Opis

Mick nie spodziewał się, że wakacyjny wyjazd z przyjacielem do kasyna w Seulu skończy się w taki sposób. Kyleb nierozważnie zaciągnął ogromny dług u właściciela, będąc naiwnie pewnym, że się odegra. Okropnie się jednak przeliczył. Tylko dlaczego Mick ma ponieść konsekwencje głupoty przyjaciela? I dlaczego cena, którą muszą zapłacić jest tak wysoka? Właściciel kasyna sprzeda ich na aukcji niewolników, by odzyskać choć część należnej mu kwoty. Książka przedstawia w realny sposób jak mogłaby wyglądać relacja współczesnego Pana i niewolnika. Jest brutalna i pełna okrucieństwa, bez cukierkowego pudrowania. Historia jest jak najbardziej fikcyjna, co chyba muszę zaznaczyć, bo nie wszyscy ogarniają xD Powieść 18+ Przemoc, sex i gore

27.09.2024

30.

Wieczór wreszcie zapadł nad miastem, obwieszczając koniec tego trudnego dla wszystkich dnia. Mick cieszył się, że Pan już nigdzie go ze sobą nie zabierał i mógł spędzić popołudnie w wynajętym apartamencie, wraz z Hatoru, oglądając telewizję. Czuł się tak zmęczony dzisiejszymi przeżyciami, że niemal zasypiał na siedząco w fotelu.

Przebudził się dopiero, gdy Drake i Misaki wrócili, głośno omawiając jutrzejszy plan spotkań i konieczność zamówienia samochodu. Gdy ochroniarze zostawili ich samych Mick wyłączył telewizor i obserwował, jak Pan szykuje się do snu. On sam był już wykąpany i miał na sobie jedynie bokserki i T-shirt. Jednak zamiast ulgi na myśl o odpoczynku w wielkim, wygodnym łóżku na nowo budził się w nim niepokój. Wiedział, co zazwyczaj oznaczało położenie się do łóżka z Panem i nie miał na to najmniejszej ochoty.

Drake zdawał się być w dobrym nastroju, przynajmniej jak na swoje standardy, ale to nie gwarantowało, że Mick będzie bezpieczny. Ostatnimi dniami Pan nie próbował go co prawda tknąć nawet palcem, ale jak długo mogła trwać jego abstynencja? Widząc go w czarnych bokserkach poczuł się niczym zwierze zagonione w róg, pozbawione drogi ucieczki. Aż skulił się na fotelu.

- Na co czekasz? Idziemy spać – Drake oznajmił właśnie, wskazując na łóżko i kładąc się w nim samemu.

Blondyn zgasił światła i podszedł niepewnie do łóżka. Pomarańczowe światło niewielkiej nocnej lampki wypełniało sypialnię ciepłą atmosferą. Mimo to Mick czuł dreszcze na karku na samą myśl o położeniu się obok Drake'a w zasięgu jego rąk. Przecież to tak jakby sam pchał się do jaskini niedźwiedzia. Czuł, jak serce bije mu jak oszalałe.

Niepewnie sięgnął po poduszkę, ściskając ją w rękach z całych sił. Bał się reakcji mężczyzny na to, co właśnie zamierzał zrobić. Odwrócił się i wziął koc, który leżał porzucony na jednym z foteli. Uklęknął w rogu pokoju i umościł tam sobie prowizoryczne posłanie.

- Co ty wyprawiasz? – Drake spytał wreszcie, widząc, że chłopak układa się na podłodze.

- Mówił pan, że mogę tu spać, jeśli wolę, sir... - Mick odpowiedział, nie patrząc na niego.

Drake'a aż zatkało. Rzeczywiście powiedział coś takiego, ale nie spodziewał się, że chłopak weźmie sobie to aż tak do serca. Zirytowany uniósł się na łokciach.

- Natychmiast do łóżka – warknął, ale Mick tylko szczelniej owinął się kocem.

- Mówił pan, że mogę... - powtórzył zawzięcie, choć głos nieco mu drżał.

Drake prychnął i pomimo wściekłości położył się na boku, plecami do niego, gasząc lampkę. Jeśli Mick chciał być uparty, powinien ponieść tego konsekwencję. Miał nadzieję, że rano obudzi się obolały i z katarem, bo w apartamencie, pomimo szumiącej cicho klimatyzacji, wcale nie było jakoś szczególnie ciepło. Drake wolał lekki chłód, przy którym dobrze mu się spało. Westchnął jeszcze ciężko, dając upust irytacji i zamknął oczy.

Mick leżał na szorstkim dywanie, pośród ciemności, wpatrując się w ścianę i nasłuchując zwalniającego oddechu Drake'a. Sam bał się choćby drgnąć, jakby najmniejszy ruch mógł sprowokować mężczyznę do ataku. Minuty mijały a jego ciało zaczęło sygnalizować, że przyjęta pozycja jest nieakceptowana. Ramie i biodro bolały od nadmiernego nacisku na twardą powierzchnię. Jedna z nóg zaczęła też drętwieć. Postanowił więc powoli odwrócić się na plecy. Teraz mógł patrzeć w sufit i kątem oka obserwować łóżko. Ze swojej pozycji nie widział co prawda Pana, ale czuł się nieco bezpieczniej, mogąc w porę dostrzec ewentualne niebezpieczeństwo.

Godziny mijały a on wiercił się, usiłując znaleźć wygodną pozycję, ale cały czas coś było nie tak. Przykręcone ogrzewanie również zaczęło mu doskwierać. Koc nie był wystarczająco duży, żeby okryć mu jednocześnie stopy i ramiona. Musiał kulić się pod nim, ale co jakiś czas prostować nogi, w których zaczęły pojawiać się irytujące, drobne skurcze. W takich warunkach nie dało się spać a przecież był tak zmęczony.

W końcu, koło północy, skapitulował. Jak najciszej potrafił podszedł do łóżka na paluszkach. Ramię Pana unosiło się i opadało w rytm jego spokojnego, głębokiego oddechu. Uniósł więc róg kołdry i ostrożnie wsunął się pod nią, starając się nie wywołać zbytniego ruchu materaca. Już prawie mu się udało, już chciał odtrąbić zwycięstwo, kładąc głowę na poduszce, gdy usłyszał cichy, złośliwy śmiech.

- Czyżby podłoga była zbyt twarda? – Drake spytał z ironią, nie otwierając oczu.

Mick aż cały zesztywniał.

- Przepraszam, nie chciałem pana obudzić, sir... - wyszeptał, czując rodzący się w nim strach.

Drake odwrócił się do niego, ale nie wyglądał na zdenerwowanego. Wręcz przeciwnie. Uśmiechał się z rozbawieniem a jego szare oczy błyszczały od senności.

- Następnym razem po prostu rób co mówię a nie stawiaj się jak dziecko – jego chłodny głos nie współgrał z wyrazem twarzy.

Mick nie miał odwagi odpowiedzieć, więc tylko pokiwał głową. Przesunął się na sam brzeg łóżka, starając się zachować między nimi jak największy dystans. Jeszcze długo nie potrafił zasnąć, pozostając nadmiernie czujnym, gotowym do ucieczki, gdyby Pan jednak zdecydował się go wykorzystać. Zmęczenie pokonało go dopiero po kolejnych kilku godzinach męczarni.


Poranek nastał szybko, przerywając tę noc pełną napięcia. Pierwsze promienie słońca wpadały do apartamentu przez szczeliny w zasłonach, oświetlając wnętrze ciepłym, złotym światłem. Drake przeciągnął się leniwie, budząc się w doskonałym humorze. Z satysfakcją poczuł znajome napięcie w swoich lędźwiach. Tak, zapalenie cewki już całkowicie ustąpiło.

Przez moment cieszył się tą chwilą, mając ochotę ulżyć sobie samodzielnie. Już miał sięgnąć po swoje narzędzie, gdy nagle przypomniał sobie o obecności Mick'a. Chłopak leżał na samej krawędzi łóżka, z lekko uchylonymi ustami. Jego ładna twarz była zrelaksowana i spokojna. Musiał przyznać, że wyglądał w tej chwili wyjątkowo uroczo.

Drake nie zamierzał marnować czasu. Złapał go za te blond kudły i pociągnął ku sobie, zmuszając do gwałtownego przebudzenia. Oszołomiony chłopak otwarł oczy, ledwie orientując się w sytuacji. Przed jego twarzą znajdował się wyprężony członek, twardy i gotowy.

- Co do... - wymamrotał, ale nie było mu dane dokończyć.

Pan przycisnął go do swojego krocza, nakierowując penis na jego usta. Mick usiłował się wyrwać, ale jego wysiłki były bezcelowe. Wiedział, że walka nie ma sensu, ale był to jakiś pierwotny odruch. Rozumiał aż za dobrze, czego od niego oczekiwano. Powoli rozchylił wargi i z trudem przyjął narzuconą mu rolę.

Drake wsunął sobie dodatkową poduszkę pod plecy i obserwował z góry jego poczynania, czując mieszankę satysfakcji i rozkoszy. Chłopak, choć niechętnie, zajął się jego erekcją, wykonując posłusznie nieme polecenie. To było idealne rozpoczęcie dnia a jednocześnie zaznaczenie, kto tu rządził i komu miał być posłuszny. Po wczorajszym wybryku musiał mu przypomnieć, gdzie było jego miejsce.

Rozkoszował się jego ciasnym gardłem, czerpiąc sadystyczną przyjemność z odgłosów krztuszenia się, które wydobywały się z ust chłopaka. Wiedział, że Mick walczył z odruchem wymiotnym, próbując utrzymać się w ryzach. To tylko podsycało jego pożądanie. Celowo przytrzymywał jego głowę nieco zbyt długo, gdy miał jego członek głęboko w gardle. Mick dławił się nim, nie mogąc złapać oddechu. Klepał go po udzie, błagając jak mógł, żeby już go puścił. Ale Drake nie miał zamiaru. Uwielbiał to uczucie dominacji, kontrolowania tak podstawowych czynności jak oddychanie. Panika w załzawionych, zielonych oczach jeszcze bardziej go pobudzała.

Samo spełnienie nie było tak miłe jak to, co właśnie czuł. Przyjemność płynąca z podduszania blondyna była wspaniała. Chciałby przeciągać ją w nieskończoność. Delektował się każdą sekundą, każdym drżeniem Mick'a i wyrazem bezradności na jego twarzy. Jego kapitulacją i posłuszeństwem, gdy wiedział, że nie ma ucieczki.

W końcu, po czasie, który dla blondyna wydawał się być wiecznością, Drake poczuł, że nie zdoła już dłużej powstrzymywać orgazmu. Jego ciało napięło się i jęknął przeciągle, spuszczając się w te cudowne, gorące usta. Mick, nie mając innego wyboru, grzecznie połknął wszystko, co Pan mu dał, choć kosztowało go to ogrom wysiłku i samokontroli, żeby nie zarzygać łóżka.

Drake opadł z ulgą na poduszki przyglądając się jak chłopak przełykał resztki jego nasienia. Widok jego czerwonej od wstydu i wysiłku twarzy sprawiał, że czuł się jeszcze bardziej spełniony. Wyplątał palce z jego włosów i odetchnął ze złośliwym uśmieszkiem na ustach. Tak długo musiał się powstrzymywać, tak mu tego brakowało. Najchętniej spędziłby z nim cały dzień w łóżku, pieprząc go na wszystkie sposoby, żeby odrobić zaległości, ale miał dziś napięty grafik.

- Dobra robota – pochwalił chłopaka i ruchem głowy wskazał na łazienkę. – Teraz możesz iść się umyć – pozwolił mu łaskawie.

Mick wstał powoli z łóżka, wciąż oszołomiony i upokorzony, kierując się w stronę łazienki. W głowie miał istny mętlik i nie chodziło tylko o to jak został potraktowany, ani o brutalność takiej pobudki. Spodziewał się w sumie, że dojdzie do czegoś znacznie gorszego. Do zwykłego obciągania zdążył już dawno przywyknąć. Bardziej zaskoczyła go reakcja własnego ciała. Nie chciał tego przyznać nawet przed samym sobą, ale smak Pana i czynność jaką na nim wymuszono, niespodziewanie go podnieciły.

Kiedy zamknął za sobą drzwi, oparł się o umywalkę i spojrzał w lustro. Widział swoje rozognione policzki, wargi spierzchnięte od intensywnego kontaktu, a w oczach mieszankę wstydu i niechcianego pożądania. Czuł obrzydzenie do samego siebie. Nie mógł wrócić do pokoju w takim stanie. Musiał sobie ulżyć.

Z trudem zdjął bieliznę, a jego erekcja natychmiast wyprężyła się, niezaprzeczalnie świadcząc o podnieceniu. To, co się stało, wywołało w nim lawinę emocji, której nie potrafił teraz powstrzymać. Wszedł pod prysznic, odkręcił wodę i pozwolił, aby zimny strumień oblał jego ciało. Próbował ostudzić swoje rozpalone zmysły. Jednak chłód wody nie pomagał. Jego myśli wciąż krążyły wokół tego, co się wydarzyło. Zamknął oczy, wyobrażając sobie przystojną twarz Pana, jego władczy głos, sposób, w jaki zmusił go do posłuszeństwa. To tylko podsycało jego pragnienia. Nie mógł dłużej walczyć z własnymi uczuciami.

Chwycił swój członek i zaczął poruszać ręką w rytm swoich fantazji. Oparł się o ścianę kabiny prysznicowej, czując, jak jego ciało zaczyna drżeć pod naporem rozkoszy. W głowie miał obraz Drake'a, jego złośliwego uśmiechu, pogardliwego spojrzenia. To wszystko było zbyt intensywne, zbyt przytłaczające. Musiał przygryzać dolną wargę, by nie jęczeć zbyt głośno.

Co, gdyby Pan go teraz zobaczył? Byłby wściekły? Wyśmiałby go? A może ukarał? Czy zabrał ze sobą jakieś narzędzia do chłosty? Nawet jeśli nie, to właściciel kasyna z pewnością pożyczyłby mu jakieś. Może nawet wynająłby mu jeden z tych ekstrawaganckich pokoi zabaw ze zwisającymi z sufitu łańcuchami, w które Pan mógłby go zakuć. Wtedy nie mógłby uciec przed jego ciężką ręką. Aż zadrżał na wspomnienie świstu krótkiego bata, którym Drake niegdyś wysmagał go po łydkach. A może żadne narzędzie nie byłoby potrzebne? Może Pan po prostu przełożyłby go przez kolano, niczym rozkapryszone, nieposłuszne dziecko i bił po tyłku otwartą dłonią? Zostawiłby na jego pośladkach czerwone, piekące odbicia swoich palców, które paliłyby jeszcze długo po wymierzonej karze, przypominając mu o jego winie.

Oddech Mick'a stawał się coraz szybszy a ruchy ręką bardziej desperackie. Czuł, że zbliża się do krawędzi, jego umysł wypełniała jedynie myśl o spełnieniu. W końcu, z cichym jękiem, doszedł, pozwalając, aby jego nasienie spłynęło wraz z wodą po ścianie kabiny.

Osunął się na kolana, oddychając ciężko, czując mieszankę ulgi i wstydu. Wiedział, że to, co czuł, nie było normalne, ale nie mógł zaprzeczyć swojemu ciału. Czy Pan zrobił to celowo? Czy właśnie po to była cała ta przerwa od seksu? Żeby wywołać w nim takie reakcje? Przecież był młody, miał swoje potrzeby, które z resztą Drake nadmiernie w nim rozbudzał. A może oczekiwał, że przyjdzie do niego, błagając o seks? Nieodczekanie! Aż splunął, oburzony takim scenariuszem. Ale jeśli Pan tego chciał, to dlaczego zostawił go samego, dając mu okazję do masturbacji i rozładowania napięcia?

Mick wstał powoli, wciąż z ciężkim oddechem i wyjrzał z kabiny. Czy w łazience mogła znajdować się kamera? Rozglądał się nieco spanikowany, ale niczego nie dostrzegł. Ale w apartamencie Drake'a w Tokio też nie widział żadnego monitoringu. Cóż, jeśli Pan rzeczywiście mógł go obserwować to zapewne po powrocie do pokoju natychmiast się o tym przekona. Mężczyzna nie przegapiłby okazji, żeby się na nim wyżyć a tym razem sam dał mu do tego powód.

Zrezygnowany umył się do końca. Czy ta chwila przyjemności była warta cierpienia, które najpewniej czeka go jeszcze przed śniadaniem? Ale tak bardzo tego pragnął. Jego ciało wręcz wołało o pieszczoty i orgazm. Zdradziło go, mając za nic zdrowy rozsądek i dystans, który powinien zachować w kontaktach z Panem.

Kiedy wyłączył wodę i owinął się ręcznikiem, spojrzał na swoje odbicie jeszcze raz. Był w nim ktoś, kogo nie do końca rozpoznawał. Czy Drake wiedział, co w nim budził? Oby nie. Wówczas miałby władzę nie tylko nad jego ciałem, ale i umysłem. A tego malutkiego skrawka wolności za wszelką cenę nie chciał mu oddawać. Owszem, jego myśli zwykle krążyły wokół Pana, ale zapewne nie w sposób w jaki posłuszny niewolnik powinien postrzegać swojego właściciela. W myślach mógł bezkarnie wyklinać Drake'a, wyobrażać sobie, że kastruje go tępymi, zardzewiałymi nożyczkami, albo wsadza mu w dupę wybuchające petardy.

Wyszedł wreszcie niepewnie z łazienki, zaskoczony, że mężczyzna nie czeka na niego tuż za drzwiami. Drake wciąż leżał w łóżku, przeglądając coś na telefonie. Czy mógł oglądać nagranie z jego pokazu pod prysznicem? Raczej nie. Wówczas od razu by to jakoś skomentował. Mick wyjął ciuchy z szafki i ubrał się w pośpiechu, nie chcąc paradować przed nim z gołym tyłkiem. Starał się przy tym na niego nie patrzeć, żeby nie napotkać jego wzroku. Gdyby Drake spojrzał na niego tymi zimnymi, stalowymi oczami natychmiast powiedziałby mu o wszystkim. Wyznałby swoje winy i błagał go o przebaczenie.

Zaskoczyło go jak postrzega to co zrobił. Przecież tylko sobie strzepał. To była naturalna i zdrowa czynność. Drake pewnie nawet chętnie by sobie na to popatrzył. Tylko, że tym razem nie kazał mu tego robić, ale też nie zabronił. Może więc nie zrobił nic złego? A może powinien sam wiedzieć, że bez wyraźnego polecenia nie mógł sprawiać sobie przyjemności? Przecież nie należał do Drake'a od wczoraj.

Potok tych natrętnych myśli przerwało pukanie do drzwi. Mick aż podskoczył na ten dźwięk. Pan kazał mu otworzyć a sam, przeciągając się z ziewnięciem, skierował się do łazienki. Chłopak stał chwilę pośrodku pokoju, nie będąc pewnym co ma zrobić. Pukanie powtórzyło się, więc w końcu ruszył się i otwarł drzwi. Sądził, że zobaczy któregoś z ochroniarzy, ale do pokoju wszedł młody Koreańczyk z wózkiem pełnym pyszności. Skinął mu głową na powitanie i zajął się serwowaniem śniadania. W części salonowej apartamentu znajdował się okrągły stolik, na którym wylądowały lekkie, ale efektownie podane potrawy. Na ich widok Mick poczuł jak w ustach zbiera mu się ślina. Nie miał oczywiście nic przeciwko kuchni Misaki'ego, ale nie mogła się ona równać z wykwintnymi posiłkami, jakie serwował hotel.

Drake w tym czasie wziął szybki prysznic i zdążył się ubrać, zakładając starannie dobrany, elegancki garnitur. Zapinając spinki do mankietów zmarszczył brwi. Blondyn stał przy stole jak słup soli, chociaż posiłek został już dawno podany a chłopak z obsługi wyszedł. Czyżby nie wiedział, czy wolno mu zacząć jeść bez niego? Uśmiechnął się kącikiem ust.

- No jedzże, nie mamy całego dnia – ponaglił go, zapinając ostatni guzik koszuli. – Za chwilę przyjdzie Hatoru, żeby pofarbować ci włosy.

Mick spojrzał na niego zaskoczony.

- Farbować włosy? Po co? – spytał, siadając wreszcie.

- Jeśli chcesz wychodzić ze mną na zewnątrz, musimy trochę zmienić twój wygląd. Chyba że wolisz spędzić cały wyjazd zamknięty w apartamencie? – Drake wyjaśnił, siadając obok niego i rozkoszując się zapachem aromatycznej kawy, nim upił łyk.

Mick zastanowił się nad tym. Perspektywa spędzania samotnie dni była kusząca, ale z drugiej strony miał już dość tej stagnacji. Poza tym w tłumie ludzi mógł mieć szansę na poproszenie kogoś o pomoc albo chociaż przekazanie jakiejkolwiek informacji o swojej sytuacji. Może ktoś mógłby powiadomić jego rodzinę, że wciąż żyje, że ich poszukiwania nie są po nic. Zaskoczyło go, że zdążył już zapomnieć o tym pragnieniu. Władza Drake'a zdawała się być absolutna, zwłaszcza, że był otoczony jego wiernymi ludźmi, u których próżno było szukać ratunku. Pokiwał w końcu głową, zgadzając się na farbowanie, jakby jego zdanie miało jakiekolwiek znaczenie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz