu. – Jesz na podłodze, niezdaro - rozkazał zabierając się za własny posiłek.
Mick rozwiązał fartuszek i wytarł się nim na tyle na ile mógł, nim zajął się jedzeniem. Nawet w jego trakcie pan nie mógł mu odpuścić. Podskakiwał więc i dławił się kęsami omletu, ale jakoś dotrwał do końca kolacji. Kiedy po niej posprzątał liczył, że mężczyzna da mu już spokój, ale ten zdawał się jeszcze bardziej nakręcony. Łaskawie pozwolił mu się pozbyć poplamionej sukienki i wytrzeć kuchenną ścierką z resztek ketchupu. On w międzyczasie rozpakował resztę ubrań i dodatków i zawołał go do części salonowej.
- Teraz czas na pokaz mody. Przebieraj się i paraduj, ładnie kręcąc tyłkiem - rozkazał podając mu prześwitujący mundurek w marynistycznym, typowo japońskim stylu.
Zarówno koszulka, jak i spódniczka były potwornie krótkie i wykonane z jakiegoś rodzaju sztywnego tiulu. Szwy ukryto pod lamówką w kolorze pudrowego różu. Do kompletu była też bielizna o kilka tonów ciemniejsza od lamówki. Nie tylko koronkowe majteczki, ale też stanik z miseczką A i białe podkolanówki. Drake wpiął mu we włosy dziecięcą spinkę z biedronką i kazał przejść się po pomieszczeniu w te i z powrotem. Mick dziękował w duchu, że mężczyźnie nie przyszło do głowy, żeby sprawić mu do tego buty. Chyba połamałby nogi na obcasach.
Drake zrobił sobie drinka i rewelacyjnie się bawił. Blondyn wyglądał przekomicznie a jednocześnie, cholernie pociągająco w dziewczęcych, kusych ubraniach. Najbardziej podobał mu się w stroju pielęgniarki i bliżej nieokreślonym, niebieskim czymś, co nazwał korpo pieskiem. Strój był przedziwny i zastanawiał się, czy przypadkiem nie był jakimś gratisem, bo nie pamiętał, żeby zamawiał coś takiego. Na jednej nodze chłopaka znajdowała się granatowa kabaretka, na drugiej zaś czarna skarpeta sięgająca połowy łydki z czymś na wzór męskiego odpowiednika podwiązki. Niebieskie spodenki były zabawnie bufiaste, ale opierały się nisko na biodrach. Zestaw zawierał ćwiekowaną, czarną obroże z niebieskim krawatem w paski, opaskę z psimi, czarnymi uszkami i rękawice w kształcie łapek. Była też zatyczka z długim ogonem, którą chwilowo sobie podarowali.
Mick rozłożył z rezygnacją ręce. Czuł się jak idiota, ale, tak jak poprzednio, przeszedł po pokoju, stąpając odrobinę na palcach, bo tak było mu łatwiej kołysać biodrami. Przynajmniej brunet przestał razić go prądem. Jego umęczony członek nie zniósłby więcej. Bolał nawet bez dodatkowych doznań. Zatyczka w tyłku też dawała już o sobie boleśnie znać. Jego zwieracz zaciskał się tak mocno, że nie wyobrażał sobie, jak miałby ją teraz wyciągnąć. Jeśli Drake'owi przyjdzie na myśl, by zrobić to siłą, pewnie rozerwie mu odbyt.
- Wyglądasz niedorzecznie - stwierdził właśnie.
Chłopak aż parsknął.
- Serio? Co pan nie powie - starał się brzmieć na oburzonego, ale przez jego zacięty wyraz twarzy przemknął cień uśmiechu, którego nie sposób było nie usłyszeć w wypowiedzi.
Zdjął pieskowe łapki i rzucił je na kanapę.
- Możemy na tym skończyć? Jestem zmęczony - poskarżył się.
Drake rozejrzał się wokół. Mieli jeszcze całe mnóstwo ubrań do przymierzenia, ale może mogły jednak zaczekać. Inna, niecierpiąca zwłoki, nabrzmiała sprawa zaprzątała jego umysł. Ujął krawat w dłoń i powoli owinął go na niej. Przyciągnął do siebie blondyna i wsunął rękę pod niebieskie spodenki, łapiąc go za pośladek.
- Dalsza część pokazu jutro wieczorem. Nie myśl, że ci to odpuszczę - mruknął mu w twarz i zlustrował go pożądliwie.
Zrzucił ze stolika wszystkie akcesoria i położył go na nim, niczym we śnie, który przydarzył mu się ostatnio. Z tym wyjątkiem, że nie znajdowali się w kuchni. Pomimo pewnych sprzeciwów zdjął z niego słodkie, bufiaste szorty i stringi i sięgnął do zatyczki. Mick wierzgnął i usiłował się spod niego wydostać, zaciskając przy tym pośladki.
- Nie! - krzyknął, gdy pociągnął za diament. – Oh my God! Stop! - zaczął błagać, kiedy jego zaciśnięte mięśnie stawiły zbyt duży opór.
Brunet jednak nie przejął się tym specjalnie a jedynie zakręcił zatyczką kilka kółeczek, wciąż lekko ciągnąć.
- No już, wypuść ją - rozkazał ze śmiechem, choć chłopakowi ewidentnie było daleko do rozbawienia.
Musiał mocno przyciskać go do blatu, żeby mu się nie wyrwał, jednocześnie nie zaprzestając prób wydostania zabawki z jego wnętrza. W końcu westchnął i sięgnął po, leżący teraz na podłodze, pilocik od pierścienia. Włączył lekkie wibracje i odczekał chwilę, aż mięśnie Mick'a zaczną pulsować, od wzbierającego w nim podniecenia. Zwieracz nieco się rozluźnił i mógł powoli wysunąć z niego zatyczkę.
- Nienawidzę cię - chłopak wyznał, warcząc niczym słodki szczeniaczek.
W opasce z uszkami po prostu nie potrafił postrzegać go inaczej i traktować jakkolwiek poważnie.
- To nie problem, skarbie - skwitował, rzucając różową zatyczkę niedbale za siebie.
Odwrócił blondyna na brzuch, natarł swój członek rozgrzewającym lubrykantem i wszedł w jego słodką dziurkę. Mick jęknął przeciągle, cudownie spinając się na jego członku. Mężczyzna doskonale wiedział, jakie owy żel miał działanie i jak musiał odczuwać je chłopak, ale miał to gdzieś. Tak samo jak miał w poważaniu inne jego doznania. Nie siląc się na subtelności zaczął go ostro posuwać, wyrywając z jego gardła podniecające krzyki. Pierścień nie pozwalał blondynowi dojść, ale rozkosz jaką jednocześnie mu dawał musiała być obezwładniająca.
Mick wił się pod nim, zaciskając dłonie na brzegu stolika. Sam rozłoży nogi, jakby chciał go poczuć głębiej, co zaraz otrzymał. Jego ciało zaczęło drżeć, gdy był już bliski spełnienia, którego jednak nie mógł otrzymać. W pewnym momencie zaskomlał płaczliwie i wypiął mocniej pośladki.
- Proszę, sir... Panie... Pozwól mi... Pozwól mi dojść! - błagał między jękami.
Drake chwycił go za biodra i pociągnął w górę, ustawiając na czworaka, choć złapał go przy tym za kark i przycisnął do blatu. Tak wypiętego wypełnił całym sobą, aż po same jądra.
- Nie zasłużyłeś - warknął mu do ucha, wycofał członek aż z niego wyszedł i wprowadził go z powrotem, gwałtownym, mocnym pchnięciem.
Mick spiął się cały i sapnął z rozpaczą, gdy powtórzył to kolejne dwa razy. Wtedy, wbijając mu boleśnie palce w biodra, przeleciał go ostro, po kilkunastu pchnięciach dochodząc w jego ciasnym tyłku.
Odetchnął, zaczesując do tyłu włosy palcami. Gdy wyszedł z tej słodkiej dupci, blondyn drgał w spazmach, jakby również osiągnął orgazm, ale przez pierścień było to niemożliwe. Odwrócił go więc na plecy i rozsunął mu szeroko nogi. Jedną dłonią przytrzymał mu ręce nad głową a drugą przesunął pokrętło na pilocie. Mick wygiął się w piękny łuk a jego gardło wypełnił krzyk. Piękne, zielone oczy zaszkliły się od wzbierających w nich łez a pełne, różowe wargi mamrotały słowa we wszystkich znanych mu językach.
Drake z zachwytem obserwował jak młodzieńcze ciało wije się w desperackiej walce o wolność, która była z góry przegrana. Niespiesznie wsunął palce pod pierścień i gdy chłopak wywrócił oczami w głąb czaszki, zdarł go z niego. Złapał jego bolący, nabrzmiały członek i masturbował go agresywnie, aż spuścił się na swój brzuch. Pieścił go jeszcze chwilę, wyciskając z niego resztki orgazmu i zlizał nieco jego nasienia z własnych palców. Musiał przyznać, że Mick'i smakował wyśmienicie.
Chłopak mało nie odleciał, przez tak silny orgazm, który mu zafundował. Ocknął się tak do końca dopiero, gdy wrzucił go do wanny i oblał lodowatą wodą. Nawet musiał go przytrzymać, żeby mu z niej nie wyskoczył, krzycząc niczym dziewica na wydaniu. W kąpieli przeleciał go jeszcze dwa razy, tym razem spuszczając mu się najpierw na twarz a później prosto do ust. Mick nie miał już sił reagować i po prostu mu na to pozwolił, grzecznie połykając co mu dał. Umyci wrócili do salonu.
- Mam dla ciebie też nową piżamkę - zakomunikował Drake.
Blondyn westchnął bezgłośnie, zrezygnowany. Spodziewał się kolejnego, zboczonego kostiumu, ale zdziwił się potwor, widząc białe onesie w brązowe łatki. Wziął je niepewnie w ręce i obejrzał z każdej strony. Pajacyk miał kapturek z małymi rogami a z odpinanej klapki na tyłku zwisał ogonek z czarnym chwostem. Mick'owi aż opadły ręce.
- To... to jest... - nie potrafił ułożyć sensownego zdania.
Chciał być wzburzony, ale zwyczajnie nie miał już na to sił. Zmarnowany wciągnął na siebie krowi oneś, ale nie odpuścił sobie rzucenia mężczyźnie spojrzenia mówiącego „nie wybaczę ci tego". Choć zrobiłby wszystko, byle tylko pan pozwolił mu położyć się już spać. Był tak zmęczony, że aż słaniał się na nogach. Drake ujął jego podbródek i napawał się widokiem. Chłopak wyglądał tak niewinnie i uroczo w krowim przebranku, że gdyby nie późna pora, wziąłby go kolejny raz. Jednak był zbyt świadom godziny, którą wskazywał wielki zegar, wiszący na ścianie nad telewizorem. Rano miał spotkanie z wujem i nie mógł na nie zaspać.
Klepnął więc Mick'a boleśnie w tyłek i posłał na górę. Samemu rozejrzał się po salonie i zastanowił, czy może nie powinien posprzątać bałaganu, który sam stworzył. Stwierdził ostatecznie, że każe to zrobić jutro chłopakowi, zaraz po śniadaniu. W końcu to były jego ciuszki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz