Drake rozejrzał się obojętnie po twarzach gości, rozpoznając kilka znanych sobie osób. Nie tylko znajomych Akihito, ale i polityków czy ludzi z półświatka. Atmosfera w salonie była tak ciężka, że można ją było kroić nożem.
- Skoro chłopcy nie potrafią się zachować, może warto odesłać ich na górę? – zaproponował subtelnie gospodarzowi. – Mogą zabrać Mick'a i pokazać mu swój pokój – dodał z lekkim uśmiechem.
Akihito prychnął lekceważąco.
- Lu, idź na górę – polecił chłodno, nie zaszczycając spoliczkowanego chłopaka większą dozą uwagi.
Szukał kogoś w tłumie, a gdy już go dojrzał pstryknął palcami jakby przywoływał kelnera. Chłopak o brązowych włosach, który podawał prezenty, odłożył jeden z nich na miejsce i wyprostował się niczym struna.
- Makoto, odpowiadasz za nich – pan domu rozkazał, jakby nie miał wątpliwości, że wszystko potoczy się zgodnie z jego wolą.
Młodzieniec skłonił się z najwyższą powagą i wykonał ponaglający gest w stronę pozostałeś dwójki. Mick nie był pewien, czy rzeczywiście powinien z nim gdziekolwiek iść, ale Drake od razu rozwiał jego wątpliwości, skinieniem głowy. Dopiero wtedy blondyn zebrał się w sobie i ruszył za nieznajomymi w kierunku schodów, starając się nie potrącić po drodze żadnego z gości, których, choć pewnie tylko mu się wydawało, zgromadziło się wokół zaskakująco dużo.
W salonie pozostał jeszcze jeden chłopak, ten, który stał w rogu, skuty złotą biżuterią. Odważył się unieść głowę i popatrzeć na Akihito z nadzieją w oczach, jakby liczył, że również zostanie odprawiony. Mężczyzna spojrzał na niego jednak z irytacją, gromiąc go srogim spojrzeniem, które natychmiast stłumiło wszelkie jego oczekiwania.
Dopiero kiedy Drake poklepał Akihito po ramieniu, zwracając tym samym jego uwagę na siebie, twarz gospodarza znów się rozpromieniła. Opatulił się on puchatym, białym kocem niczym ponczo i objął przyjaciela z czułością, jakby nie widzieli się co najmniej pół wieku. Dziękując mu jednocześnie za ten jakże osobisty podarek.
- Pilnuj się Aki. Są tu ludzie, którzy mogą ci zaszkodzić – Drake ostrzegł, szepcząc mu przy tej sposobności do ucha.
Akihito roześmiał się lekko, jakby ta uwaga była niczym więcej niż żartem. Tymczasem Mick, wspinając się po schodach za dwójką chłopców, słyszał jeszcze, jak rozmowy na dole wracają do poprzedniego rytmu.
Został poprowadzony długim korytarzem, do pokoju, znajdującego się najdalej po lewej. Gdy tylko przekroczyli jego próg najstarszy z nich obejrzał twarz spoliczkowanego kolegi. Mimo sporej niechęci tego drugiego.
- Warga jest cała. Wszystko gra, tylko przyłóż sobie coś zimnego – skwitował kiwając głową, jakby chciał dodać swoim słowom znaczenia.
Jednak Lu zdawał się wcale nie podzielać tego zdania. Z jego oczu popłynęły wstrzymywane dotąd łzy a głos, który z trudem wydobył z siebie, był pełen rozpaczy.
- Nic tu nie gra – powiedział cicho z bólem. – Wyśmiałem Pana...
Makoto spojrzał na niego wzrokiem pełnym współczucia, ale niezrażony próbował go pocieszyć.
- Nie przejmuj się tak. Pan na pewno się dzisiaj upije i o wszystkim zapomni. Będzie dobrze – zapewniał.
Lu pociągnął nosem i nie chcąc przedłużać tej bezcelowej dyskusji po prostu pokiwał głową na znak zgody. Choć on już tam wiedział swoje. Na samą myśl o możliwych konsekwencjach, aż cierpła mu skóra.
Tymczasem Mick stał oparty o drzwi, czując się niezręcznie. Nie chciał przerywać rozmowy między chłopcami, ale ich uwaga szybko zwróciła się ku niemu. Patrzyli na niego, jakby czegoś od niego oczekiwali, a Mick nie do końca wiedział, jak powinien się w tej chwili zachować. Może wypadałoby się przedstawić? Ale przecież znali już swoje imiona, które zostały wygłoszone w salonie. Przełknął z wysiłkiem.
- Więc wy też jesteście... - zaczął, ale nie potrafił dokończyć zdania, czując, jak jego własne słowa grzęzną mu w gardle.
Jedynie poprawił obrożę, która uwierała go w szyję, jakby to wyjaśniało wszystko. Żaden z chłopaków nie odpowiedział, za to Makoto zmierzył go uważnie od stóp do głów.
- Jesteśmy podobnego wzrostu, więc dam ci coś z moich ciuchów na przebranie – zaproponował.
Mick nie bardzo rozumiał tę propozycję, czemu dał wyraz, unosząc brwi.
- A chcesz spać w tym?
- Spać?- Mick spytał tym bardziej nie rozumiejąc.
- Pan Drake zostaje tu dziś na noc. Skoro odesłał cię z nami to znaczy, że ty również – Mako wyjaśnił. – Lu skocz po dodatkowy ręcznik i szczoteczkę – polecił też kompanowi.
To wywołało jeszcze większe zaskoczenie u Mick'a. Pan nie powiedział mu nic o planach spędzenia nocy poza domem. Zwykle, gdy mieli gdzieś jechać, jak na przykład do Kenji'ego, Drake informował go wcześniej i kazał się spakować. Ale tym razem... nic. Czy Pan mógł być aż tak zaaferowany całym tym przyjęciem, że zapomniał wspomnieć mu o tak ważnej rzeczy? To było do niego niepodobne. Dlaczego tracił głowę, gdy w grę wchodził Akihito? Czy było możliwe, że...? Nie, na pewno nie. Aż parsknął śmiechem w myślach. Ale co, jeśli?
Przez całe dwie minuty, gdy Lu wyszedł po przybory toaletowe, Mick gryzł się w język. Jednak, gdy chłopak wrócił, wprost nie potrafił powstrzymać własnej ciekawości. Przecież jeśli się nie dowie to nie zmruży tej nocy oka.
- Czy Drake i pan Akihito mają... jakąś intymną relację? – spytał wreszcie, rumieniąc się lekko ze wstydu, że w ogóle coś takiego insynuuje.
Mako i Lu spojrzeli po sobie porozumiewawczo a w ich oczach zatańczyły chochliki rozbawienia.
- Ich spotkania zazwyczaj kończą się w łóżku, ale raczej nie w sposób jaki zapewne masz na myśli – starszy z nich przyznał ze śmiechem.
Jego słowa były pełne ironii, co sprawiło, że Mick poczuł się jeszcze bardziej skonsternowany.
- Sam jutro zobaczysz – dodał Lu, zanosząc do łazienki zawiniątko z ręcznika z niezbędnymi środkami higieny.
- No dobra... - Mick odmruknął w odpowiedzi.
Dopiero teraz rozejrzał się dokładniej po pokoju, w którym miał spędzić wieczór. Nie mógł nazwać go dużym, ale był dobrze przemyślany i gustowny. Stały tam trzy łóżka, dwa z prawej od wejścia, z biurkiem, które zajmowało przestrzeń między nimi. Trzecie zaś znajdowało się z lewej, obok obszernej szafy. Na wprost od wejścia uchylone drzwi prowadziły do łazienki, w której krzątał się Lu. Przesuwne, podwójne drzwi obok ukrywały, wbudowaną w ścianę, kolejną szafę. Ściany zdobiło kilka półek na książki czy inne zbieracze kurzu, których było niewiele.
Gdy się odwrócił zobaczył, że przy drzwiach wejściowych wiszą dwie tablica. Jedna wyglądała jak ekran telewizora i wyświetlał się na niej plan dnia dla całej trójki chłopaków. Odczytując zapisane w nim imiona odkrył, że dzieciak, który został w salonie ma na imię Kaname i ma najmniej obowiązków. A przynajmniej w tym tygodniu.
Obok planu wisiała podłużna, czerwona rama, która odcinała się na tle beżowej ściany. Mich musiał podejść bliżej by odczytać złote litery na czarnym tle. „Zasady domu" jak głosił nagłówek.
· Zakaz kłamstwa – Kłamstwo nie będzie tolerowane w żadnej formie. Każda próba oszukania Pana lub innych uległych zostanie surowo ukarana.
· Cisza nocna – Cisza nocna obowiązuje od 22:00 do 5:00 rano. Opuszczanie pokoju w tym czasie jest zakazane, chyba że Pan każe inaczej. Każda nieuzasadniona obecność poza pokojem w tych godzinach zostanie uznana za poważne naruszenie.
· Odpowiedzialność zbiorowa – Każde uchybienie jednego z uległych pociąga za sobą konsekwencje dla pozostałych. Wszyscy są odpowiedzialni za przestrzeganie zasad i wspieranie się nawzajem w ich realizacji.
· Przestrzeganie planu dnia – Każdy uległy musi ściśle przestrzegać wyznaczonego planu dnia. Najmniejsze odstępstwo od harmonogramu bez zgody Pana jest surowo zabronione.
· Zakaz przeszkadzania Panu podczas pracy – Pan nie może być niepokojony w czasie pracy lub ważnych spotkań. Każde naruszenie tej zasady będzie miało poważne konsekwencje.
· Wykonywanie rozkazów bez zwłoki – Każdy rozkaz Pana musi być wykonany natychmiastowo, bez ociągania, oporu czy wahania.
· Zakaz opuszczania rezydencji – Żaden uległy nie ma prawa opuścić rezydencji bez wyraźnej zgody Pana.
· Nienaganny wygląd – Ulegli muszą dbać o swój wygląd i schludny ubiór zgodnie z życzeniami Pana. Zaniedbanie wyglądu będzie uznawane za brak szacunku.
· Posłuszeństwo wobec innych uległych – W przypadku, gdy jeden z uległych otrzyma zadanie nadzorowania innych, jego polecenia muszą być bezwzględnie wykonywane tak samo jak rozkazy Pana.
· Zakaz samowolnych decyzji – Żadne decyzje dotyczące życia w rezydencji, obowiązków czy zachowań nie mogą być podejmowane bez zgody Pana. Wszelkie zmiany lub inicjatywy muszą być wcześniej zatwierdzone.
· Godziny posiłków są nieprzekraczalne – Posiłki muszą być spożywane o ściśle wyznaczonych porach, zgodnie z planem dnia. Uległy, który z jakiejkolwiek przyczyny, poza odbywaniem kary, nie stawi się na posiłku, traci prawo do spożycia czegokolwiek do końca bieżącego dnia. Jedynym wyjątkiem jest możliwość picia wody.
· Zakaz niewłaściwego kontaktu z gośćmi – Ulegli mają zakaz rozmawiania z gośćmi rezydencji bez wyraźnej zgody Pana. Każda interakcja musi być krótka i uprzejma.
· Dbałość o prywatność Pana – Ulegli nie mogą wchodzić do prywatnych pokoi Pana bez zaproszenia. Naruszenie tej zasady grozi natychmiastową karą. Wyjątek stanowi wyłącznie pora sprzątania.
· Szacunek dla innych uległych – Wszelkie konflikty między uległymi muszą być natychmiast zgłaszane Panu. Brak poszanowania dla siebie nawzajem będzie uznany za naruszenie zasad.
· Zakaz manifestowania emocji publicznie – Każdy uległy ma obowiązek zachowania spokoju i opanowania w obecności gości Pana. Publiczne okazywanie gniewu, smutku lub frustracji będzie uznawane za brak szacunku i karane z pełną surowością.
· Stała gotowość do służby – Ulegli muszą być zawsze gotowi do natychmiastowej służby Panu, niezależnie od pory dnia czy nocy.
· Zakaz posiadania osobistych przedmiotów – Wszystkie rzeczy uległych należą do Pana. Każdy osobisty przedmiot musi zostać zatwierdzony przez Pana przed jego zatrzymaniem.
· Zachowanie porządku – Ulegli są odpowiedzialni za utrzymanie porządku w swoim pokoju oraz wspólnych przestrzeniach. Brak dbałości o czystość będzie uznawany za naruszenie zasad.
· Zakaz kontaktów cielesnych między uległymi – Ulegli nie mogą mieć między sobą żadnych kontaktów cielesnych, chyba że Pan nakaże inaczej. Jakiekolwiek próby nawiązania bliskości fizycznej bez zgody Pana będą surowo karane.
· Zakaz masturbacji – Masturbacja jest absolutnie zakazana. Jeżeli uległy odczuwa nieodpartą potrzebę, musi zgłosić się do Pana i czekać na jego decyzję. Każda próba samodzielnego zaspokojenia będzie uznana za poważne naruszenie zasad.
· Obowiązek zgłaszania pragnień cielesnych – Jeśli uległy odczuwa potrzebę fizycznej bliskości, zobowiązany jest do natychmiastowego zgłoszenia tego Panu. Pan zdecyduje, czy pragnienia te zostaną spełnione i w jaki sposób.
· Zaspokajanie potrzeb Pana jako priorytet – Zaspokajanie potrzeb Pana jest nadrzędną rolą każdego uległego. Ulegli mają obowiązek dostosować się do życzeń Pana, niezależnie od ich osobistych pragnień czy odczuć.
· Gotowość do służby cielesnej – Ulegli muszą być zawsze fizycznie i emocjonalnie gotowi do spełniania potrzeb Pana. Wszelkie oznaki oporu lub niechęci zostaną uznane za nieposłuszeństwo.
· Zakaz naruszania intymności Pana – Uległy nie ma prawa inicjować kontaktu cielesnego z Panem. Każda interakcja fizyczna musi zostać zapoczątkowana przez Pana. Pan decyduje o tym, kiedy i jak ma być dotykany lub adorowany. Jakikolwiek nieuzasadniony dotyk zostanie uznany za naruszenie granic.
· Brak prywatności cielesnej – Uległy pod każdym aspektem jest własnością Pana. To Pan decyduje o wyglądzie swoich uległych. Uległy nie ma prawa sam przycinać włosów, czy wykonywać na sobie piercingu oraz innych czynności zmieniających trwale lub czasowo, jego wygląd.
· Kara za nieautoryzowane kontakty – Wszelkie kontakty fizyczne z innymi osobami, które nie zostały wyraźnie nakazane przez Pana, będą natychmiast karane. Uległy musi informować Pana o każdej formie dotyku, która miała miejsce bez jego zgody.
· Odpowiedzialność za zdrowie fizyczne – Ulegli są zobowiązani do utrzymywania swojego ciała w dobrej kondycji fizycznej, aby zawsze byli w stanie zaspokoić potrzeby Pana. Wszelkie dolegliwości muszą być natychmiast zgłaszane Panu. Zaniedbanie zdrowia lub kondycji będzie uznane za brak szacunku.
· Leki wydziela wyłącznie Pan – Wszelkie leki lub suplementy, których uległy może potrzebować, są wydzielane wyłącznie przez Pana. Uległy nie ma prawa do samodzielnego przyjmowania leków bez wyraźnej zgody.
· Opieka nad ranami – Opieka nad ewentualnymi ranami lub urazami uległych należy do Pana, chyba że Pan poleci inaczej. Uległy nie może samodzielnie zajmować się swoimi obrażeniami bez zgody Pana.
· Kara za złamanie zasad – Każde złamanie zasad domu będzie natychmiastowo karane. Rodzaj i surowość kary zależą wyłącznie od decyzji Pana.
· Nagrody są dobrą wolą Pana – Wszelkie nagrody i przywileje, jakie ulegli mogą otrzymać, są wyłącznie wynikiem dobrej woli Pana. Forma, czas i okoliczności nagród są wyłączną decyzją Pana. Uległy nie ma prawa prosić o nagrody ani żądać jakichkolwiek przywilejów. Wszelkie przejawy roszczeniowej postawy będą surowo karane.
· Ograniczanie i odbieranie przywilejów – Przywileje, jakie zostały podarowane uległym, mogą zostać ograniczone lub całkowicie odebrane w ramach kary za jakiekolwiek uchybienie. Zasady te są niepodważalne i mogą zostać nałożone w każdej chwili, bez wcześniejszego ostrzeżenia.
· Bezwzględna lojalność wobec Pana – Ulegli muszą zachować pełną lojalność wobec Pana we wszystkich aspektach swojego życia. Wszelkie formy nielojalności, nawet na poziomie myśli czy emocji, będą traktowane jako zdrada.
Mick skrzywił się, odsuwając z odrazą od tablicy z zasadami. W apartamencie Drake'a życie było znacznie prostsze. Pan wymagał od niego tylko, by odpowiednio się do niego zwracał, wykonywał polecenia i dbał o porządek w swoim pokoju. Zapewne było jeszcze kilka zasad, ale były tak oczywiste, że Mick przestrzegał ich automatycznie, bez większego wysiłku. Nie musiał specjalnie nad nimi myśleć. A tutaj? Odnosił wrażenie, że Pan tego domu miał obsesje na punkcie kontroli. Każdy aspekt życia uległych wydawał się być uregulowany i podporządkowany jego woli, bez najmniejszego marginesu na swobodę.
- Naprawdę przestrzegacie tego wszystkiego? – zapytał z cichym westchnieniem, wskazując tabliczkę palcem.
W tym momencie Lu właśnie wyszedł łazienki, którą zostawił zachęcająco otwartą. Na jego twarzy widniał wyraz pewnej rezygnacji, ale wzruszył obojętnie ramionami.
- Tak, każdego punktu – odpowiedział z pełnym przekonaniem. – Kary Pana są... bardzo przemyślane i bolesne na wielu poziomach... Nie tylko w fizyczny sposób.
Makoto przytaknął na te słowa z typową dla siebie powagą.
- Pan nie lubi zostawiać na nas zbyt wielu śladów - przyznał, jakby to była najbardziej zwyczajna rzecz na świecie.
Mick poczuł, jak ciarki przebiegają mu po krzyżu. W jego myślach pojawiła się nagła refleksja. Miał szczęście, że kupił go ktoś taki jak Drake. Z nim, choć bywał surowy, przynajmniej można było dyskutować. W pewien sposób. Owszem, Pan również miał swoje zasady, ale pozostawał bardziej elastyczny a jego kary, choć dotkliwe, były bezpośrednie i zrozumiałe. Tutaj, w domu Akihito, panował okrutny rygor, niepozostawiający miejsca na żaden sprzeciw, na żadne wątpliwości czy niechęć.
Mimo to, Mick zauważył, że chłopcy nie wyglądali na skrajnie zastraszonych, jak na przykład Lachlan. A może po prostu nauczyli się funkcjonować w tych warunkach? W rzeczywistości, w jakiej zostali umieszczeni. A może doskonale odgrywali swoje role? Mimo powierzchownego spokoju zdradzali pewne objawy nerwowości.
Lu na przykład, stale przygryzał wargi, ale gdy łapał się na tym, natychmiast przestawał i krzywił się, jakby sam karcił się za to w myślach. W jego bursztynowych oczach stale był obecny popłoch, jakby sporo wysiłku kosztowało go utrzymanie kontaktu wzrokowego. Makoto natomiast po prostu wyglądał na zmęczonego, jakby ktoś zrzucił na jego barki jako najstarszego, zbyt wiele odpowiedzialności. Od czasu do czasu drgała mu też prawa powieka.
Mick nie mógł oprzeć się wrażeniu, że dostrzega więcej niż chciałby widzieć. Niż oni sami chcieliby mu pokazać. Przez to poczuł się niczym intruz. Jakby wszedł z butami w ich świat, naruszył jego kruchą strukturę. Oni zapewne nie interpretowali tego w ten sposób. Przecież Mick też nie miał wyboru i jego obecność tutaj była po prostu decyzją Drake'a. Ale to nie zmieniało faktu, że czuł się z tym po prostu źle.
- Z czasem się przyzwyczajasz... - Makoto odezwał się, jakby czytał mu w myślach.
- Dzięki za ręcznik... - Mick odezwał się po chwili, próbując znaleźć coś, co przerwałoby ciszę. – Chyba od razu wezmę prysznic...
Lu pokazał mu ręką łazienkę, jakby drzwi do niej nie stały otworem. Mick podziękował jeszcze raz i zamknął się w małym pomieszczeniu, wyłożonym jasnymi kafelkami, oddychając z ulgą. Ta krótka wymiana zdań niemal całkowicie pozbawiła go energii.
Mimo to umył się szybko, by i pozostała dwójka mogła skorzystać z gorącej wody. Dresy, które dostał od Makoto, okazały się odrobinę przykrótkie. Przez co, gdy usiadł na futonie, który został dla niego przygotowany, śmiesznie wystawały mu nagie kostki. Chłopcy wyjęli karty i zaproponowali mu grę, by zająć sobie czymś ten wieczór. Podczas zabawy Mick nie potrafił przestać myśleć o wardze Lu, która ustawicznie znajdowała się między jego zębami. Był ciekaw, czy sam też objawiał tego typu tiki i mógł nawet o tym nie wiedzieć?
Natomiast Akihito i Drake cały wieczór lawirowali między gośćmi przyjęcia, prowadząc swoistą grę pozorów i uprzejmości. Wymieniali się grzecznościami, śmiejąc z wyrafinowanych żartów, które wcale nie były zabawne. Rozmowy pełne były politycznych i towarzyskich niuansów, pośród których czuli się niczym rekiny w morzu pełnym płotek.
Od czasu do czasu ich spojrzenia krzyżowały się, odnajdując się z dwóch przeciwległych końców sali. Połączenie, trwające zaledwie sekundę, przekazywało więcej niż zdołałyby słowa. Czasem ich oczy pełne były rozbawienia, jakby wspólnie dostrzegali coś absurdalnego, jak fryzura jednej z dam. A czasem było to jedynie szybkie, porozumiewawcze mrugnięcie, które ostrzegało przed wrogiem.
Drake był w swym zachowaniu niezwykle pewny siebie i swobodny, jakby podobne rozgrywki były dla niego jedynie dziecinną fraszką. Akihito natomiast emanował niewymuszoną elegancją, która nie pozostawiała miejsca na wątpliwości, co do jego statusu. Z gracją prowadził rozmowy, a jednocześnie wciąż bacznie obserwował przebieg wieczoru, nie pozostawiając niczego przypadkowi.
Jednak, kiedy ostatni goście wreszcie opuścili posiadłość, obaj dosłownie opadli ciężko na kanapę, zmęczeni wieczorem pełnym sztuczności. Drake, nie krępując się, położył nogi na kawowym stoliczku a jego twarz pozbyła się wymuszonego uśmiechu, od którego bolały go mięśnie.
Akihito potarł dłonią zmęczoną twarz i zerknął na chłopca, stojącego w kącie. Kaname przebierał niecierpliwie nogami. Wzdychając z irytacji skinął na niego ręką.
- Podejdź tu – polecił szorstko, rozpinając mankiety koszuli.
Chłopak ruszył pokracznie w jego stronę, drepcząc niczym pingwinek, przez spętane kostki. Łańcuszki pobrzękiwały cicho przy każdym jego ruchu, ale starał się jak mógł, by dotrzeć do Pana jak najszybciej.
- Dlaczego nie poinformowałeś mnie, że potrzebujesz wyjść do toalety? – Aki zapytał sucho, spoglądając na niego z góry.
Nie czekając na odpowiedź zabrał się za rozpinanie tych wszystkich niedorzecznych ozdób.
- Nie wiedziałem, jak zwrócić twoją uwagę, Panie, żeby nie przeszkadzać... - Kaname wytłumaczył się z pewnym wahaniem.
Gospodarz westchnął po raz kolejny, ale jego gest, gdy klepnął chłopaka w tyłek, wydawał się bardziej protekcjonalny niż surowy.
- Biegnij do toalety- rozkazał. – Tej dla gości – dodał zaraz, widząc, że Kaname zamierzał iść na piętro.
Chłopak zamarł na chwilę, wyraźnie zawiedziony, że nie może oddalić się do pokoju. Mimo to pokornie pokiwał głową i ruszył do wyznaczonej toalety. Drake odprowadził go zaciekawionym spojrzeniem.
- Ilu ich właściwie już masz, Aki? Trójkę? – zapytał, chcąc się upewnić.
Akihito rozpiął kilka górnych guzików koszuli i usiadł wygodniej, za nic mając nonszalancję.
- Tak. Tego dostałem od brata, jak tylko wróciliśmy z tych przymusowych wakacji. Czyli jakieś... dwa tygodnie temu – przyznał z pewną dozą obojętności.
Na te słowa Drake wykrzywił usta w kąśliwym uśmiechu.
- Ach, to dlatego nie miałeś dla mnie czasu? – spytał z lekką drwiną. – Nie, spoko, rozumiem. Nowy kąsek musi być absorbujący
Aki, nie reagując na zaczepkę, przywołał kelnera, który z resztą pracowników krzątał się wokół, sprzątając salon po przyjęciu. Z pełnym spokojem poprosił o drinka po czym obdarzył przyjaciela spojrzeniem.
- Nie masz nawet kurwa pojęcia jak. Czemu Tsuyoshi nie mógł kupić mi samochodu, jak ojciec? – jego ton nieoczekiwanie stał się pełen frustracji, choć usiłował nieudolnie ją ukryć.
Drake pokręcił głową a na jego twarzy pojawił się cień rozbawienia. Również sobie nakazał przygotować wysokoprocentowy napój.
- Jak na kogoś, kto nie jest zadowolony z prezentu, wyjątkowo się z nim obnosiłeś – zauważył.
Gospodarz aż wywrócił oczami.
- Bo Tsuyoshi sobie tego życzył. A chuj nawet się nie pojawił. Masz pojęcie, jak go przywiózł? Związanego w kufrze pełnym kwiatów. Cud, że dzieciak się nie udusił – Aki opowiedział z pretensją.
Drake nawet nie próbował zachować powagi i zwyczajnie się roześmiał.
- Wyobraźni to mu nie brakuje, trzeba przyznać. Ale rozumu już owszem
Akihito zdawał się nie podzielać jego wesołości, gdyż do salonu wrócił właśnie Kaname i stanął niepewnie pod ścianą, nie wiedząc, co ma robić. Mimo późnej pory wciąż nie został odwołany, więc nie mógł się oddalić.
- Skoro jeszcze tu jesteś, chociaż się na coś przydaj – Aki mruknął z niechęcią.
Bardziej chcąc dać mu zajęcie niż rzeczywiście mając ochotę na tę kawę. Chłopak natomiast natychmiast zerwał się z miejsca i podbiegł do części kuchennej rezydencji, gdzie wciąż rozstawiony był bar. Obsługa sprawnie przygotowała dwie filiżanki naparu z prażonych ziaren a jedynym zadaniem chłopaka, było przyniesienie ich do stolika. Jednak jego ręce tak się trzęsły, że porcelana aż dzwoniła, gdy niósł tacę.
Nie chcąc jej upuścić oparł ją na brzegu stoliczka, usiłując się uspokoić. Delikatnie podniósł filiżanki i postawił je przed Panami, ale nie obeszło się bez drobnego rozlania kawy na spodki. Jego czarne niczym węgle oczy momentalnie zaszkliły się od łez z powodu stresu i lęku przed reakcją Pana domu.
Drake zauważył mimochodem, jak chude były nadgarstki chłopaka. Wyglądał na niedożywionego a każdy ruch zdawał się sprawiać mu spory wysiłek, jakby długo był głodzony. Porcelana w jego drobnych dłoniach wydawała się po prostu zbyt ciężka, by był w stanie sobie z nią poradzić.
Twarz Akihito stężała od gniewu, ale zamiast zareagować gwałtownie, po prostu sięgnął po serwetkę i spokojnie wytarł nią rozlaną kawę. Chłopiec milczał, czekając w napięciu, bojąc się, że nawet najmniejsze przewinienie mogło przynieść surową karę.
Drake uniósł brew, patrząc na Aki'ego z mieszanką sceptycyzmu i ciekawości.
- Jesteś pewien, że to miał być prezent? – zapytał sarkastycznie, sądząc, iż dzieciak musiał przecież przejść jakieś szkolenie, choćby podstawowe, jak Mick.
Gospodarz westchnął, cierpliwie wycierając filiżanki.
- Ech... zastanawiam się właśnie – odparł z rezygnacją. – Ten chłopak to same problemy. Właśnie dlatego nie kupuje ich z ośrodków tresury. Są nauczeni bezwartościowych nawyków i tak oto się to kończy. Trudno je z nich wyplenić – przyznał, ciskając mokrą serwetkę na blat.
Kaname podskoczył, nie ruszając się jednak z miejsca. Przygryzł za to wargi niemal do krwi. Jego ramiona opadły i zaczęły drżeć od wstrzymywanego szlochu. Usłyszeć takie słowa od Pana, podczas gdy tak bardzo się starał, było niczym nóż w serce. Czuł się kompletnie bezużyteczny.
- Yhym, bo ty wolisz porywać z ulicy – Drake zakpił ze słów przyjaciela.
- Ej! Pozwoliłeś mi z Lu! – Akihito obruszył się oburzony.
- I do tej pory zastanawiam się, czy słusznie! – przekomarzał się z nim Drake.
Blondwłosy mężczyzna nie pozwolił się wciągnąć w tę bezowocną wymianę zdań, za to zwrócił spojrzenie na Kaname. Chłopak ustawicznie pociągał nosem a po jego policzkach płynęły łzy. Widać było, że cierpliwość Akihito powoli się wyczerpuje.
- Wracaj do toalety umyć twarz i się uspokój – rozkazał ostro.
Kaname, przerażony, wybiegł z salonu, znikając w tym samym korytarzu co wcześniej. Zaraz dobiegł z niego potężny łoskot tłuczonych naczyń. Dzieciak najprawdopodobniej wpadł na kogoś z obsługi, kto niósł talerze do zmycia.
Drake spojrzał na przyjaciela, ciekaw jego reakcji, na zaistniałą sytuację. Mężczyzna, nie okazując specjalnych emocji, co było jeszcze bardziej przerażające niż bezpośredni wyraz jego gniewu, wstał ciężko z kanapy.
- Wybacz na moment – przeprosił swojego gościa i skierował się do źródła hałasu.
Z korytarza dało się słyszeć odgłosy szamotaniny a potem głośne plaśnięcia i piski chłopaka, który najwyraźniej został surowo skarcony. Kiedy Akihito wrócił, rozmasowywał dłoń, jakby ta mogła rzeczywiście go boleć.
- Co, spuściłeś mu lanie jak dziecku? – Drake zapytał z wciąż doskonałym humorem, popijając drinka.
Blondyn przytaknął, idąc w jego ślady i sięgając szklanki.
- To jest dziecko, Drake. Nie metrykalnie, ale mentalnie. W dodatku przestraszone i z tego strachu wynikają jego błędy. Standardowa kara tylko pogorszyłaby sprawę. Muszę go po prostu oswoić – wyjaśnił cierpliwie.
Drake parsknął, unosząc szkło do ust i biorąc pokaźny łyk.
- Od kiedy masz takie miękkie serduszko, Aki-chan? – spytał prześmiewczo.
Ahikito dopił drinka i rzucił szklankę przez ramię, nagle przerzucając nogę przez uda przyjaciela. Sprawnie wpakował mu się okrakiem na kolana i objął go za szyję, splatając dłonie na jego karku.
- Od kiedy stopniało dla ciebie, kochanie – wyznał przesłodzonym głosem.
Uśmiechając się zalotnie polizał bruneta w czubek nosa, niczym kociak. Drake popatrzył mu głęboko w oczy z czułością, po czym gwałtownie wstał, zrzucając go brutalnie z siebie. Aki uderzył plecami o stolik i aż wygiął się z jękiem bólu.
- Kurwa Drake! Mógłbyś czasem być delikatniejszy! – zawołał, rozmasowując stłuczony bok.
Drake wsparł rękę na biodrze, patrząc na niego z góry.
- Jeśli zasłużysz to może się zastanowię. A teraz zbieraj dupę w troki, idziemy na górę – rozkazał bez ogródek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz