Sztuka indyjska i to religijna była czymś co Dawid naprawdę lubił, może nie tak jak ta związana ze starożytnym Egiptem czy Persją ale jednak bliska była jego sercu. Z tej też przyczyny na przestrzeni ostatnich lat jego prywatna kolekcja dzieł należących do tej kategorii zrobiła się, choć sam nie wiedział kiedy, dość imponująca. Samo to wystarczyło, by chętnie zgodził się udostępnić posiadaną przez siebie kolekcję, gdy nowojorskie muzeum sztuki zwróciło się do niego z prośbą. Oferowali dobre warunki finansowe, a do tego zaproszenie na wernisaż organizowany w czasie otwarcia wraz z wystawny bankietem przypadającym na ostatni dzień, ale to nie wystarczyło by przekonać go do odbycia kilkudniowej podróży do Stanów Zjednoczonych. Kiedy jednak list z zaproszeniem wpadł w ręce Grześka, a jego oczy zalśniły złotem gdy pytał "Czy mogą znaleźć na to czas i polecieć" był ugotowany. Dlatego też wczoraj rano wylądowali jego prywatnym samolotem na lotnisku na obrzeżach Nowego Yorku, a potem zameldowali się w The New York Plaza w apartamencie królewskim. Zaskoczyło go trochę, że drugi tego typu kompleks pokoi był zajęty, no ale w końcu to miasto było centrum świata więc nie on jeden miał takie możliwości. Dzień minął im na zwalczaniu skutków zmiany czasu i planowaniu zwiedzania po wernisażu, ale obecnie byli już na wystawie.
– Długo będziesz się jeszcze wpatrywał w ten gobelin? – Głos Grześka zdradzał nuty zniecierpliwienia.
– To różne przedstawienia bogini Kali, tej która jest czasem i śmiercią – odpowiedział Dawid jakby to było oczywiste wyjaśnienie – Każdy nurt przedstawiał ją inaczej a tu utkano wszystkie znane formy. Są fascynujące.
Grześka, choć lubił sztukę i wiele się przy swoim facecie nauczył aż tak to nie pasjonowało, czego nie można było powiedzieć o młodym, elegancko odzianym azjacie, który stał nieopodal i udawał, dość nieudolnie, że nie słucha rozmowy przed gobelinem.
– No dobrze – westchnął blondyn kręcąc głową z powątpiewaniem – To ja idę dalej. W razie co cię znajdę, bo coś czuję, że przelecę wystawę trzy razy zanim ty wyjdziesz z tej sali.
– Przelecę to ja cię potem – mruknął Dawid pod nosem.
– Co mówiłeś?
– Nic, nic, baw się dobrze Promyczku.
Grzesiek pokręcił głową wznosząc oczy ku niebu, po czym ruszył w stronę następnej sali, która ponoć oferowała możliwość zapoznania się z uzbrojeniem, które dla niego było znacznie ciekawsze niż starożytne dywany. Dawid odprowadził go wzrokiem, po czym wrócił do badania misternie splecionych wzorów przedstawiających boginie Kali. Kątem oka zauważył, że azjatycki młodzieniec zbliżył się do niego i ma minę, zdradzającą tak chęć zagadania jak i strach przed wdrożeniem tej chęci w czyn. Miał dobry humor, postanowił więc dowiedzieć się co kłębi się w myślach chłopaka.
– Witaj – zaczął po angielsku licząc, że zostanie zrozumiany – Jak podoba ci się wystawa?
– Dobry wieczór – odpowiedział płynnie chłopak, lekko się rumieniąc – Bardzo. Te gobeliny to skarby, które rzadko można oglądać. Zwłaszcza tamte są niesamowite – wskazał ręką na kolekcję kilku bogato zdobionych dywanów na przeciwległej ścianie – Historia Trimurti jest nieczęstym motywem.
– No, no, no – Dawid z uznaniem pokiwał głową – Nie znam wielu osób, które znają pojęcie hinduskiej Trójcy.
– Dziękuję – mężczyzna kiwnął głową, rumienią się bardziej. – Miał pan okazję je obejrzeć?
– O tak, wiele razy.
– Ciekawe, nigdy nie widziałem ich na żadnej wystawie.
– Nic dziwnego, pierwszy raz udostępniam je dla szerokiej publiczności – Dawid uśmiechnął się, ciekaw jak zareaguje chłopak.
Nie pomylił się, azjata był bardzo zaskoczony, choć nie aż tak jak się tego spodziewał, chyba nawet domyślał się z kim rozmawia. Skłonił się lekko, zgodnie z japońską kulturą i przedstawił:
– Prosze wybaczyć, nie przedstawiłem się, Kaito Yamaguchi.
– Bardzo mi miło – podał chłopakowi rękę w europejskim geście powitania – Dawid Rayen.
Chłopak spojrzał na wyciągniętą dłoń i uścisnął ją nieco niepewnie.
– Jestem zaszczycony. Pana wkład w odzyskanie sztuk starożytnych jest nieoceniony.
– Nie przesadzajmy – Dawid uśmiechnął się lekko – To po prostu dobre inwestycje, a łatwo inwestować w rzeczy miłe dla oka.
– Marzę o tym by zobaczyć inne pana kolekcje, o ile plotki jakie krążą są prawdziwe.
– W każdej plotce jest ziarnko prawdy, ale na razie cieszmy się tym co mamy przed oczami, bo figur, które są ponoć piętro wyżej, ja także wcześniej nie widziałem. Zechcesz mi towarzyszyć?
– Bardzo chętnie panie Rayen...
– Dawid – poprawił go ciemnowłosy.
– Dawidzie – Kaito znów lekko się zawstydził, bo dla japończyka taka bezpośredniość nie była codziennością. – Czy możemy spotkać się na miejscu za parę minut? Chciałbym ci kogoś przedstawić.
– Oczywiście – tym razem to europejczyk był lekko zaskoczony.
Wystawa odbywała się w przestronnej, przeszklonej galerii w samym sercu Nowego Jorku. Światła reflektorów oświetlały misternie wykonane rzeźby, delikatne malowidła i precyzyjnie tkane gobeliny, każdy nasycony historią i symboliką sięgającą tysięcy lat wstecz. Aromat kadzideł mieszał się w powietrzu z nutą drogich perfum i szmerem rozmów koneserów sztuki, jednak Akihito nie czuł się szczególnie poruszony tym miejscem.
Przechadzał się niespiesznie między eksponatami, mierząc znudzonym spojrzeniem złocone figury bóstw i rozłożyste płótna przedstawiające sceny mitologiczne. Były piękne i tego nie mógł im odmówić. Każde z nich niewątpliwie miało ogromną wartość artystyczną i historyczną, ale on nie był człowiekiem, który odnajdywał przyjemność w kontemplowaniu tego typu dzieł.
Inwestował w firmę Kaito, bo widział w tym zysk. Inwestował w samego Kaito, bo chłopak miał w sobie pewien pierwiastek wyjątkowości, który mógł okazać się przydatny. Ale sztuka sama w sobie? Nie była czymś, co mogło go fascynować.
Oczekiwał momentu, w którym dzień przejdzie w część bankietową, gdzie faktycznie będzie mógł nawiązać kilka realnych kontaktów i sprawdzić, czy jego obecność tutaj rzeczywiście przyniesie jakieś korzyści.
Właśnie rozważał możliwość wcześniejszego ewakuowania się z tej drętwej imprezy, gdy nagle przed nim pojawił się Kaito. Chłopak niemal podbiegł do niego a jego oczy błyszczały ekscytacją.
– Aki! Musisz iść ze mną, muszę ci kogoś przedstawić! – zawołał.
Mężczyzna uniósł brew i spojrzał na niego z pobłażliwym uśmiechem.
– Skoro musisz – odparł nieco obojętnie, ale widząc, jak chłopak niemal skacze w miejscu z ekscytacji, westchnął i wykrzesał z siebie choć uśmiech. Nie spodziewał się jednak, że pozna kogoś fascynującego.
Z lekkim oporem pozwolił zaciągnąć się na piętro wystawy, gdzie, jak twierdził Kaito, znajdowały się niecodzienne figury. Nie sądził jednak, by to one były prawdziwym celem tej wycieczki. Wystarczyło jedno spojrzenie na chłopaka, by zrozumieć, że jego myśli zaprząta coś zupełnie innego.
Kaito rozglądał się po tłumie a jego oczy nerwowo biegały od jednej sylwetki do drugiej, jakby usiłował wyłowić z tłumu gości kogoś konkretnego. Gdy przez dłuższą chwilę nie dostrzegł nikogo znajomego, uniósł rękę i przygryzł skórkę przy kciuku. Był to odruch, który Akihito nauczył się rozpoznawać jako oznakę niepokoju, a który usiłował z niego wyplenić.
– Zaczekasz tu chwilę? – zwrócił się do niego Kaito, odwracając się przez ramię. – Poszukam pana Rayena. Dawida... Nieważne.
Aki uniósł brew na dźwięk imienia, którego użył chłopak. Dawid. Europejczyk? Cóż, jakkolwiek brzmiało to obco w tej scenerii, wyraźnie miał dla Kaito jakieś znaczenie, co wcale nie spodobało się Akihito. Jego wymuszony uśmiech zniknął mu z twarzy a zastąpiła go chłodna obojętność.
– Chyba nie pozwoliłeś zrobić się w balona? – mruknął bardziej uszczypliwie niż zamierzał, wsuwając dłonie do kieszeni marynarki w poszukiwaniu papierosów, ale prędko zdał sobie sprawę, że raczej nie wolno tu było palić.
Nie miał ochoty wychodzić na patio, gdzie z nieba lał się żar wiosennego przesilenia, więc porzucił ten pomysł, co zdawało się jeszcze bardziej go irytować. Miał tylko nadzieję, że Kaito nie pozwolił zrobić się za durnia i nie został przez kogoś oszukany. Był zmęczony zmianą klimatu, po przylocie do Stanów dziś rano i nie miałby sił by go pocieszać, ani tym bardziej zabawiać na tej nużącej go wystawie. Kaito nie odpowiedział, kompletnie ignorując jego złośliwość, tylko pośpiesznie oddalił się w tłum, pozostawiając Akihito samego w otoczeniu bogato rzeźbionych kolumn i półmroku podświetlonych eksponatów.
Mężczyzna westchnął i przesunął spojrzeniem po pobliskiej rzeźbie, chcąc chociaż na chwilę zająć się czymś innym niż rozgorączkowanym zachowaniem Kaito. Posąg przedstawiał smukłą, misternie wykonaną sylwetkę kobiety o kilku parach ramion, zapewne hinduską boginię. Postać ta trzymała w jednej ręce ludzką, odrąbaną głowę, zaś w drugiej coś na kształt maczety. Pod jej stopą leżał mężczyzna przepasany w biodrach złotą tkaniną, choć, gdy Aki przyjrzał się bliżej, dostrzegł na niej cętki, więc zapewne była to skóra lamparta, czy innego zwierzęcia.
Nie był jednak jedyną osobą, którą zainteresowała ta ekspozycja. Tuż obok stał mężczyzna o ciemnych włosach, równie pochłonięty oglądaniem posągu. Aki mimowolnie zmierzył go spojrzeniem, oceniając jego profil i elegancki ubiór.
Sam stał w nieco niechlujnej pozie, z rękami w kieszeniach, wpatrując się w smukłą sylwetkę rzeźby, której kilka par ramion wydawało się wygiętych w nienaturalny sposób. Światło reflektorów rzucało na nią złotawe refleksy, podkreślając skomplikowane detale. Aki przechylił głowę i rzucił w przestrzeń obojętnym tonem:
– Co za dziwadło.
Angielski spłynął z jego ust naturalnie, wpasowując się w wielojęzyczny gwar wystawy. Stojący obok mężczyzna powiódł ku niemu wzrokiem. Jego spojrzenie było trudne do odczytania, ale miało w sobie coś chłodnego, jakby oceniającego, wręcz krytycznego. Aki przez moment zastanawiał się, czy tamten go w ogóle zrozumiał. Co prawda jego angielski dalece wykraczał poza standardowe umiejętności Japończyków, które, co tu dużo mówić, zwykle były wręcz żenujące. Japończycy bowiem nie uważali tego języka za szczególnie wart uwagi. Jednak sam Aki sądził inaczej, a z racji pochodzenia uczył się wielu języków już od wczesnego dzieciństwa.
Mimo to uniósł lekko brew i posłał ciemnowłosemu pytające spojrzenie, czekając na jakąkolwiek reakcję. Mężczyzna nie odwrócił wzroku, nie speszył się i nie zignorował zaczepki. Zamiast tego spojrzał znów na rzeźbę, jakby analizował słowa Akihito tak samo, jak przed chwilą analizował jej detale.
– A jednak ktoś uznał ją za godną wystawienia – odparł w końcu, płynną angielszczyzną, ale z lekkim akcentem, którego Aki nie potrafił od razu przypisać do konkretnego kraju.
Jego głos był głęboki i spokojny, ale skrywał w sobie nutę subtelnej reprymendy. Akihito uśmiechnął się lekko pod nosem, dostrzegając to. Czyżby ten osobnik miał zamiar wdać się z nim w polemikę?
Aki już miał odpowiedzieć nieznajomemu, gdy nagle poczuł, jak coś niemal zwala go z nóg.
– Wreszcie, znalazłem! – wydyszał Kaito, uwieszając się na jego ramieniu.
Aki rzucił mu krótkie, chłodne spojrzenie. Nie był pewien, czy chłopak mówił o nim, czy może o tajemniczym Dawidzie, którego szukał z takim zapałem. W sumie nie miało to większego znaczenia. Już otwierał usta, by rzucić coś kąśliwego, ale Kaito był od niego szybszy.
– O! Oglądacie rzeźbę bogini Kali! – zawołał z entuzjazmem, a jego spojrzenie rozbłysło pasją. – Cieszę się, że się nią zainteresowałeś, Aki! To przedstawienie bogini w mojej ulubionej wersji!
Akihito uniósł brew, zerkając z powątpiewaniem na rzeźbę. Nie wyglądała jak coś, co mogłoby przypaść Kaito do gustu. Mimo to, chłopak kontynuował z ożywieniem:
– Wiesz, że bogowie hinduscy mają wiele oblicz? Zupełnie jak ci egipscy! Kali przypomina mi Bastet. Boginię miłości i ogniska domowego, którą często łączy się z Sechmet, boginią wojny i zemsty. Kiedyś Bastet wpadła w szał i bóg Thot musiał zmienić wodę w Nilu na czerwoną, niczym wino, żeby przypominała krew i zwabiła Bastet...
Nagle Kaito urwał w pół zdania, jakby zdał sobie sprawę, że gada od rzeczy. Zaśmiał się nerwowo, przygryzając dolną wargę.
– Ale my nie o tym! – machnął ręką, spoglądając z powrotem na rzeźbę.
Akihito zerknął na nieznajomego, który nadal stał obok nich, obserwując Kaito z pewnym rozbawieniem.
– To przedstawienie Dakshinakali – mówił dalej chłopak. – Wiesz, na polu walki bogini Kali wpadła w bitewny szał i tylko jej małżonek, Śiwa, mógł ją powstrzymać. Położył się u jej stóp i pozwolił się rozdeptać. Wtedy Kali, przerażona swoim czynem, wreszcie się opamiętała.
Akihito spojrzał na rzeźbę, dostrzegając u jej stóp postać leżącego na plecach mężczyzny. W sumie historia nawet go zaintrygowała.
– Niektórzy twierdzą, że Śiwa zrobił to tylko po to, by dostąpić zaszczytu otrzymania błogosławieństwa z jej stóp – dodał Kaito. – Ale to raczej jakieś błędy w tłumaczeniu i...
Znów urwał, jakby dopiero teraz dotarło do niego, jak się zapędził. Jego policzki zarumieniły się lekko, a on odwrócił wzrok, żartobliwie mamrocząc:
– Może Śiwa miał fetysz stóp... Albo ci badacze, którzy tak interpretowali ten mit.
Akihito uniósł brew, uśmiechając się lekko.
– Fascynujące – mruknął, a jego ton był na granicy kpiny i rozbawienia.
Nieznajomy również się uśmiechnął. Aki spojrzał na niego badawczo, nie rozumiejąc co właściwie ten jegomość jeszcze tu z nimi robił.
Dawid czekał przez kilka chwil przed wejściem na część wystawy poświęconej figurom, aż w końcu stwierdził, że to w sumie chłopakowi zależało na tym by kogoś mu przedstawić, więc jak nadal będzie tego chciał to go znajdzie. Figury za jego plecami były zbyt pociągające i choć niewiele osób rozumiało tą fascynację jego samego niewiele to obchodziło. Bogowie z mitów przypominali mu takich jak on sam i jemu podobni, bóstwa w oczach ludzi, a jednak pełni wad i słabości, które nie raz chcąc zakryć czynili rzeczy straszne lub piękne. Czasem uważał, że w mitach zawarte jest więcej prawd niż w całej literaturze innych epok razem wziętej, a jak ktoś się nie zgadzał to cóż? W końcu każde zdanie należy szanować, nawet to błędne.
Spacerem szedł od jednej figury do drugiej, zapominając zupełnie o chłopaku, podziwiając dzieła mistrzów sprzed wieków. Minął Indrę i Rudrę, aż dotarł do jednego z przedstawień Kali przed którym stał kolejny azjata. Niby nic dziwnego w mieście takim jak Nowy York, ale ten był inny. Wysoki, muskularny i ewidentnie bardzo drogo i gustownie ubrany, z włosami farbowanymi na blond, całym sobą krzyczący patrzcie na mnie, jestem inny niż wszyscy. Zdecydowanie wyróżniał się, tego Dawid nie mógł mu odmówić. Co więcej miał wrażenie, że gdzieś widział ten profil, ale może to było to legendarne podobieństwo azjatów. Nie chcąc być natrętny, przestał przyglądać się mężczyźnie, znów całą swoją uwagę skupiając na rzeźbie.
– Co za dziwadło – odezwał się nagle płynnym angielskim blond włosy azjata, wyrywając go z zamyślenia.
Chwila minęła nim zdecydował czy odpowiedzieć na tak dziwą w takim miejscu zaczepkę, ale coś w oczach tego człowieka mówiło, że po pierwsze lepiej go nie ignorować, a po drugie, że specjalnie sprowokował go do rozmowy, jakby sam chciał coś sprawdzić.
– A jednak ktoś uznał ją za godną wystawienia – odpowiedział pogodnie, pilnując by jego ton nie brzmiał zaczepnie, a wręcz przeciwnie, jakby chciał pokazać inne perspektywy.
Widział po minie nieznajomego, że zaskoczył go taką, a nie inną odpowiedzią i pewnie potoczyłoby się to dalej, gdyby za plecami nie pojawił się znany mu już człowiek.
– Wreszcie, znalazłem! – Kaito z uśmiechem podszedł do nich. – O! Oglądacie rzeźbę bogini Kali! – zawołał z entuzjazmem, a w jego głosie brzmiała prawdziwa pasja. – Cieszę się, że się nią zainteresowałeś, Aki! To przedstawienie bogini w mojej ulubionej wersji!
Aki? Dawid zainteresował się i choć Kaito rozpoczął monolog w którym nawiązywał tak do mitologii Indii jak i Egiptu i z tego co było słychać, mówił nawet całkiem sensownie, to nie na nim skupił się Rayen, a na blondynie. Człowiek nazwany Akim był może znudzony wystawą, ale na pewno bardzo emocjonalnie reagował na Kaito, choć gdyby nie lata praktyki i doświadczenie, nie dałoby się tego zauważyć. Był jednocześnie zaciekawiony, lekko zirytowany i jakby... hym... zagubiony. Rayen słuchał go czekając na rozwój wydarzeń, aż w końcu Kaito zakręcił się tak iż do mitologii dopisał fetysz stóp, a blondyn z jawną już kpiną rzucił.
– Fascynujące.
Kaito ewidentnie zmieszał się i zrobił głupią minę. Dawidowi zrobiło się go nawet żal, bo przypominał mu Grześka który bardzo chciał się pokazać z dobrej strony, a mu nie wyszło, postanowił więc wesprzeć chłopaka ryzykując trochę.
– Zabawne jest, że nawet bardzo się nie mylisz – rzucił z lekkim uśmiechem, a obaj azjaci spojrzeli na niego, Kaito z nabożną niemal czcią, a Aki z niedowierzaniem. – Fetysz stóp faktycznie ma podłoże historyczne w Indiach i jest często wiązany z bóstwami wedyskimi. Jest to dokładnie tłumaczone w pełnej wersji Kamasutry, która jakby nie patrzeć jest tam świętą księgą.
Aki parsknął śmiechem, ale tym razem szczerze, nie kpiąco, co pokazało, że choć grał obojętnego, nie był ignorantem. Był to dobry moment, na przejęcie kontroli nad sytuacją.
– Jak rozumiem Katio, to tego człowieka chciałeś mi przedstawić – wyciągnął do blondyna rękę, gdy chłopak skinął niepewnie głową. – Dawid Rayen, miło mi.
– Akihito Minamoto – oddał mocny uścisk mężczyzna, a ich oczy spotkały się.
Kaito przez chwilę poczuł jak ciarki przeszły mu po plecach. W Japonii popularny był motyw smoka i tygrysa stojących naprzeciw siebie, reprezentujących dwie, równe sobie siły i teraz tak się właśnie czuł. Jakby dwie potęgi zderzyły się i same nie wiedziały co z tego wyjdzie. Aki był zaskoczony i zdystansowany, Dawid zaś w duchu właśnie zaczął uważać. W końcu nie codziennie ma się do czynienia z japońską rodziną cesarską.
Akihito dobrze czuł się z reakcją, jaką wywołało jego rodowe nazwisko. W Japonii nie musiał go używać, bo każdy doskonale wiedział, kim jest, ale za granicą było to raczej koniecznością. Nie przepadał za sięganiem do tej rodzinnej puli, lecz nie mógł zaprzeczyć, że podobało mu się, jak wzrok jego rozmówcy, którego dłoń uścisnął nieco mocniej niż powinien, stał się czujny. Rayen błyskawicznie się zreflektował, ale Aki dostrzegł ten moment zawahania. To krótkie drgnięcie powiek, ledwie zauważalny cień na twarzy, który zdradzał, że nazwisko Minamoto nie było mu obce. Ten drobny szczegół połechtał ego Akihito.
Jednak zadowolenie szybko zniknęło, gdy pojął, kogo ma przed sobą. To o tym człowieku mówił Kaito? To jego tak uparcie chciał mu przedstawić? Mężczyzna zmierzył rozmówcę uważnym spojrzeniem, oceniając go od stóp do głów. Luksusowy garnitur leżał na nim doskonale, choć sam Aki rozpoznałby tę markę z daleka – Rayen miał na sobie coś, co nie było dostępne w pierwszym lepszym butiku, a raczej szyte na miarę, być może przez jednego z europejskich mistrzów krawiectwa. To mówiło wiele. Włosy mężczyzny, ciemne, gęste i dobrze przycięte, nie zdradzały przypadkowości. W tym człowieku nie było miejsca na chaos. Mimo to nie pojmował co tak szczególnego widział w nim Kaito. Ale przecież chłopak nie podniecałby się do tego stopnia byle kim.
Aki postanowił więc pociągnąć dalej tę rozmowę. Uśmiechnął się uprzejmie i z większą powagą spojrzał na leżącego u stóp Kali Śiwe.
– Może jednak nieco go rozumiem – stwierdził z lekkością w głosie. – To podniecające, gdy możesz leżeć u czyichś stóp, a tym bardziej, gdy jest to silna i władcza kobieta.
Aki obdarzył Kaito nieco cieplejszym uśmiechem i delikatnym, subtelnym gestem poprawił mu niesforny kosmyk włosów, zakładając mu go za ucho. Chłopak odpowiedział wesołym uśmiechem, jakby puścił w niepamięć, że jego towarzysz jeszcze przed chwilą z niego drwił. Blondyn wróci jednak spojrzeniem do Dawida.
– Ale skoro mowa o Kamasutrze. Orientuje się pan, czy można obejrzeć tu dziś choć jej sensowną kopię? – spytał z zaciekawieniem. – Te nędzne przedruki, które miałem okazję oglądać w muzealnych sklepach przypominają raczej jakieś karykatury erotycznych komiksów.
Kaito wtrącił się do rozmowy nieco pewniejszym tonem, wciąż lekko rozemocjonowany spotkaniem, ale nie chcąc pozostawać w cieniu ich konwersacji.
– Nie znajdziesz tutaj ani kopii ani tym bardziej oryginału – powiedział, zwracając się do Akihito bezpośrednio, po czym zwrócił się także do Dawida. – Ale jej fragmenty można znaleźć w różnych bibliotekach na całym świecie. Jedną z najstarszych znanych kopii w sanskrycie oraz ilustrowane wersje z XIX wieku są przechowywane w Bibliotece Brytyjskiej.
Dawid uniósł lekko brew, a Akihito zmrużył oczy z zaciekawieniem, jednocześnie nie kryjąc rozbawienia. Dwie pary intensywnych, przenikliwych oczu skupiły się na Kaito, który natychmiast opuścił wzrok, czując ciepło rozlewające się po policzkach. Jego pewność siebie ulotniła się szybciej, niż się pojawiła, a palce nerwowo zaczęły skubać mankiet rękawa.
Akihito obdarzył go łobuzerskim uśmiechem, nieco rozbawiony jego reakcją.
– Sporo wiesz o indyjskiej erotyce – stwierdził lekko, nie kryjąc nuty prowokacji w głosie.
Kaito speszył się jeszcze bardziej, a jego uszy momentalnie pokryły się delikatnym rumieńcem.
– Ja tylko... – zaczął, ale zaraz chrząknął i wyprostował się, nie chcąc brzmieć jak wystraszony uczniak. – Tylko poczytałem o tym trochę przed przyjazdem tutaj – przyznał.
– I masz słuszność, choć nie wiesz wszystkiego – odpowiedział Dawid, kontynuując wspieranie mentalne chłopaka, widząc, że ewidentnie zależy mu na uznaniu blondyna.
– To znaczy? – zapytał Aki.
– Brytyjska Biblioteka jest jedynym oficjalnym miejscem, jednak są jeszcze wersje w kolekcjach prywatnych i jeśli wie się gdzie się odezwać, są szanse się z nimi zapoznać. Zapewniam, że warto.
– Znasz kogoś kto ma takie zbiory? – zapytał Kaito z miną małego dziecka widzącego nowe karty Pokemonów.
– Być może – odpowiedział Rayen z uśmiechem, a Akihito parsknął wtrącając:
– Oj Kaito, Kaito, jeszcze sporo się musisz nauczyć – zmierzył wzrokiem Dawida i zapytał otwarcie – Pan jest właścicielem jednej z nich, czyż nie?
– Zgadza się – kiwnął głową Rayen. – Posiadam ją w swoich zbiorach, poza tym wydaje mi się, że żaden z nas nie musi się tytułować panem. Dawid.
Akihito nie zwrócił uwagi na to jak Rayen zaakcentował słowa tytułować i panem, ale na swój sposób spodobało mu się to. Dawno nie był w towarzystwie kogoś kto tak otwarcie stawał mu na równi, nie licząc jego rodzeństwa i oczywiście Drake'a.
– Mów mi Aki – odparł i dodał – Może więc zechcesz kiedyś zorganizować wystawę, albo prywatną wizytę jeśli nadarzy się okazja?
Kaito momentalnie ożywił się na sugestię Akihito o możliwości zorganizowania wystawy zbiorów Dawida. Jego oczy rozbłysły ekscytacją, a jego postawa z nieco spiętej zmieniła się na bardziej dynamiczną.
– Co prawda moja firma zajmuje się głównie pośrednictwem w sprzedaży dzieł sztuki – zaczął z entuzjazmem, ledwo hamując rosnące podekscytowanie. – ale ostatnio rozszerzyliśmy ofertę o organizację wystaw. Wielu naszych klientów uwielbia chwalić się swoimi zdobyczami, ale brakuje im odpowiedniego zaplecza do organizowania tego typu wydarzeń.
Kaito sięgnął do kieszeni marynarki i sprawnym ruchem wyjął wizytówkę, po czym wręczył ją oburącz Dawidowi z uprzejmym, głębokim ukłonem, charakterystycznym dla japońskiej etykiety biznesowej.
– Z ogromną radością moglibyśmy zająć się całą logistyką, jeśli tylko zechcesz powierzyć nam to zadanie – dodał z profesjonalnym uśmiechem. – Nawet organizacja poza Europą nie powinna stanowić problemu. Mam świadomość, że przewożenie tak wartościowych dzieł bywa ryzykowne, ale znamy sposoby, by zminimalizować potencjalne zagrożenia.
Akihito obserwował tę scenę z rozbawieniem, pozwalając Kaito mówić, ba, nawet z pewną dumą słuchając pewnego siebie głosu chłopaka, ale z każdą chwilą coraz bardziej bawił go też sposób, w jaki chłopak przeszedł w tryb biznesmena. Nie żeby było w tym coś niewłaściwego. Należało korzystać z okazji rozszerzania swoich wpływów, ale drapieżna reklama, która zwykle sprawdzała się w trudnych warunkach japońskiego biznesu, niekoniecznie miała zastosowanie w tutejszych realiach. Chcąc nieco przystopować Kaito położył mu dłoń na ramieniu.
– Może i jest młody, ale jak widać, zapału mu nie brakuje – wtrącił z lekkim uśmiechem, spoglądając na Dawida, który wciąż przyglądał się wizytówce z neutralnym, niemal chłodnym wyrazem twarzy.
– Jednak do takiej dyskusji przyda się nam łyczek czegoś mocniejszego, prawda? – bardziej stwierdził niż spytał i odwrócił się, przelotnie przesuwając wzrokiem po sali, aż dostrzegł kelnera, który snuł się bez celu.
Pstryknięciem palców przywołał go do siebie a kiedy blond włosy chłopak nie zareagował a jedynie rzucił mu zdziwione spojrzenie, powtórzył niecierpliwie gest.
– Fatalna obsługa – mruknął z irytacją.
Grzesiek obszedł wystawę w całości, obejrzał to co interesowało go najbardziej, na to co się w tej kategorii nie znalazło ledwo rzucił okiem, aż w końcu zgłodniał i znudził się. Postanowił więc poszukać czegoś do jedzenia, a przy okazji, może też swojego faceta, który znając życie obszedł dopiero pół pierwszego piętra. Zszedł na drugie piętro, na którym znajdowały się rzeźby i nagle usłyszał głośny dźwięk przypominający pstryknięcie palców. Podniósł głowę i rozejrzał się. Dostrzegł Dawida rozmawiającego z dwójką elegancko odzianych azjatów i to właśnie jeden z nich, wysoki, całkiem przystojny blondyn pstrykał.
Co więcej gest został powtórzony wyraźnie w jego kierunku z miną wyrażającą zniecierpliwienie. Grzesiek stanął jak wryty nie bardzo wiedząc jak się zachować, a mężczyzna z wyraźną już irytacją podążył w jego kierunku. Kątem oka chłopak zobaczył minę Dawida, który uśmiechał się delikatnie jakby czekając na rozwój wydarzeń.
– Ile razy można dawać znak, żebyś się zainteresował gośćmi? – zaczął cichym, ale wyraźnie złym tonem azjata, podchodząc do niego, mówiąc płynnie po angielsku – za co wam płacą?
– Słucham? – szczerze zaskoczony odparł Grzesiek, patrząc na faceta jak na kosmitę.
– Zwrotów grzecznościowych też trzeba was uczyć? – Aki zirytował się już na poważnie. – Gdzie jest twój przełożony?
– Nie bardzo rozumiem, ale chyba zostałem z kimś pomylony.
– Nie jesteś kelnerem? – zdziwił się Akihito, mierząc jego garnitur krytycznym spojrzeniem.
– Nie, ale widzę, że trafiłem na kogoś kto ocenia książki po okładce – odparł Grzesiek i dodał – Wypadałoby chyba, żeby ktoś reprezentujący tak zwana inteligencję miał trochę większą wiedzę i kulturę niż mniemanie o sobie, co?
Zanim Aki zdążył odpowiedzieć, Kaito i Dawid podeszli do nich i Rayen odezwał się:
– Mówiłem ci promyczku, żebyś założył ten drugi garnitur, ale się uparłeś, to masz efekty.
Po czym podszedł do blondyna i objął go, jasno pokazując, że relacja jaka ich łączy nie jest zawodowa ani przyjacielska.
– Nie ostrzegłeś mnie, że trafię na intelektualistę z podejściem neandertalczyka – odpowiedział przechodząc na polski.
– Nigdy nie wiesz na kogo trafisz – odparł Dawid. – Ale uważaj, to nie jest byle płotka. Możesz się trochę podroczyć, ale nie przeginaj.
Akihito nie był w stanie rozpoznać języka, choć wiedział, że pochodzi ze wschodniej części Europy. Słowo neandertalczyk było jednak tak podobne do angielskiego brzmienia, że nie było trudno domyślić się kontekstu rozmowy.
Mężczyzna zmrużył lekko oczy, przyglądając się rozmówcom z nową dozą zainteresowania. Może i nie znał tego języka, którym przed chwilą się posłużyli, ale słowo „neandertalczyk" było dość uniwersalne, by wywołać w nim nieprzyjemne ukłucie irytacji.
– Cóż za wdzięczna znajomość języków – skwitował chłodno, poprawiając mankiet swojej marynarki, jakby nawet nie zamierzał dłużej zaszczycać uwagą kogoś, kto dopiero co go obraził. – Choć słownictwo, jak widać, na poziomie piaskownicy.
Kaito, widząc, że atmosfera gęstnieje, postanowił interweniować. Skłonił lekko głowę w przepraszającym geście.
– Wybaczcie tę pomyłkę – powiedział lekko, choć jego uśmiech był wyraźnie napięty. – Kaito Yamaguchi, miło mi poznać – przedstawił się, z nadzieją wyciągając rękę w stronę młodego blondyna.
Chłopak na szczęście odwzajemnił gest, co wywołało w Kaito wyraźną ulgę.
– A to Akihito Minamoto, mój... – zawahał się, niepewny jakiego określenia powinien użyć. – mecenas a jednocześnie inwestor.
– Grzesiek – odpowiedział oszczędnie młodzieniec, przy czym nieco ostentacyjnie przylgnął do boku mężczyzny, który go obejmował. – Albo może lepiej Gregory – dodał chłopak, widząc minę azjaty słyszącego "rz" – partner Dawida.
– Partner, tak? – Akihito uniósł brew, mierząc blondyna jeszcze jednym, badawczym spojrzeniem. Przez chwilę wyglądał tak, jakby ważył sens tego określenia, a potem po prostu wzruszył ramionami i przeniósł spojrzenie na ciemnowłosego mężczyznę. – Widzę, że masz słabość do nieokrzesanych.
Dawid parsknął, nieco rozbawiony jakby nie było to trafnym stwierdzeniem, ale też był już gotowy do słownej potyczki.
– Wolę ludzi, którzy potrafią przeprosić, gdy popełnią błąd – odparł gładko.
Akihito uśmiechnął się kpiąco, jakby słowa Dawida zupełnie go nie ruszyły.
– Och, naprawdę? Jakież to cnotliwe. Ale skoro tak bardzo zależy ci na manierach, to może pouczysz swojego chłopca, że nazywanie kogoś neandertalczykiem nie jest najlepszym sposobem na nawiązywanie nowych znajomości?
– Może najpierw powinieneś dowiedzieć się, czym są przeprosiny, zwłaszcza wyciągają pochopne wnioski z nieznanego ci jak sądzę języka – odbił piłeczkę Dawid, uśmiechając się półgębkiem.
Grzesiek, który początkowo chciał już się odezwać, postanowił milczeć i obserwować, jak napięcie między tymi dwoma rośnie z każdym kolejnym zdaniem, choć w głowie miał bawiący go wewnętrznie obraz dwóch stojących obok siebie kogutów.
– Nie przepraszam ludzi, którzy nie są tego warci – odparł Akihito z wyraźną wyższością.
Kaito szturchnął go lekko w bok, wytrzeszczając oczy z niedowierzaniem, ale ten go zignorował.
– A więc twierdzisz, że mój chłopak nie jest tego wart? – Dawid uniósł brew, wciąż uśmiechnięty, ale w jego spojrzeniu czaiło się coś ostrzejszego, swego rodzaju ostrzeżenie.
– Nie powiedziałbym tego. Raczej wydaje mi się, że szuka czyjejś atencji. I być może należałoby go należycie... hym... zdyscyplinować. Z chęcią pokaże ci jak nauczyć go manier, bo widocznie masz pewne braki w układaniu swojego uległego – Aki stwierdził z wyższością.
Grzesiek zesztywniał, a Dawid zmrużył oczy zaskoczony na tyle, że nie udało mu się tego ukryć.
– Co ty właśnie powiedziałeś?
– Och, czyżbym mówił niewyraźnie? – Akihito podszedł bliżej, by stanąć niemal naprzeciw Dawida. – Twój chłopak powinien znać swoje miejsce. Nie sądzisz?
W tej chwili Kaito miał ochotę zapaść się pod ziemię, ale wiedział, że nie zdąży już zapobiec temu, co miało nastąpić.
– Sądzę, że ktoś powinien nauczyć cię odrobiny pokory – odpowiedział Dawid. – uświadamiając, że twoje zasady i prawa nie dotyczą wszystkich poza tymi, którzy są ci podlegli.
– I co? Masz zamiar mnie tej pokory uczyć? – W stalowym głosie Akihito słychać było jawne wyzwanie.
– Nie, nie mam czasu na wykładanie podstaw etykiety komuś, kto widzi jedynie czubek własnego nosa.
Akihito uniósł brew, jakby słowa Dawida kompletnie go nie poruszyły. Zamiast się obruszyć, uśmiechnął się chłodno i odchylił lekko głowę, przypatrując mu się z rozbawieniem.
– Och, czyli potrafisz jednak odpuszczać? – rzucił, tonem sugerującym, że to nie lada zaskoczenie. – Nie spodziewałem się, że człowiek, który tak chętnie prawi o manierach, będzie się tak tchórzliwie wycofywał, gdy nadarza się okazja, by je zaprezentować.
Dawid tylko uśmiechnął się kącikiem ust, jakby doskonale bawiło go, jak łatwo wyprowadza Akihito z równowagi, choć ten usiłował to maskować.
– Wiesz, nie wszyscy muszą wchodzić w każdą gówno-bitwę, jaka im się trafi – odparł nonszalancko. – Ale jeśli tak bardzo zależy ci na konfrontacji, to może po prostu powiedz wprost, że masz problem z tym, że ktoś nie tańczy, jak mu zagrasz.
– Aki... – Kaito odezwał się cicho, licząc, że uda mu się odciągnąć uwagę blondyna i zatrzymać to szaleństwo, ale Akihito nawet na niego nie spojrzał.
– Och, wręcz przeciwnie – kontynuował. – Bardzo sobie cenię ludzi, którzy mają własny rozum. Ale ty, zdaje się, nie zrozumiałeś mojego przekazu.
Kaito westchnął ciężko i zerknął na Grześka, jakby miał ochotę stąd zniknąć. Wymusił lekki uśmiech i ruchem głowy wskazał w bok, jakby chciał mu zasugerować, że może lepiej się stąd ulotnić, zanim zrobi się jeszcze goręcej.
Grzesiek wyłapał spojrzenie i poczuł jak walczą w nim dwa odczucia. Jednym była chęć zatrzymania tego przedstawienia, drugą zobaczenia co się stanie jak Dawid się odpali, bo tej strony nie znał, aż tak dobrze, a był jej ciekaw.
– Obawiam się, że nie tylko zrozumiałem twój przekaz, ale też wyłapałem więcej niż byś chciał. No chyba, że naprawdę sądzisz, że opowiadanie dopiero co poznanym ludziom o uległych i metodach ich temperowania to świetny pomysł, będąc kilkanaście tysięcy kilometrów od domu, gdzie jesteś nietykalny.
Akihito parsknął krótkim śmiechem, w którym brakowało wesołości.
– Naprawdę uważasz, że kontynent cokolwiek zmienia? Sądziłem, że wiesz z kim masz do czynienia, ale jak widać twoja krótkowzroczność jest zatrważająca – stwierdził, unosząc dumnie podbródek.
– Zatrważający to jest fakt, że Ryu pozwala jeździć po świecie nieopierzonemu małolatowi, który rzuca nazwiskiem święcie przekonany, że to rozwiąże wszystkie problemy z jakimi przyjdzie mu się zmierzyć – odpowiedział Dawid, wchodząc w ton tak lodowaty, że Kaito napiął się jak struna, a Grzesiek stwierdził, że jeszcze sekunda, a faktycznie trzeba będzie reagować. Zanim to się stanie zapytał tylko Kaito szeptem:
– Ty? Kim właściwie jest ten blondyn?
Kaito zgarbił nieco ramiona, jakby wiedział, że koła tej kłótni, które zostało wprawione w ruch, już nie sposób zatrzymać.
– To najmłodszy syn cesarza Japonii... – przyznał, zerkając na Dawida nieco ciekawsko, wnioskując po jego postawie, że nie mają przed sobą jakiegoś zwykłego przedstawiciela wyższych sfer.
– O kurwa – mruknął po polsku Grzesiek i co zabawne, Kaito choć nie znał języka w jakim chłopak się odezwał, zrozumiał co miało to oznaczać.
Akihito tymczasem wywrócił oczami, nonszalancko opierając dłoń na biodrze. Wzmianka o jego bracie wywołała w nim jeszcze większą irytację. A już sugestia, że miał cokolwiek do powiedzenia w sprawie jego wycieczek, niemal wytrąciła go z równowagi, ale zaraz opanował mimikę twarzy, by nie dać tego po sobie poznać.
– Nie jestem gówniarzem, żeby potrzebować protekcji brata. Sam potrafię rozwiązać swoje problemy – warknął.
– Ciekawe, bo zachowujesz się właśnie jak taki podlotek, który uciekł z pod bezpiecznych skrzydeł i musi pokazać całemu światu jaki jest zły i groźny – uśmiech na twarzy Dawida stał się już jawnie kpiący, choć nie objął oczu.
Dawno nikt nie wyprowadził go tak szybko z równowagi i całą wewnętrzną siłę woli kosztowało go nie odkrycie kart od razu. Wiedział, że w emocjach byłoby to bardzo złe, ba, mogłoby nawet przynieść konsekwencje dyplomatyczne.
– Trzeba zareagować – mruknął Grzesiek znając to spojrzenie.
– Czekaj, to nie jest najle... – odparł Kaito, ale blondyn już zrobił krok w stronę przerzucających się słowami samców.
W pewien sposób Yamaguchi podziwiał właśnie chłopaka. On sam z siebie raczej nie odważyłby się wejść między nich, bo sprawiali wrażenie dwóch dodatkowych boskich figur w sali pełnej takich właśnie eksponatów.
– Panowie chyba wystarczy tych przepychanek co? – Grzesiek wtrącił się zaraz po słowach swojego partnera stając obok niego i mierząc obu wzrokiem miodowych oczu, którego nawet Aki nijak nie przypisał by żadnemu uległemu. Tak nie spojrzałby na niego nawet Mick w czasie największej odwagi.
Akihito zaczynał pojmować swój wcześniejszy błąd, jeśli chodzi o status chłopaka, ale złość i duma nie pozwalały mu przyznać się do tego nawet przed samym sobą. Nie przywykł, że ktoś w ogóle śmiał wdawać się z nim w dyskusje. Zazwyczaj każdy skłaniał przed nim pokornie głowę i bez słowa zająknięcia wykonywał jego polecenia.
– Fakt – przyznał z pogardą. – Szkoda tracić czas na takiego... – zlustrował Dawida krytycznym spojrzeniem. – nic nie znaczącego frustrata.
Sięgnął ręką w stronę Kaito i przyciągnął go do siebie, obejmując go wokół bioder.
– Idziemy, Kaito – zakomunikował.
Jakież było jego zdziwienie, gdy chłopak stawił opór i zgrabnie wyplątał się z jego objęć.
– Chce zobaczyć resztę wystawy – zaprotestował całkiem jawnie, choć sam nie był pewien dlaczego to zrobił. Może odwaga Grześka mu się udzieliła?
Być może nawet słowa o frustracie przekroczyłyby tą cienką granicę, która jeszcze powstrzymywała Dawida od wybuchu, ale reakcja Kaito całkowicie go rozbroiła. Zrozumiał co miał na myśli Akihito mówiąc o uległych, ale sądził, że to nie młodszego azjatę miał na myśli i właśnie te sekundy przed chwilą mu to uświadomiły. Do tego nie mógł nie zauważyć, że zaczynają budzić zdecydowanie większe zainteresowanie zwiedzających niż eksponaty, a to nigdy nie wróżyło nic dobrego. Co prawda, pewnie Aki miałby większy problem gdyby trafił na pierwszą stronę gazet, ale już słyszał Teę, Sarę czy co gorsza matkę jakby zobaczyły z kim zaczął się publicznie wykłócać.
Wisienką na torcie był Grzesiek, który jasno pokazał, że nie bardzo ma ochotę potem słuchać wytłumaczeń czemu rozpętali skandal na poziomie międzynarodowym o głupią zaczepkę. Westchnął, odliczył do dziesięciu i mierząc Aki'ego chłodnym, ale już mniej wrogim spojrzeniem rzucił:
– Sądzę, że chyba obaj się trochę zagalopowaliśmy. Zobaczmy resztę wystawy i być może na wieczornym bankiecie jeszcze raz spróbujemy się porozumieć z chłodniejszymi głowami.
To nie było pytanie, nie czekał na odpowiedź japońskiego arystokraty, co samo w sobie też było jeszcze szpilką wbita na koniec. Oznajmił to władczym tonem, po czym, kończąc przedstawienie, skłonił się lekko i odszedł kierując się na wyższe piętro. Grzesiek przez chwilę stał skonsternowany, po czym uśmiechnął się w stronę azjatów i podążył za nim bez słowa.
Akihito odprowadził swojego rozmówcę zirytowanym spojrzeniem, które zaraz skierował na Kaito, jakby obwiniał go za ewidentną przegraną w tej małej walce.
– Rób jak chcesz. Ja wracam do hotelu – warknął i opuścił muzeum ciężkim, szybkim krokiem.
Kaito pozostał przy posągu Kali sam, bezradnie rozglądając się wokół, jakby nie wiedząc co teraz ze sobą począć. Przez całe to zajście radość z wystawy kompletnie go opuściła. A przecież tak cieszył się na ten wyjazd...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz