Opis

Mick nie spodziewał się, że wakacyjny wyjazd z przyjacielem do kasyna w Seulu skończy się w taki sposób. Kyleb nierozważnie zaciągnął ogromny dług u właściciela, będąc naiwnie pewnym, że się odegra. Okropnie się jednak przeliczył. Tylko dlaczego Mick ma ponieść konsekwencje głupoty przyjaciela? I dlaczego cena, którą muszą zapłacić jest tak wysoka? Właściciel kasyna sprzeda ich na aukcji niewolników, by odzyskać choć część należnej mu kwoty. Książka przedstawia w realny sposób jak mogłaby wyglądać relacja współczesnego Pana i niewolnika. Jest brutalna i pełna okrucieństwa, bez cukierkowego pudrowania. Historia jest jak najbardziej fikcyjna, co chyba muszę zaznaczyć, bo nie wszyscy ogarniają xD Powieść 18+ Przemoc, sex i gore

14.08.2025

24.

Samochód sunął gładko po krętych drogach prowadzących do Kioto, mijając zielone wzgórza i sporadyczne zabudowania, które stopniowo ustępowały miejsca spokojniejszym, bardziej zacisznym okolicom. Hiro, siedzący na tylnej kanapie, wciąż ściskał pluszowego szopa, a jego wzrok co chwilę uciekał ku oknu, gdzie krajobraz zmieniał się jak w powolnym filmie. Kaito, obok niego, wydawał się rozluźniony, jego dłoń wciąż spoczywała na kolanie chłopaka, ciepły ciężar, który Hiro starał się ignorować, choć każdy dotyk budził w nim mieszankę niepokoju i czegoś, czego nie potrafił nazwać.

Gdy w końcu skręcili w wąską, żwirową aleję, posiadłość wyłoniła się zza drzew jak ukryty skarb – niewielka, ale emanująca dyskretną elegancją. Samochód zatrzymał się a pasażerowie wysiedli. Hiro rozglądał się ciekawsko, jego oczy, wielkie i błyszczące, chłonęły każdy szczegół, choć trzymał się blisko Kaito, jakby bał się, że może zgubić się nawet na podjeździe. Jego kroki były drobne, ostrożne, a dłoń mimowolnie zacisnęła się na rękawie koszuli Pana, szukając w nim kotwicy w tym nowym, nieznanym miejscu.

Posiadłość okazała się znacznie mniejsza niż główna willa Kaito, gdzie przestronne pokoje i labirynt korytarzy przytłaczały Hiro swoim bogactwem. Tutaj wszystko było bardziej kameralne, intymne – budynek o nowoczesnej bryle, z fasadą z ciemnego drewna i dużych przeszkleń, które odbijały błękit nieba i zieleń otaczającego ogrodu. Hiro odetchnął dyskretnie, a napięcie w jego ramionach zelżało nieco. Nie żeby willa Pana była zła – wręcz przeciwnie, nigdy nie sądził, że będzie mieszkał w takim przepychu – ale te bogate, rozległe wnętrza zawsze budziły w nim poczucie zagubienia, jakby był intruzem w pałacu. Ta posiadłość, z jej prostotą i skalą dostosowaną do człowieka, od razu wydała mu się bardziej przyjazna, jakby mógł tu naprawdę odetchnąć.

Ogród, zadbany z japońską precyzją, otaczał budynek jak zielona oprawa. Hiro przyglądał się mu z fascynacją – starannie przycięte krzewy bonsai stały niczym miniaturowi strażnicy wzdłuż ścieżki z szarych kamieni, a niewielki stawik z koi połyskiwał w słońcu, otoczone bambusowymi tyczkami, które szeleściły cicho na wietrze. Rabaty kwiatowe, pełne delikatnych chryzantem i hortensji w pastelowych odcieniach, kontrastowały z gładką trawą, a w oddali widać było niewielki lasek, gęsty od sosen i klonów, których liście dopiero co budziły się z zimowego letargu. Całość emanowała spokojem, jakby to miejsce było doskonałym azylem przed zgiełkiem świata.

Z zamyślenia wyrwał go głos Pana, który podał mu plecak i paczkę ze słodkościami, ciężką od austriackich łakoci.

– Trzymaj – powiedział Kaito, a jego ton był swobodny, niemal żartobliwy. – Ja otworzę drzwi.

Hiro skinął głową, chwytając rzeczy z wahaniem, a Kaito ruszył przodem, wyciągając klucze z kieszeni. Jego własny bagaż niósł kierowca, który podążył za nimi z dyskretną efektywnością, niosąc walizki jak niewidzialny sługa. Drzwi otworzyły się z cichym kliknięciem, odsłaniając wnętrze – jasne, minimalistyczne, z drewnianymi podłogami i dużymi oknami, przez które wpadało dużo światła.

Gdy weszli do środka, Kaito odezwał się do kierowcy, jego głos był rzeczowy, ale uprzejmy.

– Zrób zakupy – polecił. – Lodówka jest pusta, bo posiadłość nie była ostatnio używana. Weź kartę z kuchni i kup wszystko, co potrzebne na kilka dni.

Mężczyzna skłonił się głęboko, bez słowa sprzeciwu, i wyszedł, zamykając za sobą drzwi z cichym trzaskiem. Hiro przełknął ślinę z trudem, a jego serce zabiło szybciej – zostali sami, naprawdę sami, w tej cichej, intymnej przestrzeni. Powietrze zdawało się gęstsze, a echo ich kroków na drewnianej podłodze brzmiało jak ostrzeżenie. Chłopak ścisnął plecak mocniej, starając się nie myśleć o tym, co przyniesie wieczór, choć niepokój czaił się w jego piersi jak cichy cień.

Kaito zerknął na Hiro, który stał w holu, wciąż ściskając paczkę ze słodkościami i plecak, a jego oczy błądziły po wnętrzu z mieszanką ciekawości i niepokoju. Mężczyzna uśmiechnął się lekko, unosząc brew.

– Chodź za mną – polecił.

Hiro skinął głową i ruszył za nim, jego kroki były ciche, niemal bezszelestne na drewnianej podłodze. Po drodze rozglądał się dyskretnie, chłonąc szczegóły posiadłości. Na parterze dominował przestronny salon połączony z otwartą kuchnią – jasne, minimalistyczne wnętrze z białymi ścianami, dużymi oknami wpuszczającymi mnóstwo światła i nowoczesnymi meblami w odcieniach szarości i drewna. Kuchnia lśniła chromowanymi powierzchniami, a blat z ciemnego granitu oddzielał ją od części wypoczynkowej, gdzie stała wygodna kanapa i niski stolik kawowy. Z salonu prowadził korytarz, którego końca Hiro nie widział – znikał za zakrętem, sugerując dodatkowe pomieszczenia, być może gabinet czy łazienkę dla gości.

Schody, szerokie i oświetlone subtelnymi lampami led, zaprowadziły ich na piętro. Kaito otworzył drzwi do sypialni, a Hiro wszedł za nim, jego oczy natychmiast ogarnęły pokój – przestronny, ale nie przytłaczający, z wielkim łóżkiem dominującym centralną część, pokrytym ciemnym prześcieradłem. Po jednej stronie znajdowały się drzwi do garderoby, po drugiej – do łazienki, a duże szklane drzwi prowadziły na szeroki taras, z którego roztaczał się widok na ogród i las.

– Rozpakuj się – polecił Kaito, wskazując na garderobę.

Hiro zamarł w miejscu, rozejrzał się po sypialni jeszcze raz, a jego serce zabiło szybciej. Pokój był ewidentnie sypialnią główną – jedyną, jaką zauważył na piętrze. Przełknął ślinę, a jego głos, gdy w końcu się odezwał, był nieśmiały, zniżony niemal do szeptu:

– Będę tu spał sam?

Kaito zaśmiał się cicho, rozbawiony sugestią.

– Oczywiście, że nie – odparł, opierając się o framugę drzwi. – Będziemy spać razem. To jedyna sypialnia w tym domu.

Hiro zbladł, a jego oczy rozszerzyły się w szoku. Mrugając szybko, spojrzał na łóżko – ogromne, z miękkim materacem i stosem poduszek, które nagle wydało mu się zbyt intymne. Usiłując jakoś wybrnąć z sytuacji, zebrał w sobie odwagę.

– Ja... mogę spać na kanapie na dole – zaproponował drżącym głosem. – Pan na pewno jest zmęczony po podróży i potrzebuje dobrze się wyspać.

Kaito spojrzał na łóżko, jakby nie dowierzał, że obaj patrzą na ten sam mebel, a na jego ustach pojawił się szeroki uśmiech.

– To łóżko spokojnie pomieści nawet pięć osób – powiedział, kręcąc głową. – Wyśpimy się obaj.

Hiro przygryzł wargę, a w jego głowie zakłębiły się desperackie myśli. Już chciał zaproponować, że woli spać na podłodze, bo łóżko jest pewnie za miękkie, ale Kaito go uprzedził.

– Przestań kombinować i rozpakuj rzeczy – jego ton stwardniał lekko. – Potem możesz zmienić pościel i trochę tu przewietrzyć. Ja w tym czasie zamówię nam coś na kolację.

Oczy Hiro rozszerzyły się jeszcze bardziej.

– Zamówi pan? – zapytał cicho, jakby nie wierzył własnym uszom.

Kaito skinął głową, a jego uśmiech stał się bardziej pobłażliwy.

– Liczę, że twoje umiejętności poprawiły się pod okiem Lu – przyznał – ale nie mam ochoty tego dziś sprawdzać. Jestem zmęczony po locie. Jeśli tak się garniesz do gotowania, oczekuję jutro porządnego śniadania.

Po tych słowach wyszedł z sypialni, zostawiając Hiro samego. Chłopak stał przez chwilę, nieco zmarnowany, a jego ramiona opadły w geście rezygnacji. Westchnął cicho i ruszył do garderoby, gdzie zaczął rozpakowywać plecak. Pomieszczenie było przestronne, z półkami pełnymi ubrań – nie tylko tych należących do Kaito, jak zauważył, ale i innych, w różnych stylach i rozmiarach, co sugerowało, że posiadłość gościła różnych ludzi. Hiro nie chciał się w to zagłębiać, czując lekkie ukłucie niepokoju, więc skupił się na układaniu swoich skromnych rzeczy.

Następnie otworzył drzwi prowadzące na taras, wpuszczając do pokoju świeże powietrze nasycone zapachem lasu i kwiatów. Taras był duży, z wygodnymi fotelami i widokiem na ogród, ale Hiro nie zatrzymał się na nim długo. Zabrał się za zmianę pościeli, ściągając starą z mechaniczną precyzją, choć jego myśli wirowały chaotycznie. Wizja spania z Panem napawała go lekką paniką – wyobrażał sobie bliskość, dotyk, wymagania, które mogły nadejść w nocy. Do wieczora wciąż pozostało sporo czasu, a on łudził się, że jakoś zdoła się od tego wymigać, może Pan pozwoli mu jednak spać na kanapie. Wiedział, że jest naiwny, ale nie chciał odbierać sobie tej cząstki nadziei, która utrzymywała go przy zdrowych zmysłach.

Stał jeszcze przez chwilę w sypialni, wpatrując się w świeżo zmienioną pościel, która lśniła bielą w popołudniowym świetle wpadającym przez otwarte drzwi tarasu. Powietrze niosło ze sobą świeży zapach lasu, mieszający się z delikatną nutą kurzu, który osiadł na meblach podczas nieużytkowania posiadłości. Chłopak przełknął ślinę, czując, jak niepokój ściska mu gardło, ale w końcu zebrał się w sobie. Podniósł zeszyt, książki i paczkę kolorowych długopisów – prezenty od Akihito, które teraz wydawały mu się ciężarem odpowiedzialności. Zszedł po schodach ostrożnie, trzymając je blisko piersi, jakby były delikatnym skarbem, który mógłby się rozsypać przy najmniejszym potknięciu.

Stając u dołu schodów, w progu salonu, odezwał się cicho, a jego głos drżał lekko, jakby bał się zakłócić ciszę panującą w domu.

– Panie... gdzie mógłbym to odłożyć? – zapytał, unosząc lekko ręce, by pokazać, co niesie.

Kaito, siedzący na kanapie z telefonem w dłoni, obejrzał się przez oparcie, a jego brew zmarszczyła się w wyrazie zaskoczenia pomieszanego z irytacją.

– Skąd masz te rzeczy? Co to w ogóle jest? – rzucił, a jego ton był ostry, jak nagły podmuch wiatru.

Hiro przygryzł wargi, czując, jak rumieniec wstydu wspina mu się po policzkach. Podszedł bliżej, niepewnie, jego kroki były drobne, ostrożne, jakby podłoga mogła się pod nim zapaść. Wyciągnął ręce, pokazując książki i zeszyty.

– Pan Akihito mi to kupił – wyszeptał, a jego głos był ledwie słyszalny, pełen obawy.

Kaito wziął od niego jedną z książek, otworzył ją i przejrzał szybko, jego palce przesuwały się po stronach z rosnącą irytacją. Kolorowe ilustracje i proste słowa do nauki czytania migały przed jego oczami, a na twarzy pojawił się grymas niezadowolenia.

– Dlaczego naciągnąłeś Aki’ego na coś takiego? – warknął, ważąc książkę w dłoni.

Hiro pochylił głowę, a jego ramiona zadrżały lekko. Zaczął się jąkać, słowa wypadały z jego ust chaotycznie, jak liście na wietrze.

– To... to nie ja... Lu to załatwił, bo skończył mi się zeszyt, a Lu uczył mnie pisać i... i...

Kaito przerwał mu gwałtownie, rzucając książkę na stolik z taką siłą, że ten drgnął.

– Następnym razem, jeśli będziesz czegoś potrzebował, mówisz to mnie! – zrugał go, a jego głos był jak trzask bata, ostry i bezlitosny. – Nie Lu, nie Akihito. Ja jestem tu Panem, jasne?

Hiro aż zadrżał, jego ciało napięło się jak struna, a oczy wypełniły się strachem. Natychmiast przycisnął pozostałe książki do piersi, jakby bał się, że zostaną mu odebrane, że ta mała iskierka nadziei na naukę zostanie zgaszona.

– Przepraszam, Panie... – wyszeptał, a jego głos drżał od emocji.

Kaito warknął jeszcze raz, pełen frustracji, po czym machnął ręką.

– Połóż to na regale, tam w kącie – polecił, wskazując na drewniany mebel w rogu salonu, gdzie stały już jakieś książki i dekoracje.

Hiro posłusznie podszedł i ułożył rzeczy z przesadną wręcz ostrożnością na wskazanym miejscu. Kaito, wciąż zirytowany, wyciągnął komórkę z kieszeni i wybrał numer Akihito. Gdy ten odebrał, nie pozwolił mu nawet dojść do słowa.

– Zawołaj Lu do telefonu – zażądał natychmiast, a jego ton był lodowaty.

Po chwili ciszy w słuchawce odezwał się zaskoczony, skonsternowany głos Lu.

– Halo? Panie Kaito?

Kaito nie czekał, ochrzanił go od razu, a jego słowa sypały się jak grad.

– Nie wtrącaj się więcej w wychowanie Hiro! – warknął. – Sam chciałem kupić mu książki do nauki, kiedy wrócę.

Lu próbował coś powiedzieć, ale Kaito nie dał mu dojść do słowa.

– Oddaj słuchawkę Akihito – polecił.

Gdy Akihito przejął telefon, Kaito oznajmił krótko:

– Oddam ci pieniądze za zakupy dla Hiro. I bardzo cię proszę, nie rób tego w przyszłości.

Po czym rozłączył się, nie czekając na odpowiedź. Rzucił telefon na kanapę, a jego twarz wciąż była napięta od irytacji.

Tymczasem w posiadłości Akihito, mężczyzna spojrzał na komórkę w dłoni, pełen zdziwienia, jakby nie wierzył w to, co właśnie usłyszał. Potem przeniósł wzrok na Lu, który stał obok, równie zaskoczony, z szeroko otwartymi oczami i lekkim rumieńcem na policzkach.

– Zrobiłem coś złego, Panie? – Lu spytał w końcu niepewnie, a jego głos był cichy, pełen wahania.

Akihito westchnął, kręcąc głową, a jego wyraz twarzy złagodniał.

– Nie, Lu – uspokoił go, kładąc dłoń na jego ramieniu. – Widać, naruszyliśmy drażliwy aspekt między Kaito a Hiro. To ich sprawa, nie nasza.

Lu skinął głową, choć w jego oczach wciąż czaił się cień niezrozumienia.


Kolejna godzina była dla Hiro istną udręką. Siedział w ciszy w salonie z Panem, który nerwowo skakał po kanałach, szukając bardziej czegoś, co mogłoby lecieć w tle niż rzeczywiście go zainteresować. Gdy zatrzymał się na programie przyrodniczym zamienił pilot na komórkę i skupił się już tylko na niej. Hiro zdołał dostrzec, że toczył on wymianę wiadomości z kierowcą, na temat kupowanych przez niego produktów. Dzięki temu zakupy poszły sprawniej a jedzenie zostało im przywiezione już po pół godzinie. Kaito posłał go nawet na podjazd, by pomógł je wnieść.

Kierowca, postawny mężczyzna w czarnym uniformie, skinął mu głową uprzejmie, wręczając torby pełne produktów – świeże warzywa, owoce, butelki z wodą i podstawowe zapasy, które wypełniły pustą lodówkę. Plus dwa gotowe posiłki, które miały zastąpić im kolację. Hiro podziękował cicho, a jego dłonie drżały lekko, gdy odbierał pakunki. Gdy mężczyzna wyszedł, chłopak został sam w kuchni, otoczony jednak dźwiękami zwierząt pokazywanych w telewizji i monotonnym głosem lektora.

Rozpakowywał zakupy metodycznie, orientując się w organizacji przestrzeni – szafki z jasnego drewna kryły talerze i szklanki w schludnych rzędach, szuflady pełne sztućców i przyborów kuchennych, a lodówka, nowoczesna i cicha, pomieściła wszystko bez problemu. Ułożył warzywa w dolnej szufladzie, owoce na półce, a butelki z sosami i przyprawami na drzwiach – jak uczył go Lu. Wszystko z ostrożnością kogoś, kto boi się popełnić błąd w obcym miejscu.

Gdy skończył, kuchnia wyglądała na bardziej przyjazną, a Hiro poczuł ulgę, że choć ta mała czynność przebiegła bez komplikacji. Wrócił do salonu, ale zatrzymał się w połowie drogi, widząc Kaito na kanapie. Mężczyzna zasnął, jego głowa opadła na oparcie, a ramiona rozluźniły się w pozycji, która wyglądała na niewygodną. Hiro przyglądał mu się przez dłuższy czas, stojąc nieruchomo, jakby bał się zakłócić ten spokój. Z tej perspektywy jego straszny Pan wyglądał tak bezbronnie – twarz wygładzona snem, bez zwykłego napięcia, usta lekko uchylone, a klatka piersiowa unosząca się miarowo. Nie było w nim tej władczej aury, która zwykle budziła w Hiro lęk; teraz przypominał zwykłego człowieka, zmęczonego podróżą.

Kaito nagle otworzył oczy, jakby wyczuł spojrzenie chłopaka. Zmarszczył lekko brwi, ale na jego ustach pojawił się leniwy uśmiech.

– Mam coś na twarzy? – zapytał ze śmiechem, prostując się z lekkim stęknięciem.

Hiro speszył się natychmiast, rumieniąc uroczo, a oczy spuścił w dół.

– Nie, Panie – zaprzeczył cicho.

Kaito zaśmiał się bezgłośnie, rozmasowując kark, a na jego twarzy pojawił się grymas bólu.

– Przygotuj mi kąpiel – polecił, wyłączając telewizor. – Z tyłu domu jest łazienka z dużą wanną. Chociaż nie. Najpierw zrób mi masaż, bo od tego spania na siedząco boli mnie kark. W schowku na korytarzu jest mata do masażu.

Hiro skinął głową pospiesznie i ruszył do korytarza, gdzie znalazł schowek – niewielkie drzwi ukryte za zasłoną. Mata była ciężka, składająca się z kilku części połączonych materiałem i chłopak ledwie przytargał ją do salonu, dysząc lekko od wysiłku. Pod instrukcjami Kaito rozłożył ją na środku pomieszczenia, rozwijając z ostrożnością, by nie uszkodzić podłogi.

Następnie pobiegł po oliwkę do łazienki na końcu tajemniczego korytarza – pomieszczenia, które okazało się przestronne, z ogromną wanną z hydromasażem, otoczoną marmurowymi płytkami i z w pełni przeszkloną ścianą. Hiro zatrzymał się na progu, mrugając w zdumieniu, a jego oczy rozszerzyły się na widok luksusu. Wanna była jak mały basen, z dyszami błyszczącymi chromem i widokiem na ogród przez okno. Porwał szybko butelkę olejku z szafki i biegiem wrócił do salonu.

Kaito właśnie kończył się rozbierać, ale na szczęście został w bieliźnie. Czarne bokserki opinały jego umięśnioną sylwetkę. Położył się na brzuchu na macie, układając splecione ręce pod głową. Hiro zdjął sweterek, by nie pobrudzić długich rękawów olejkiem, i nieco nieporadnie ukląkł przy nim, nie bardzo wiedząc, jak zacząć. Jego dłonie wisiały bezradnie w powietrzu, a wzrok błądził po szerokich barkach Pana. Kaito w końcu zerknął na niego przez ramię, a jego oczy błysnęły rozbawieniem.

– Co mówiłem ci o komunikacji? – zapytał, unosząc brew.

Hiro przełknął ślinę, a jego policzki znów zapłonęły.

– Nigdy nie wykonywałem masażu, Panie... Nie wiem, co mam robić – przyznał cicho, a jego głos drżał od niepewności.

Kaito skinął głową lekko, nie wstając.

– Nie gryzę – odparł z uśmiechem. – Usiądź mi na udach okrakiem, będzie wygodniej nam obu.

Hiro zawahał się, ale posłuchał, siadając ostrożnie, uważając, by jak najmniej dotykać mężczyzny – jego kolana ledwo muskały boki ud Kaito. Wylał sobie na dłoń nieco olejku, który wypełnił pokój zapachem bursztynu i gorzkiej skórki pomarańczy – ciepłym, zmysłowym aromatem, który zdawał się gęstnieć w powietrzu. Rozgrzał go w dłoniach, pocierając energicznie i powoli, niepewnie rozprowadził po plecach leżącego pod sobą mężczyzny. Jego dotyk był delikatny, niemal pieszczotliwy, ale zbyt długo wsmarowywał olejek w skórę, jakby bał się przejść dalej.

Kaito odezwał się po chwili, a jego głos był stłumiony przez jego własne ręce, na których trzymał głowę.

– Nie jestem ze szkła – mruknął. – Możesz masować mnie mocniej.

Hiro wzdrygnął się a jego ciało napięło się na moment. Uniósł się nieco na kolanach, by własnym ciężarem dodać siły uciskowi i wedle dalszych instrukcji zaczął rozmasowywać lędźwie kciukami. Wykonywał okrężne ruchy, głębokie, ale kontrolowane. Powoli sunął w górę, po kręgosłupie, czując pod palcami napięte mięśnie, aż dotarł do karku i barków. Tam skupił się najbardziej, ugniatając skórę z rosnącą pewnością, choć wciąż z lekkim wahaniem, jakby bał się zrobić coś źle. Pokój wypełniły ciche westchnienia Kaito mieszające się z szumem wiatru za oknem, tworząc intymną, nieco napiętą aurę.

Mężczyzna leżał cierpliwie na macie a jego ciało było rozluźnione tylko na pozór. Nie nastawiał się na nic super, wiedząc, że chłopak nie jest masażystą, ale to, co się działo, było okropne. Nie niosło za sobą żadnego relaksu, żadnego ukojenia dla zmęczonych mięśni. Hiro sapał i dyszał, jakby kazał mu kruszyć głazy kilofem cięższym od niego samego, a jego dłonie naciskały bezładnie, chaotycznie – to skupiając się na barkach z nadmierną siłą, to wracając do lędźwiowego odcinka kręgosłupa bez żadnego rytmu, jakby próbował ugasić pożar, skacząc od jednego miejsca do drugiego.

Kaito odnotował sobie w pamięci, by zrobić mu jakiś porządny kurs w tej materii – może prywatne lekcje z profesjonalistą, by nauczył się podstaw anatomii i technik relaksacyjnych. Na razie jednak wytrzymywał, choć każdy ucisk przynosił więcej frustracji niż ulgi.

W końcu uśmiechnął się zaczepnie a jego źrenice błysnęły figlarnie. Po co miał sprowadzać do swojego domu kogoś obcego, gdy przecież mógł nauczyć go podstaw samodzielniej, dosłownie w tym momencie.

Korzystając z tego, że chłopak klęczał nad nim, Kaito odwrócił się na plecy z zaskakującą zwinnością, chwytając Hiro za biodra, by nie pozwolić mu stracić równowagi. Widział, jak chłopak zachwiał się, jego oczy rozszerzyły się w szoku, a ręce uniosły w górę w instynktownym geście obrony.

Hiro uniósł ręce zaskoczony, jego policzki zapłonęły rumieńcem, a oddech stał się płytki.

– Panie... – wyszeptał, ale Kaito nie dał mu dojść do słowa.

– Tego czegoś nie można nazwać masażem – stwierdził z lekkim śmiechem, choć w jego oczach błysnęła nuta surowości. – Rozbierz się, to zademonstruję ci, jak powinno to wyglądać.

Hiro odwrócił wzrok w bok, jego dłonie zacisnęły się na krawędzi koszulki a w gardle urosła mu gula.

– Uprzedzałem, że nie potrafię... – wymamrotał, ale posłuchał, wstając niepewnie.

Rozbierał się powoli, z wahaniem – najpierw spodnie, potem koszulka, aż został w samej bieliźnie, a jego drobna sylwetka drżała lekko w chłodnym powietrzu salonu.

Zamienili się miejscami – teraz to Kaito klęczał nad nim, rozcierając olejek w dłoniach, a zapach bursztynu i gorzkiej skórki pomarańczy znów wypełnił pokój. Nie usiadł na Hiro, uznając, że chłopak jest zbyt drobny, zbyt kruchy – mógłby go połamać własnym ciężarem. Zamiast tego ulokował go sobie między nogami, rozcierając olejek po jego plecach, ale nie ograniczając się tylko do nich. Ku zaskoczeniu młodzieńca, jego dłonie powędrowały niżej, na nogi – łydki, uda, masując je z precyzją i siłą, która budziła dyskomfort, ale obiecywała ulgę. Hiro zerknął przez ramię a jego oczy pełne były pytającego zaskoczenia.

– Panie...? – wyszeptał.

Kaito uśmiechnął się, nie przerywając ruchów.

– Spięte plecy oddziałują na cały organizm – wyjaśnił spokojnie. – Powinieneś był zacząć od nóg.

Rozmasowywał łydki z wprawą a Hiro zaczął się wiercić, popiskując cicho pod wpływem nacisku – mięśnie, napięte od niepokoju, protestowały przeciwko tej inwazji.

– To boli... – jęknął chłopak, próbując się wygiąć.

Kaito uspokoił go jednak, jego głos był łagodny, choć stanowczy.

– To normalne, że masaż odrobinę boli na początku – powiedział. – Mięśnie są spięte i twarde. Zaraz minie.

I rzeczywiście, po chwili Hiro leżał już spokojnie, jego ciało zaczęło się poddawać a masaż przyniósł prawdziwe odprężenie. Przymknął oczy, oddychając głębiej a napięcie odpływało z niego falami. Tymczasem Kaito bez pośpiechu przesuwał się wyżej, na uda, wkradając się palcami pod brzeg nogawki bokserek. Widząc, że chłopak na to nie reaguje – zbyt zrelaksowany, by protestować – stwierdził, że przeszkadzają i zsunął je tak, że zmieniły się w stringi, odsłaniając więcej skóry.

Hiro uniósł się na łokciach, zaskoczony, sięgając ręką, by zaciągnąć materiał z powrotem.

– Panie! – zawołał cicho, a jego oczy rozszerzyły się w panice.

Kaito chwycił go za dłoń, delikatnie, ale stanowczo, i przycisnął z powrotem do maty.

– Leż spokojnie – powiedział, a jego głos był uspokajający. – Nic się nie dzieje.

Hiro przygryzł wargę a w jego oczach zamigotała niechęć, ale mimo to położył się z powrotem, pozwalając, by leniwy masaż był kontynuowany. Dłonie Kaito sunęły po jego skórze z wprawą, miejscami sprawiając mu jeszcze pewien dyskomfort.

Kaito, wciąż klęcząc nad drobnym ciałem Hiro, pozwolił sobie na chwilę kontemplacji, podczas której jego spojrzenie, początkowo skupione na zadaniu, zaczęło nabierać głębszego, bardziej pierwotnego odcienia. Chłopak leżał przed nim, rozciągnięty na macie jak delikatna ofiara a jego sylwetka – choć filigranowa i krucha, jakby wyrzeźbiona z alabastru – emanowała subtelną siłą. Pod jasną, gładką skórą, która lśniła od warstwy olejku, igrały mięśnie: smukłe włókna napięte w łagodnych łukach, pulsujące lekko pod dotykiem, jak struny harfy drżące pod palcami mistrza. To nie była atletyczna budowa, pełna brutalnej masy, lecz raczej harmonijna kompozycja delikatności i ukrytej wytrzymałości – ramiona, które drżały pod naciskiem, plecy wyginające się w subtelnym łuku, uda, które napięły się instynktownie.

Pożądanie narastało w Kaito powoli, jak fala przypływu, zalewając jego zmysły ciepłym, pulsującym żarem; czuł, jak krew gęstnieje mu w żyłach a oddech staje się głębszy, bardziej świadomy bliskości tego młodego, posłusznego ciała.

Nagle, gdy jego dłonie przesunęły się niżej, po krągłościach pośladków, na ustach Kaito wykwitł mimowolny uśmiech – ten rzadki, autentyczny grymas, który rozświetlał jego surowe rysy. Dostrzegł je: drobne, delikatne włoski, pokrywające skórę jak meszek na dojrzałej brzoskwini, świeżej i kuszącej w letnim słońcu. Były niemal niewidoczne na pierwszy rzut oka, ale pod warstwą olejku błyszczały subtelnie, jak złote nici utkane w jedwabiu, przylegając płasko do skóry pod naciskiem jego palców. Gdy jednak cofnął dłoń, one unosiły się lekko, zwijając w miniaturowe, figlarne kędziorki – drobne spirale, które łapały światło i tańczyły w jego promieniach.

Ta obserwacja, tak prozaiczna a zarazem intymna, dosłownie go rozbroiła. Jego skupiony, władczy wyraz twarzy, zazwyczaj napięty jak cięciwa łuku, złagodniał w grymas pełen rozczulenia, jakby ujrzał coś bezbronnego, coś, co budziło w nim nie tylko żądzę, ale i niespodziewaną tkliwość. Te włoski, ten meszek – symbol niewinności w świecie, który Kaito znał od brutalnej i bezwzględnej strony – sprawiły, że na moment zapomniał o swojej roli Pana, czując jedynie falę ciepła, która rozlała się po jego piersi.

Nie mogąc dłużej opierać się tej kuszącej wizji, wsunął palce pod elastyczną gumkę bokserek Hiro. Materiał napiął się lekko a potem poddał, zsuwając się z cichym szelestem w dół, aż do kolan chłopaka. Kaito przysiadł na nich delikatnie, unieruchamiając nogi Hiro własnym ciężarem, by zapobiec jakiemukolwiek ruchowi zwiastującemu ucieczkę. Teraz, wolne od wszelkich barier, pośladki leżały przed nim w całej swej nagiej chwale: mięciutkie, krągłe, jak słodkie, mleczne bułeczki prosto z piekarni – te, za którymi nigdy specjalnie nie przepadał, uznając je za zbyt banalne, zbyt mdłe w porównaniu z wyrafinowanymi smakami, do których przywykł. Ale w tym wydaniu, pokryte lśniącym olejkiem, blade i drżące lekko pod jego spojrzeniem, wydały mu się wyjątkowo apetyczne. Ich jędrność ustępowała pod naciskiem palców a skóra uginała się jak świeży puch, obiecując słodycz i miękkość, która budziła w nim wręcz zwierzęcy głód.

Nie mogąc się powstrzymać, pochylił się niżej, jego oddech przyspieszył a twarz zanurzyła się między tymi krągłościami. Zatopił nos i usta w ciepłej szczelinie, czując pod wargami gorącą, wilgotną skórę. Język wysunął się instynktownie, ślizgając po wrażliwej, gładkiej powierzchni, smakując słodycz olejku zmieszaną z naturalnym, intymnym aromatem Hiro – mieszanką słoności, ciepła i czegoś ulotnego, co przypominało świeży deszcz na skórze owocu.

Hiro uniósł się gwałtownie na łokciach z cichym piskiem zaskoczenia – wysokim, zduszonym dźwiękiem, który wyrwał się z jego gardła jak krzyk przestraszonego ptaka. Jego ciało napięło się w instynktownym proteście, oczy rozszerzyły w szoku a mięśnie pośladków spięły się mimowolnie. Ale palce Kaito, zaciśnięte mocno na biodrach chłopaka – jak żelazne kleszcze, bezlitosne w swej sile – uniemożliwiły mu jakikolwiek ruch, przytrzymując go w miejscu z władczą stanowczością. Hiro zadrżał całym ciałem, fale dreszczy przebiegły po jego skórze niczym elektryczne wyładowanie a nogi zacisnęły się konwulsyjnie, próbując zamknąć dostęp do tej najbardziej wrażliwej części.

Czuł między pośladkami coś mokrego, śliskiego – język Pana, eksplorujący jego rowek z bezwstydną dokładnością, krążący po krawędziach, drażniący i wkradający się w pierścień jego zastygłych w strachu mięśni. To uczucie, obce i natarczywe, budziło w nim mieszankę paniki i niechcianej ekscytacji. Jego oddech stał się urywany a policzki zapłonęły gorącym rumieńcem, gdy próbował stłumić jęk, który cisnął mu się na usta.

Podniecenie, które początkowo tliło się w Kaito jak iskra w suchym zbożu, teraz rozgorzało pełnym płomieniem, podsycane nie tylko widokiem i dotykiem drobnego ciała Hiro, ale także subtelnymi reakcjami chłopaka. Tymi mimowolnymi drgnieniami, westchnieniami tłumionymi w zarodku, które zdradzały, że przyjemność nie jest jednostronna. Język Kaito, śliski i natarczywy, krążył po wrażliwej skórze między pośladkami z rosnącą zachłannością, eksplorując zakamarki z precyzją artysty malującego arcydzieło. Smakował słoną wilgoć, mieszającą się z nutą bursztynowego olejku a każdy ruch budził w nim falę gorąca, które pulsowało w lędźwiach, napiętych jak struna łuku gotowa do wystrzału.

Ale to, co naprawdę rozpalało jego zmysły, to świadomość, że Hiro – ten kruchy, posłuszny chłopak, zazwyczaj skulony w obronnej pozie – również poddawał się tej ekstazie. Podniecenie odbijało się w nich obu jak w lustrze. Kaito czuł, jak jego własny członek twardnieje pod materiałem bokserek, naciskając boleśnie na tkaninę, podczas gdy Hiro, leżący twarzą w dół na macie, walczył z feerią doznań, które zalewały go jak ciepła fala oceanu.

Zaskoczony siłą własnej reakcji, zacisnął zęby na przedramieniu, gryząc skórę z desperacją kogoś, kto próbuje stłumić krzyk w obliczu nadciągającej burzy. Przyjemność rozlewała się po jego podbrzuszu leniwie, jak rozgrzany miód wylewający się z ula – ciepła, lepka, niepowstrzymana. Budziła z uśpienia organ, którego w tej chwili wolałby nie posiadać, gdyż zdradzał go bezwstydnym, pulsującym wzwodem, napiętym i drżącym pod brzuchem, ocierającym się o matę z każdym mimowolnym ruchem bioder.

To było obce, przerażające uczucie – ta zdradziecka reakcja ciała, które nie słuchało rozumu, lecz poddawało się instynktowi, rozpalając w nim iskry, których nie potrafił ugasić. Jego oddech stał się urywany, płytki a mięśnie pośladków zaciskały się rytmicznie wokół języka Kaito, jakby próbowały go odepchnąć, lecz jednocześnie przyciągnąć głębiej, tworząc paradoksalną walkę między oporem a kapitulacją.

Kaito, wyczulony na każdy niuans, musiał to dostrzec – ten subtelny łuk pleców, to drżenie ud, to napięcie, które zdradzało wszystko. Gdy nacieszył się smakiem, słodkim i intymnym jak zakazany owoc, oderwał się z westchnieniem satysfakcji a jego wargi lśniły wilgocią. Złapał Hiro za biodra i odwrócił go na plecy jednym płynnym ruchem, jakby chłopak był lekkim piórkiem na wietrze. Uśmiechnął się zaczepnie, z tym figlarnym błyskiem w oczach, który mieszał władczość z rozbawieniem, i mruknął niskim, gardłowym głosem:

– A co my tu mamy…?

Słowa zawisły w powietrzu jak prowokacja a jego spojrzenie powędrowało w dół, na nabrzmiały członek Hiro, stojący dumnie i bezwstydnie, zdradzający sekrety, których chłopak wolałby nie ujawniać.

Hiro, zalany falą zawstydzenia gorętszą niż płomień, zakrył się instynktownie rękoma, dłonie zacisnęły się na wrażliwej skórze, próbując ukryć dowód jego słabości. Rumieniec wspiął mu się po szyi aż do uszu a oczy unikały wzroku Pana, pełne mieszanki wstydu i dezorientacji. Ale Kaito nie pozwolił mu na tę ucieczkę. Korzystając z bezbronności chłopaka, wczesał palce w jego miękkie, rozczochrane włosy – chwyt był mocny, lecz nie brutalny, jak ukochany, który przyciąga do siebie kochanka – i przyciągnął go bliżej, złączając ich usta w pocałunku, który nie miał nic wspólnego z niewinnymi muśnięciami z popołudnia.

Teraz był to pocałunek namiętny, żarłoczny, pełen głodu. Język Kaito wkradł się w rozchylone zaskoczeniem wargi Hiro z bezwstydną śmiałością, splatając się z jego własnym w tańcu wirującym jak tornado – wilgotnym, natarczywym, smakującym goryczą skórki pomarańczowej i czymś bardziej intymnym, czymś, co przypominało Hiro o jego własnym ciele, o tej zakazanej przyjemności, której przed chwilą doświadczył.

Zacisnął mocno powieki, jakby ciemność pod nimi mogła go ochronić przed falą emocji a jego ciało zadrżało jak liść na wietrze. Drżenie przebiegło od czubka jego głowy po palce stóp, mieszając podniecenie z szokiem. Poczuł własny smak na języku Pana, słonawy i egzotyczny, budzący w nim jednocześnie obrzydzenie i fascynację. To uczucie, obce i natarczywe, rozpalało go jeszcze bardziej, sprawiając, że jego członek drgnął pod dłonią a oddech stał się chaotyczny, urywany. W tej chwili, splątany w uścisku Kaito, Hiro czuł się jak marionetka w rękach losu – bezsilny, lecz dziwnie żywy, balansujący na krawędzi strachu i nieoczekiwanej rozkoszy.

Podniecenie Kaito, które dotychczas tliło się w nim jak żar pod popiołem, teraz wybuchło z siłą nieokiełznanego pożaru, rozlewając się po jego ciele falami gorąca, które pulsowały w żyłach z taką intensywnością, że stały się nie do zniesienia. Jak napięta sprężyna gotowa do wystrzału, jak głód drapieżnika, który nie mógł już dłużej czekać na ucztę. Jego członek, uwięziony w ciasnych bokserkach, napierał boleśnie na materiał a każdy ruch języka w ustach Hiro tylko potęgował tę torturę, budząc w nim pierwotną żądzę, która zagłuszała wszelkie myśli poza jedną: posiadaniem, dominacją, ulgą.

Nie przerywając pocałunku – tego wirującego tańca języków, wilgotnego i natarczywego, smakującego mieszanką ich śliny i intymnego aromatu – Kaito złapał chłopaka za ramiona z władczą siłą, pociągając go do siadu jednym płynnym, zdecydowanym ruchem. Ich ciała uniosły się synchronicznie, Hiro ustawił się na kolanach a Kaito podążył za nim, utrzymując bliskość, jakby bał się, że jakakolwiek przerwa mogłaby ugasić ten płomień.

Dopiero wówczas, gdy Hiro siedział przed nim, drżący i oszołomiony, Kaito rozdzielił ich usta z cichym, mokrym cmoknięciem. Wargi chłopaka były nabrzmiałe, czerwone od namiętności a ich ciężkie, urywane oddechy zmieszały się w powietrzu jak para unosząca się z rozgrzanej ziemi po burzy. Gorące, wilgotne, pełne napięcia, które wisiało między nimi gęste jak mgła.

Kaito nie czekał dłużej. Jego dłonie, drżące od powstrzymywanej żądzy, powędrowały do bioder, gdzie zsunął bokserki w dół jednym szarpnięciem. Materiał opadł na uda, odsłaniając nabrzmiały członek w pełnym, imponującym wzwodzie: gruby, pulsujący, naznaczony żyłami jak korzenie starego drzewa, z główką lśniącą od preejakulatu, który sączył się leniwie, zostawiając na bieliźnie wilgotne, lepkie ślady, świadectwo jego niepohamowanego podniecenia. Organ stał dumnie, gorący i ciężki, emanując ciepłem, które zdawało się rozgrzewać powietrze wokół.

– Weź go do ust – rozkaz wystrzelił z jego ust władczo, niski i bezapelacyjny, jak rozkaz generała na polu bitwy.

Kaito ustawił się w klęku przed Hiro, unosząc lekko biodra, by przytknąć gorący, pulsujący organ do policzka chłopaka. Skóra członka była aksamitna, rozgrzana jak kamień w słońcu, a preejakulat zostawił na bladej cerze Hiro wilgotną smugę, śliską i prowokacyjną, podczas gdy zapach męskości – surowy, słonawy – wypełnił nozdrza chłopaka, mieszając się z aromatem olejku.

Wtem Hiro wpadł w lekką panikę, jego oczy rozszerzyły się w szoku, a serce załomotało jak ptak uwięziony w klatce. Wspomnienie tamtego razu pod prysznicem uderzyło w niego jak lodowaty podmuch. Woda spływająca po ciele, ręce Pana wymuszające na nim klęk, bezlitosne pchnięcia w gardło, które dławiły i upokarzały, zostawiając po sobie gorzki smak przymusu i łez. Podniecenie, które jeszcze chwilę temu rozlewało się po jego podbrzuszu, zniknęło w jednej chwili, wyparte przez falę strachu – zimnego, paraliżującego, który ścisnął mu żołądek jak imadło i wysuszył usta.

Zaparł się rękoma o biodra Kaito, drobne palce wbiły się w skórę z desperacją tonącego, i zaczął się szarpać, próbując odepchnąć mężczyznę, jego ciało napięło się w instynktownym proteście a oddech stał się płytki, urywany, pełen paniki.

Cały dobry humor Kaito uleciał równie szybko, jak chmury gnane wichrem – ten figlarny błysk w oczach zgasł a wyraz łagodności na jego twarzy, który jeszcze przed chwilą zmiękczał jego rysy, zastąpiła surowość. Brwi zmarszczyły się w gniewnej linii, usta zacisnęły w cienką kreskę a spojrzenie stało się twarde jak stal, pełne rozczarowania i władczej irytacji, która obiecywała konsekwencje.

Kaito chwycił Hiro boleśnie za ramię i bez słowa cisnął nim o matę. Splunął sobie na dłoń, nawilżył członek i jednym, silnym pchnięciem wszedł pomiędzy te urocze pośladki, pokryte meszkiem jak skórka brzoskwini. Gniew przegonił czułość a podniecenie nie pozostawiało miejsca na delikatność. Wypełnił Hiro całym sobą, nie pozwalając mu nawet na krzyk, bo od razu zaczął poruszać biodrami w agresywnym rytmie. Przyjemność Hiro nie miała już znaczenia, teraz liczyło się tylko jego własne zaspokojenie i zamierzał je wziąć tak czy inaczej.


Po wszystkim Kaito podniósł się z podłogi i przez chwilę przyglądał się obojętnie skulonemu na macie Hiro, który łkał cicho.

– Wystarczyło, żebyś zrobił mi tego loda. Na tym chciałem dziś poprzestać. A tak? Boli cię tyłek. I na co ci to było? – skwitował zimno.

Chłopak skulił się jeszcze bardziej, co spowodowało, że spomiędzy jego pośladków wypłynęła biała substancja ze śladami krwi, plamiąc matę. Kaito skrzywił się na ten widok i pomógł mu wstać, by zaprowadzić do łazienki ukrytej na końcu korytarza. Hiro nie stawiał oporu, pozwolił zabrać się tam niczym bezwolna kukiełka.

Kaito napuścił wody do wanny i przejrzał zawartość szafki, wybierając dwa płyny do kąpieli. Jeden o zapachu brzoskwini, drugi słonego karmelu. Pokazał je Hiro.

– Który wolisz? – spytał.

Chłopak spojrzał na butelki obojętnie, matowymi oczami, w których wciąż czaiły się łzy. Po chwili milczenia z jego strony Kaito zniecierpliwił się brakiem odpowiedzi i zdecydował sam, wlewając do wody brzoskwiniowy płyn, który zdawał mu się dobrze pasować do sytuacji. Pomógł Hiro wejść do wanny i sam zanurzył się w gorącej, przyjemnej wodzie. Włączył też na chwilę dysze masujące, ale gdy powstała piana sięgnęła brzegu wanny, wyłączył je i zanurzył się w niej niemal po czubek nosa.

Sięgając po omacku do małego panelu sterowania na brzegu wanny, przyciemnił nieco światła i rozpalił te w ogrodzie. Uwielbiał tę łazienkę właśnie za ten widok. Mógłby nazwać kąpiel nawet romantyczną, gdyby nie ustawiczne pociągnięcia nosem przez Hiro, które wytrącały go z równowagi jak nigdy dotąd. Po kolejnym nieprzyjemnym odgłosie aż usiadł prosto z frustracją.

– Wynoś się do sypialni z tą histerią! – nakazał wściekle.

Hiro spojrzał na niego z lękiem i natychmiast wyszedł z wanny, ociekając wodą i pianą, która powoli spływała po jego smukłych nogach. Tymczasem Kaito, wciąż zanurzony w ciepłej, spienionej wodzie, która delikatnie falowała wokół jego ciała, nagle zamarł, a jego myśli, dotychczas rozproszone w irytacji, skupiły się na jednym, nieprzyjemnym fakcie.

Uświadomił sobie, że w swoim gniewie i pośpiechu zaniedbał coś istotnego – tę podstawową opiekę, która powinna następować po tak intensywnych chwilach, by nie pozostawiać śladów nie tylko fizycznych, ale i emocjonalnych. Przypomniał sobie pogadankę, którą zgotował mu Akihito – te surowe, ale mądre słowa przyjaciela, wygłoszone w jego gabinecie, gdy dywagowali nad kwestią zmiany wyposażenia. Aki mówił mu o konieczności należytej troski, o równowadze między dominacją a odpowiedzialnością, by nie łamać kruchego zaufania, które buduje się latami.

– Jeśli bierzesz, musisz też dać – inaczej wszystko rozsypie się jak domek z kart – brzmiało echo tamtego wykładu w jego głowie a poczucie winy ukłuło go jak ostry sztylet, mieszając się z rezygnacją.

Wzdychając głęboko, z nutą samokrytyki, Kaito podniósł się z wanny, woda spływająca po jego muskularnej sylwetce tworzyła strumienie, które lśniły w przyćmionym świetle. Wyszedł na matę łazienkową, ignorując chłód powietrza na mokrej skórze, i podszedł do Hiro, który stał tam, ociekający i drżący, próbując owinąć się ręcznikiem w biodrach w desperackiej próbie odzyskania choć odrobiny godności. Bez słowa, ale z zdecydowanym gestem, Kaito zabrał mu ręcznik z rąk, składając go szybko i odkładając na bok.

– Zaczekaj – nakazał cicho, lecz stanowczo, pchnąwszy go lekko na szafkę.

Ruch był delikatny, ale wystarczający, by chłopak oparł się drżącym rękoma o mebel i pochylił głowę, kuląc ramiona w obronnym odruchu.

Kaito wyciągnął z szuflady maść na otarcia – tubkę z kojącym, bezwonnym kremem, który trzymał tu na wszelki wypadek – i zaaplikował ją Hiro z wprawą. Jego ruchy były precyzyjne i szybkie, skupione na zadaniu, by nie przedłużać tej chwili i niepotrzebnie nie stresować chłopaka, który i tak był już bliski płaczu, jego wargi drżały, a oczy unikały wzroku Pana, pełne obawy, że sytuacja mogłaby się powtórzyć w tej zimnej, eleganckiej łazience.

Wyraz twarzy Kaito nieco złagodniał, gdy dostrzegł w lustrze odbicie Hiro – to spłoszone, sarnie spojrzenie piwnych oczu, szerokie i błyszczące od niewypłakanych łez, przypominające zagubionego jelonka w gęstym lesie, pełne bezbronnej wrażliwości, która nagle uderzyła w mężczyznę jak fala wyrzutów sumienia.

Wzdychając ponownie, tym razem ciszej i z nutą czułości, Kaito przyciągnął głowę chłopaka do siebie, wplatając delikatnie palce w wilgotne włosy, i pocałował go lekko w skroń. Muśnięcie było ciepłe, uspokajające, jak delikatny podmuch wiatru po burzy.

– Idź do łóżka – szepnął cicho, jego głos był niski i kojący. – Przyjdę do ciebie za jakiś czas.

Hiro pokiwał pospiesznie głową, z ulgą w oczach i dosłownie wybiegł z łazienki. Jego kroki odbiły się poniosły się po korytarzu cichnącym echem, zostawiając po sobie tylko wilgotne ślady na podłodze.

Kaito zamknął za nim drzwi nieco zirytowany – na siebie, na sytuację, na tę wewnętrzną walkę między instynktem a rozsądkiem – i wrócił do kąpieli, rozsiadając się wygodnie w wannie. Woda otuliła go na nowo jak ciepła kołdra. Oparł głowę o krawędź, pozwalając, by piana falowała leniwie, a myśli krążyły wokół tego, co właśnie się wydarzyło, mieszając żal z determinacją, by następnym razem postąpić lepiej, by nie pozwolić ponieść się pożądaniu.

Kaito, rozparty wygodnie w wannie, pieszczony aromatem słodkiej brzoskwini, pozwolił myślom odpłynąć ku wydarzeniom tego wieczoru – te wspomnienia, ostre jak krawędź noża, budziły w nim echo niezaspokojonego głodu, który tlił się pod skórą, pulsując w rytm przyspieszonego serca. Mimowolnie sięgnął ręką do własnego krocza, muskając palcami skórę rozgrzaną nie tylko gorącą wodą, a dotyk ten wysłał przez jego ciało elektryzującą falę.

Czuł, że jest mu mało, że pożądanie, rozpalone wcześniej, nie wygasło całkowicie, lecz żarzyło się jak żar pod popiołem, domagając się ulgi, która wisiała w powietrzu gęsta jak mgła. Jego ciało rozpalał ten wewnętrzny ogień, podsycany obrazami z pamięci, sprawiając, że skóra mrowiła go, a oddech stał się głębszy, bardziej świadomy.

Ale nie chciał wykorzystywać do tego chłopaka – Hiro, wciąż kruchy i zalękniony, zasługiwał na spokój tej nocy, na chwilę oddechu bez cienia dominacji wiszącego nad nim jak chmura. Ostatecznie miał przecież własne dłonie, te zręczne narzędzia, które znały każdy zakamarek jego ciała lepiej niż ktokolwiek inny. Nigdy nie widział nic złego w masturbacji – wręcz przeciwnie, uważał ją za akt wyzwolenia, za intymny rytuał, który mógł być niezwykle pobudzający, zwłaszcza jeśli ktoś mógł go obserwować.

Ogród za oknem był co prawda pusty, tonący w cieniach nocy, a las za domem ogrodzony wysokim płotem, by żaden niepożądany intruz nie zakłócał prywatności, ale Kaito miał wystarczająco bogatą wyobraźnię, by wyimaginować sobie cichego, zbereźnego podglądacza ukrytego w krzakach – cień czający się w mroku, oczy błyszczące ciekawością, oddech wstrzymany w napięciu, co dodawało tej chwili pikantnego dreszczyku, czyniąc ją bardziej ekscytującą niż samotny akt. Zmieniając ją w spektakl dla niewidzialnych oczu.

Zadowalając się własną ręką, pozwolił dłoniom poruszać się leniwie, w rytmie, który budował napięcie jak crescendo w symfonii, a jednocześnie snuł plany na jutrzejszy dzień – wizje spacerów po lesie, spokojnych rozmów, może nawet delikatnych gestów, które mogłyby powoli odbudować to, co dziś zachwiało się w jego relacji z Hiro. Uśmiech sam pojawił się na jego ustach, subtelny i zadowolony, jak grymas kogoś, kto wie, że jutro przyniesie nowe możliwości, a ta noc, choć burzliwa, była tylko preludium do czegoś głębszego.

Kaito uniósł biodra ponad taflę wody, wysuwając z piany nabrzmiały członek. Jego ruchy, dotąd leniwe, przybrały na sile. Wolną ręką chwycił się brzegu wanny, by utrzymać równowagę w tej groteskowej pozie. Zamknął oczy i odchylił głowę w tył, pozwalając otumanić się przyjemności. W jego wyobraźni podglądacz również szarpał za swoje mięsko, dysząc z wysuniętym językiem niczym napalony pies.

Nogi Kaito zadrżały a głośny, przeciągły jęk wyrwał mu się z gardła, gdy gorąca sperma wystrzeliła z jego prącia, rozbryzgując się wysoko na szybie. Nie chcąc jednak, by przyjemność odeszła tak szybko, wstał na klęczki i przylgnął do zimnego szkła, zlizując z niego własne nasienie. W jego wyobraźni podglądacz, krępy i łysiejący, z obrzydliwie obnażonym członkiem, ściśniętym w garści, wypełzł z krzaków, ze spodniami opuszczonymi do kostek. Na widok jego subtelnie umięśnionego ciała, wiotczejącego penisa, przyciśniętego do szyby, na której zostawiał wilgotny, parujący ślad, spuścił się na idealnie wypielęgnowany trawnik. Kaito aż sapnął, w pełni zaspokojony i opadł do wody, nie przejmując się, że rozchlapuje ją na podłogę. Przewiesił ręce przez brzeg wanny i zamknął oczy, normując oddech.


Chyba przysnął, bo ocknął się, kiedy woda była już niemal całkowicie wystygła a piana praktycznie zniknęła. Skarcił się w myślach za własną lekkomyślność, przecież mógł osunąć się pod wodę i utonąć, i wyszedł z zimnej kąpieli. Woda spływała po jego skórze strumieniami, lśniąc w przyćmionym świetle łazienki, a on sięgnął po miękki ręcznik, osuszając się szybkimi, praktycznymi gestami, bez zbędnego pośpiechu. Owinął się szlafrokiem – luźnym, jedwabistym materiałem w głębokim odcieniu granatu, który opadł na jego ramiona jak lekka peleryna, zawiązując pasek niedbale wokół talii.

Bosy, z wilgotnymi włosami wciąż przylegającymi do czoła, wyszedł z łazienki a jego powolne kroki zmąciły ciszę korytarza. Niósł ze sobą subtelny zapach brzoskwiniowego płynu, który przeniknął jego skórę.

Sypialnia powitała go delikatnym półmrokiem, rozświetlonym jedynie przez słabe światło lampki nocnej, które rzucało długie cienie na ściany. Hiro leżał na samym brzegu wielkiego łóżka – tej ogromnej, królewskiej konstrukcji z stosem poduszek – co wyglądało dość zabawnie, jak drobny ptaszek balansujący na krawędzi gałęzi, gotowy do ucieczki przy najmniejszym podmuchu. Jego sylwetka, skulona pod kołdrą, podkreślała kontrast między potężnym meblem a jego filigranową postacią, budząc w Kaito mimowolny, lekki uśmiech, choć podszyty nutą irytacji na tę ostentacyjną odległość.

Podszedł do szafy, zrzucił szlafrok na krzesło i założył bokserki – proste, czarne, przylegające do ciała – nie chcąc straszyć chłopaka porannym wzwodem, który mógłby zakłócić i tak napiętą atmosferę. Położył się obok, materac ugiął się lekko pod jego ciężarem, a on, bez wahania, przyciągnął Hiro do siebie stanowczym, lecz nie brutalnym ruchem. Ramieniem objął go wokół talii, przygarniając blisko, do ciepła własnego ciała. Hiro pisnął cicho, zaskoczony. Dźwięk był wysoki i krótki, jak pisk przestraszonego zwierzęcia, bo oczywiście, że jeszcze nie spał. Jego oczy musiały być szeroko otwarte w ciemności, a ciało napięło się jak struna.

– Blisko siebie zachowamy więcej ciepła – Kaito szepnął mu do ucha, niskim, uspokajającym głosem, ciepłym oddechem muskając jego skórę. – Mury domu są wyziębione i w nocy możemy zmarznąć – wyjaśnił.

Hiro nic nie odpowiedział, nawet nie drgnął – leżał zesztywniały, plecami do Kaito, jego oddech stał się płytki i kontrolowany, jakby bał się jakiegokolwiek ruchu, który mógłby zdradzić jego obecność. Kaito westchnął cicho, z mieszanką rezygnacji i zmęczenia, wtulił nos w kark chłopaka, wdychając delikatny zapach jego skóry zmieszany z resztkami olejku, i składając na nim drobne, lekkie pocałunki – muśnięcia warg jak płatki smagnięcia skrzydeł motyla, kojące i senne – powoli zasypiał. Jego oddech stawał się równy, a uścisk rozluźniał się w rytmie nadciągającego snu.

Hiro zamknął mocno powieki, starając się oddychać najwolniej i najciszej, jak tylko potrafił. Jego pierś unosiła się minimalnie, a powietrze uchodziło z ust w niemal bezdźwięcznych westchnieniach, jakby próbował stać się niewidzialny w tej intymnej bliskości. Kiedy upewnił się, że Pan zasnął – słuchając miarowego oddechu Kaito, czując, jak jego ramiona stają się ciężkie od ogarniającej go bezwładności – ostrożnie wyplątał się z objęć, sunąc po pościeli jak cień. Znów odsunął na sam brzeg łóżka, kuląc się pod kołdrą w pozycji obronnej, z sercem bijącym szybko w ciszy nocy. Musiał jakoś przetrwać do rana.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz