Drake zabrał Mick'a do pokoju uciech w posiadłości Akihito. Gdy weszli, Mick zatrzymał się w progu, zdumiony wielkością pomieszczenia. Był to przestronny, elegancko urządzony pokój, który zaskoczył go przesadnym przepychem. Nie wyglądał jak seks loch jakiegoś bogatego zboka, ani też jak sala tortur. W kątach stały różne meble i akcesoria, które wyglądały jak z ekskluzywnego katalogu dla dorosłych. Nietypowe, dla tego typu miejsc, beże i brązy nadawały miejscu niepokojący, lecz intrygujący klimat, a blask złotych wykończeń w połączeniu z miękkim światłem rzucanym przez lampy nadawał wszystkiemu niemal teatralną atmosferę. Ale nie widział nigdzie luster, od których pokój nosił swoją nazwę.
- Idź się załatwić i wróć w bokserkach – Drake powiedział stanowczo, wskazując drzwi prowadzące do łazienki.
Mick, zaskoczony, wyszarpnął się z jego uścisku i spojrzał na niego z wyrzutem.
- Dlaczego mam być karany, skoro pan Akihito pozwolił mi mówić? – spytał, próbując zapanować nad głosem.
Drake westchnął z rezygnacją, patrząc na niego chłodnym, nieustępliwym wzrokiem.
- Widzisz Mick'i – zaczął – na przyszłość musisz nauczyć się, co i do kogo wolno ci mówić. Nie mam nic przeciwko, byś czasem wyraził swoje zdanie albo trochę się droczył. To bywa zabawne, ale nie kurwa wobec Akihito. Jemu masz okazywać bezwzględny szacunek – wyjaśnił.
- Poza tym kara za zniszczenie sprzętu i tak ci się należy – dodał, wskazując jeszcze raz na drzwi znajdujące się po lewej. – A teraz jazda do łazienki!
Mick patrzył na niego chwilę w milczeniu, zaciskając zęby, zanim poszedł niechętnie do wskazanego miejsca. Nawet jeśli czuł się niesprawiedliwie potraktowany, wiedział, że sprzeciwienie się Drake'owi mogłoby przynieść więcej szkody niż pożytku. Załatwił się więc, oglądając przy okazji wielką wannę i wrócił do pokoju w samych bokserkach.
Dreptał nerwowo w miejscu, kiedy Pan wybierał narzędzie do chłosty z pokaźnych rozmiarów szafy. Mick nie wiedział jeszcze, jaki dokładnie rodzaj kary otrzyma, ale świadomość, że będzie po prostu bity w dziwny sposób go uspokoiła. Pocieszające było to, że w tej kwestii Drake był prostym facetem, który uważał, że czysty ból rozwiązuje wszelkie problemy z nieposłuszeństwem. Nie bawił się w te dziwne psychogierki, które Akihito stosował na swoich chłopakach.
Sam pokój też nie wydawał mu się specjalnie przerażający, mimo tych wszystkich gadżetów. Może dlatego, że nie unosił się w nim zapach trawy cytrynowej? Gdyby znajdowali się w apartamencie Drake'a pewnie już cały by dygotał, ledwo powstrzymując się przed padnięciem przed Panem na kolana i błaganiem go o odstąpienie od kary, obiecując poprawę.
- Chodź – Drake odezwał się wreszcie, dzierżąc w ręku krótki bacik, w którym końcówka pojedynczego rzemienia była rozstrzępiona.
Poprowadził go do kolejnych drzwi i otwierając je wykonał gest, który miał zaprosić go do środka. Mick wszedł niepewnie w ciemność, nie wiedząc czego się spodziewać i zaraz przysłonił ręką oczy, gdy Pan włączył światło. Było zimne, ale nie tak rażące, więc zaraz mógł się rozejrzeć.
Krew momentalnie uderzyła mu do twarzy a serce rozpędziło się do galopu. Dostał te cholerne lustra. Wszystkie ściany były nimi wyłożone, nawet drzwi od wewnętrznej strony. Jedynym meblem była zaś biała kanapa stojąca pośrodku. Od razu poczuł się całkowicie odsłonięty i bezbronny. Za to Pan zdawał się rozbawiony jego reakcją.
- Gdybym cię tu pieprzył mógłbyś obejrzeć sobie dokładnie jak mój fiut w ciebie wchodzi – zażartował ordynarnie. – Ale dzisiaj nie będzie tak przyjemnie – dodał, poważniejąc.
Mick przełknął ślinę, starając się zapanować nad nerwami. Pan popchnął go w stronę kanapy i kopnięciem w nogę posłał na kolana. Miał już ze sobą sznur, więc wprawnie obwiązał mu nim nogi, by nie mógł zmienić pozycji. Z ukrytej za jednym z luster szafki, wyciągnął dwa kilogramowe ciężarki i położył je przed nim.
- Nie możemy zaniedbywać treningów – wyjaśnił lakonicznie, nim wrócił do szafki.
Mick od razu zrozumiał, co Pan wyciągnął. Na widok rozkładanego na kanapie stymulatora do terapii prądem jego serce podskoczyło aż do gardła. Nagle zrobiło mu się lodowato zimno, mimo że przed chwilą wręcz płonął ze wstydu i narastającego strachu.
Drake odpakował pierwsze elektrody i nakleił je na jego udach, chłodny żel przywarł do skóry. Mick drgnął, starając się zapanować nad strachem, ale kiedy Drake przyłożył kolejne elektrody do jego brzucha, całkowicie go sparaliżowało. Kolejne dwie znalazły się na klatce piersiowej a uczucie chłodnej, klejącej powierzchni zdawało się wgryzać w jego skórę. Wciąż miał wolne ręce. Mógłby zedrzeć z siebie to cholerstwo, rozwiązać jakimś sposobem linę i stąd wybiec. Naprawdę mógłby to zrobić, gdyby nie obecność Pana i jego beznamiętne spojrzenie.
Drake skończył nakładać ostatnią elektrodę, kiedy drzwi lustrzanego pokoju otworzyły się, a do środka wszedł Akihito. Miał w rękach miseczkę popcornu i wysoką szklankę z napojem. Zatrzymał się w progu, przyglądając scenie z lekkim uśmiechem.
- Już gotowe? – rzucił niedbale, patrząc na unieruchomionego Mick'a.
Drake nawet nie podniósł głowy, jakby przybycie przyjaciela było oczywistością. Gestem wskazał na miejsce obok panelu sterującego urządzeniem, sugerując, by usiadł.
Mick zareagował natychmiast. Jego zdezorientowany, niemal paniczny wzrok przeniósł się na Akihito.
- Co on tu robi? – wyrzucił z siebie, starając się ukryć oburzenie, które narastało z każdą sekundą.
Drake spojrzał na niego z wyrazem twarzy pełnym wyższości i absolutnego spokoju.
- Skoro Akihito został poszkodowany i jest to jego dom, ma pełne prawo by nam towarzyszyć – wyjaśnił z uśmieszkiem, widząc, jak chłopak cały się zjeżył.
- Ale ja się na to nie zgadzam! – Mick aż zapiszczał.
Drake parsknął, przyglądając mu się z rozbawieniem, jakby Mick właśnie opowiedział mu coś bardzo zabawnego.
- Ty nie masz tu nic do gadania – odparł sucho. – A takie teksty tylko pogarszają twoją sytuację – oznajmił.
Mick zacisnął usta, ale od tłumionego gniewu aż płonęły mu oczy a ciało wpadło w dygot.
- Na razie pozwalam ci zostać w bieliźnie, ale to może się szybko zmienić – Drake ostrzegł go, widząc, że chce się znów odezwać.
Mick wpatrywał się w Akihito i Drake'a z nienawiścią malującą się w jego spojrzeniu. Wiedział, że niewiele to da, ale w tej chwili tylko na tyle mógł sobie pozwolić. Nienawidził ich obydwu i miał ochotę rzucić im w twarz wszystko, co naprawdę o nich myśli. Jednak zdrowy rozsądek wygrał i nie odważył się powiedzieć ani słowa, chociaż jego wargi lekko drżały od emocji.
Drake rzucił obojętne spojrzenie Akihito, który rozsiadł się wygodnie na kanapie i zaznajamiał z elektrycznym sprzętem.
- Nie przekraczaj szóstki – zalecił a następnie skinął głową, gotowy do rozpoczęcia. – Możemy zaczynać
Mick, mimo wszelkich starań, nie potrafił ukryć grymasu strachu, który wykrzywił jego twarz, kiedy Akihito przejął kontrolę nad urządzeniem i włączył elektrody. Jego ciało od razu się napięło a serce biło mu jak oszalałe, przygotowując się na ból, jaki pamiętał z chwil, gdy obroża raziła go prądem.
Jednak to co poczuł nie było bólem. W pierwszej chwili poczuł jedynie łaskotanie, dziwne uczucie mrowienia, które kompletnie zbiło go z tropu. Zamrugał, zaskoczony i przez sekundę poczuł nawet ulgę.
- Podnieś ciężarki i rozłóż ręce na boki – Drake rozkazał mu po chwili.
Mick zawahał się, ale posłusznie chwycił ciężarki i rozłożył ręce, czując, jak zaciążyły mu w nich, mimo niewielkiej wagi. W tej samej chwili Akihito zwiększył moc urządzenia, a łaskotanie przeszło w mocniejsze skurcze, napinając jego mięśnie w sposób, którego nie potrafił kontrolować. Wciąż nie bolało, ale uczucie stawało się nieprzyjemne, powodując, że jego ramiona zaczynały drżeć. Czuł, jak serce podchodzi mu do gardła, gdy nie wiedział, co przyniesie kolejna minuta.
Drake wygiął trzon bata, jakby sprawdzał jego giętkość niespiesznie stanął za chłopakiem, tak, by nie zasłaniać przyjacielowi widoku.
- Dostaniesz dwadzieścia razy na każdy bok, Mick'i – oznajmił spokojnie. – Jeśli utrzymasz ręce w tej pozycji i nie opuścisz ich, skończymy na tych czterdziestu. Ale gdy choćby raz się zachwiejesz, zaczynamy od nowa – oznajmił.
Mick poczuł, jak jego serce zrobiło salto, gdy zobaczył na twarzy Akihito złośliwy uśmieszek i błądzącą po panelu dłoń, która ewidentnie chciała pobawić się pokrętłem, sterującym mocą elektrod. Zdał sobie sprawę, że kara, choć zaskakująco niska, może nie być tak łatwa do przejścia, gdy ten psychol miał razić go prądem. Jeśli do tej pory łudził się, że prędko opuści lustrzany pokój, że zwyczajnie odbębni karę, to właśnie straciła to wszelką nadzieję. Kątem oka dostrzegł, jak Drake bierze zamach i zadaje pierwszy cios.
Gdy bat spadł na jego bok, Mick aż wygiął się z jękiem, czując ostry, piekący ból, jakby ktoś rozcinał mu skórę. Czemu spodziewał się, że Pan będzie choć trochę delikatny? Przecież znał jego siłę. Kolejne uderzenie przeszyło jego ciało niczym iskra, aż podskoczył. Zadrżał, ale zdołał utrzymać ręce wyprostowane.
Nim jednak zdążył złapać oddech i przygotować się do kolejnego uderzenia, Akihito przestawił pokrętło na panelu. Ciało Mick'a zgięło się niekontrolowanie w pół w bolesnym skurczu, wyduszając z niego cichy okrzyk. Skurcz puścił równie gwałtownie, jak się pojawił, ale wówczas przyszło uderzenie w żebra, na które nie był gotów. Zdołał zagryźć zęby i usztywnić ręce, by ciężarki nie wypadły mu z dłoni. Wówczas Akihito znów przestawił pokrętło.
Po kilku takich uderzeniach Mick sądził, że poznał już sekwencję i zdoła ją wytrzymać, ale wówczas gospodarz niemal całkowicie wyłączył urządzenie. To tak go zaskoczyło, że następne smagnięcie batem zdawało się nieść ból, jakby dotknął go rozżarzony do czerwoności pręt. Odchylił się przez to w bok, ale Drake szybko skorygował jego postawę, uderzając go w wewnętrzną część ramienia, tuż obok pachy.
Po tym kontynuował bicie z pełną siłą, a uśmiech na twarzy Akihito jedynie pogłębiał się, kiedy obserwował, jak Mick walczy z samym sobą, próbując zachować wyprostowaną postawę mimo narastającego cierpienia. Chłopak patrzył mu przy tym wyzywająco w oczy, jakby chciał udowodnić, że nie zdołają go złamać. Aki chyba zaczynał rozumieć, co jego przyjaciel widział w tym wyszczekanym dzieciaku. Płonące spojrzenie jego zielonych oczu było cholernie podniecające. Aż miał ochotę zrobić mu krzywdę, by zobaczyć, jak napełniają się łzami, gdy błagałby u jego stóp. W tym celu sięgnął do pokrętła.
Mick zawył, upuszczając ciężarki, które z łoskotem potoczyły się po podłodze. Drake zacmokał, ale włożył mu je z powrotem w dłonie i kilkoma szybkimi ciosami ustawił go z powrotem we właściwej pozycji. Mick czuł, jak napięcie w jego ciele osiąga apogeum, mimo, że dopiero zaczęli. Jego oddech przyspieszał a zaledwie kilogramowe ciężarki zdawały się ciężkie niczym wory pełne kamieni.
- Ręce w górze – upomniał go Drake. – Zaczynam od początku – oznajmił, obierając tym razem za cel drugi z boków chłopaka.
Mick musiał zamknąć na moment oczy, by przywyknąć do bólu z drugiej strony ciała. Pot wystąpił na jego plecy i czoło, gdy z całych sił starał się utrzymać pozycję. Pan zaczął liczyć od początku. Jeden... Krzyknął krótko. Dwa... Podskoczył, poprawiając uchwyt na ciężarkach. Trzy... Zgiął się w pół i upadł, rażony prądem.
- Jeszcze raz – Drake rozkazał ostro.
Mick, ledwo powstrzymując się od płaczu, podniósł hantle i wyprostował ręce, patrząc wyzywająco na Akihito. Dam radę! Powtarzał sobie. Przecież nie pokona go ledwo czterdzieści smagnięć. Był silny, wytrzymały. Potrafił znieść znacznie więcej.
Z zaciętym wyrazem twarzy wytrzymał pełną serię we względnej ciszy. Drake wrócił do prawego boku, który zdobiły już czerwone linie po bacie. Niektóre z nich podbiegały krwią, przez co miejsce to stało się tkliwe a kolejne uderzenia tym bardziej trudne do zniesienia.
Mick rozszlochał się, gdy ciężarek znów wymsknął mu się z dłoni. Był już przecież tak blisko.
- To niewykonalne! – wykrzyknął rozpaczliwie, ale na nikim nie zrobił specjalnego wrażenia.
W tej chwili Akihito włączył maksymalną moc urządzenia, na jaką pozwolił mu Drake. Mick poczuł jak prąd brutalnie przeszył jego ciało, aż wpadł w spazmy, wijąc się na podłodze i nie potrafiąc złapać tchu. Każdy impuls był niczym ogień, który palił jego mięśnie. Pewnie krzyczałby w niebogłosy, gdyby tylko był w stanie.
Kiedy natężenie prący wreszcie opadło, Mick leżał na podłodze drżąc a jego oddech był płytki i nieregularny. W tej chwili nawet najprostszy ruch wydał mu się być niewykonalny. Akihito z uśmiechem przyglądał się jego cierpieniu, a Drake, patrząc na Mick'a, nie okazywał najmniejszych oznak współczucia.
- Pozycja, Mick'i – zażądał.
Mick podniósł się z trudem do siadu i nieco po omacku odnalazł hantle. Mimo bólu w barkach, uniósł ramiona, ignorując, że z nosa kapie mu bezbarwna wydzielina. Akihito skrzywił się na ten widok i już chciał zasugerować, że dzieciak chyba ma dość i powinni na tym poprzestać, ale nie odezwał się jednak. Drake, jakby nigdy nic, wrócił do wymierzania mu kary. Aki stwierdził, że przecież przyjaciel najlepiej zna swojego niewolnika i powinien wiedzieć, gdzie kończy się jego granica. Postanowił więc wrócić do zabawy, ale nieco rozważniej używał pokrętła.
Mick doskonale wiedział, że kara była niemożliwa do przejścia. Że Pan chciał jedynie się nad nim pastwić. Przestał więc walczyć i poddał się temu. Gdy znów upadał zebrał kilka dodatkowych smagnięć w plecy, które cholernie paliły, jakby bat rzeczywiście przecinał mu skórę. Ale to nie miało już znaczenia. Tak jak kpiące spojrzenie Akihito przestało ranić jego dumę. Musiał wytrzymać tylko do momentu, aż Pan się znudzi, albo uzna, że tyle bólu wystarczy, by odczuł dostatecznie tę lekcję.
Tak naprawdę to już ją rozumiał. Nie zamierzał odzywać się do Akihito przez całą resztę pobytu w jego posiadłości. Chyba, że przyjaciel Pana o coś go zapyta. Jednak nawet wówczas zamierzał bardzo uważać na słowa. Zdecydował również, że uda ślepego i głuchego, jeśli Lu czy Makoto będą przez niego dyscyplinowani. To było obce terytorium. Inny świat, którego zasad nie rozumiał tak do końca, przez co teraz cierpiał. Głupotą było narażać się na gniew Pana, stajać w obronie obcych sobie osób. Nawet jeśli uważał, że traktowanie chłopaków przez Akihito było nieakceptowalne moralnie. Rozsądniej było milczeć. Teraz to rozumiał.
Akihito wyłączył w pewnej chwili urządzenie i wstał z kanapy, podchodząc do przyjaciela. Złapał go za nadgarstek i wyciągnął mu z dłoni bat.
- Wystarczy. On już nie kontaktuje – zauważył.
Mick leżał na podłodze, osłaniając się rękoma, przed spadającymi na niego razami. Leżąc na plecach, ze związanymi nogami, wyglądał jakby rozkładał je przed swoim Panem, chcąc zaoferować swoje ciało w zamian za zakończenie chłosty. Drake parsknął, widząc to i wyrwał rękę z uścisku Akihito.
- Wiem, że nie lubisz fizycznych kar Aki, ale on zniesie dużo więcej. Tak go wytresowałem – odpowiedział.
Akihito spojrzał jeszcze raz na wykończonego chłopaka i odrzucił bat na kanapę, wzdychając. Sam nie był pewien, co tak rozdrażniło go w tej sytuacji. Może jednak kac był większy niż sądził? A może świadomość, że nie może dotknąć tego chłopaka? Drake połamałby mu ręce, gdyby tylko się do niego zbliżył. Widział to doskonale w jego napiętej posturze, gdy nieświadomie zastąpił mu drogę do blondyna. Uśmiech mimowolnie wpełzł Aki'emu na usta. Po raz pierwszy widział, żeby Drake tak bronił swojej dziwki. Może Mick wcale nie był dla niego tylko zabawką? To spostrzeżenie wydało mu się nawet zabawne.
- Masz rację, nie przepadam za fizyczną przemocą – przyznał. – Szybko mnie nudzi – dodał, wzruszając ramionami.
Zabrał swój sok i po prostu opuścił pokój uciech. Zbiegł po schodach i wiedziony nieodpartą potrzebą, zaszedł do garażu. Makoto uniósł na niego zaskoczone spojrzenie, przerywając polerowanie karoserii jednego z jego luksusowych samochodów.
- Panie? – wyszeptał.
Akihito podszedł do niego bez słowa, chwycił go za kark i pchnął na maskę auta. Wprawnie pozbawił go spodni i zanurzył się w jego gorącym wnętrzu, wzdychając z przyjemności. Przed oczami wciąż miał Mick'a, który wił się na podłodze, rażony prądem.
Mick przebudził się powoli, czując przyjemne ciepło i delikatne pieczenie na bokach. Zorientował się, że Drake unosi go nad wanną, w której woda była zabarwiona na delikatny fiolet. Musująca kula z lawendą rozpuszczała się przy powierzchni, rozsiewając w powietrzu intensywny, kojący zapach. Mick syknął, gdy jego ciało zetknęło się z wodą a wysmagane boki zapiekły żywym ogniem. Mimo to otulające go ciepło stopniowo łagodziło ból, pozwalając jego spiętym mięśniom na rozluźnienie.
Po chwili ułożył się wygodnie i oparł głowę na rękach splecionych na brzegu wanny, wsłuchując się w cichy szum wciąż nalewającej się wody. Barki nadal rwały bólem od wcześniejszego wysiłku, ale zapach lawendy niósł ukojenie.
Przez chwilę jego myśli powędrowały w stronę wspomnień z apartamentu Pana, gdzie zapach trawy cytrynowej zawsze zwiastował ból i nadchodzącą karę. Tutaj, w posiadłości Akihito, aromat lawendy wydawał się oznaczać coś zupełnie innego. Moment odpoczynku i troski Pana, po trudnej do zniesienia karze. Było w tym coś przewrotnie uspokajającego, jakby to miejsce, wbrew wszystkim regułom, oferowało mu chwilę wytchnienia po chaosie, którego doświadczył.
Mick uniósł głowę, patrząc na Pana, który w ciszy rozpinał guziki koszuli, przygotowując się do kąpieli. Zastanawiał się, czy był rozczarowany jego słabością. Mimo, że po wyjściu Akihito, zdołał się podnieść i zająć wymaganą pozycję, to już po kolejnych dziesięciu smagnięciach batem, znów leżał. Ostatecznie Drake uznał, że jego wytrzymałość spadła do żałosnego poziomu i odstąpił od dalszego wymierzania kary. Obwieścił mu, że kolejne jego przewinienia nie będą już tak łagodnie traktowane a następnie uwolnił go od tych cholernych elektrod i zabrał do łazienki.
- Sir...? – odważył odezwać się, choć jego głos był cichy niczym szept. – Jest pan na mnie zły...? – spytał.
Drake wszedł do wody i bez słowa przyciągnął go do siebie, lokując go między swoimi nogami i obejmując ciasno w pasie.
- Zły? – powtórzył, zastanawiając się nad tym. – Nie. Raczej rozczarowany. Ale nie potrafię zdecydować się, czy tobą, czy sobą... - przyznał szczerze.
Możliwe, że alkohol, wypity nocą z Akihito, jeszcze z niego nie wywietrzał, mimo, że po porannej kawie, czuł się lepiej.
- Być może źle oceniłem twoje możliwości – stwierdził. – Zwykle jesteś w stanie znieść znacznie więcej, ale dziś jesteś po nieprzespanej nocy i masie stresu, bez śniadania – ocenił.
- Uznajmy więc, że po prostu przymknę na to oko, jeśli zrozumiałeś powód tej kary – oznajmił.
Mick, zastanowił się nad całą sytuacją przez chwilę, nim skinął głową.
- Rozumiem, że panu Akihito należy się szacunek i w jego obecności mam być wzorem wszelkich cnót – odezwał się, dawkując rozbawienie w swoim głosie.
Zerknął przy tym na Drake'a, by upewnić się, że znów nie przegiął. Pan uśmiechnął się do niego lekko.
- Zostaniemy tu do końca roku. Jeśli się spiszesz może wstawie ci telewizor do pokoju – oznajmił Pan.
- I najnowszą konsolę? – Mick spytał niepewnie, pełen nadziei.
Drake zaśmiał się cicho, muskając jego uda.
- Jeśli będziesz tak posłuszny, że Aki'emu aż stanie pała, to zastanowię się – stwierdził prześmiewczo.
Mick przekręcił się i usiadł Panu okrakiem na kolanach, obejmując go luźno za kark.
- W takim razie będę najbardziej zajebistym służącym na świecie – zapewnił, przygryzając dolną wargę.
Drake chwycił go za biodra i aż westchnął, napawając się bliskością tego młodzieńczego ciała, które chwilę temu tak sponiewierał a które teraz tak bardzo go pobudzało.
- Niech ten zajebisty służący wypnie tyłek, bo mam na niego ochotę - zażądał.
Mick spojrzał w dół na ich sterczące przyrodzenia, których główki wystawały nad poziom wody. Nie był pewien, kiedy sam zdążył się tak podniecić.
- Ale lubrykant... - zaczął zdanie, ale jego reszta przepadła gdzieś w ustach Pana, który chwycił go za włosy i przyciągnął do namiętnego pocałunku, który niemal zabrał mu dech.
- Mydło wystarczy – stwierdził Drake, pomiędzy oddechami.
Mick wyswobodził się z jego objęć, stając w wannie, oburzony.
- Będzie szczypać – stwierdził. – W tej zboko jaskini na pewno znajdę jakiś żel. Niech pan zaczeka, sir – zaproponował, wychodząc koślawo z wanny.
Mało nie ujechał na mokrych kafelkach, ale zdołał wybiec do pokoju uciech, gdzie zabrał się za przeszukiwanie szafek. Drake tylko powiódł za nim wzrokiem, śmiejąc się w duchu. Zachodził w głowę, od kiedy to jego zwierzaczek był tak chętny na seks? Zdecydowanie musiał rozważyć, czy przy kolejnej karze nie sprowadzić Akihito. Widać jego obecność sprawiała, że wszystkie zabiegi, jakie stosował na Mick'u, znajdowały swoje właściwie miejsce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz