Akihito i Kaito przez dłuższy czas rozmawiali o błahostkach, pozwalając sobie na lekkie żarty i wymianę uwag na kompletnie niezobowiązujące tematy. Posiłek, który im zaserwowano, był lekki i starannie przygotowany a atmosfera w prywatnej sali wydawała się niemal beztroska. Kaito śmiał się cicho z sarkastycznych komentarzy Akihito a jego uśmiech był zaraźliwy, szczery, choć wciąż nieco nieśmiały. Samo to wprawiło Akihito w przyjemny nastrój.
Jednak, gdy kelnerka zabrała ostatnie naczynia, wracając po chwili z drinkami, Aki spoważniał. Wziął łyk swojego trunku, pozwalając sobie na chwilę milczenia i rozkoszowania się jego smakiem. Gdy odstawił szklankę, spojrzał na Kaito z wyraźnym zamiarem przejścia do sedna ich spotkania.
- Chciałbym teraz omówić z tobą nieco ważniejszy temat – powiedział cicho, ale stanowczo. – Jak idzie ci przekonanie zarządu, żeby całkowicie odsunąć twojego ojca od kierowania firmą? – spytał bezo gródek.
Na wzmiankę o ojcu uśmiech zadrżał na twarzy chłopaka. Jego spojrzenie natychmiast uciekło w stronę szklanki z kolorowym drinkiem, który nagle wydawał się niesamowicie interesujący. Delikatny rumieniec zniknął a ramiona lekko mu opadły, jakby ciężar tego pytania przytłoczył go całą swą mocą.
Akihito zmarszczył brwi, widząc, jak szybko zmieniła się jego postawa. Kaito, który jeszcze przed chwilą był wesołym, inteligentnym i rozmownym młodzieńcem znów zamknął się w sobie, stając się cieniem samego siebie.
Apodyktyczny ojciec całkowicie zniszczył jego pewność siebie, ale mimo to Aki widział w oczach Kaito przebłysk determinacji, choć bardzo głęboko ukrytej. Irytowało go, że stary Yamaguchi marnował potencjał syna, który był niezaprzeczalny. Było to widać na pierwszy rzut oka. Może właśnie ta złość przyciągała go do tego chłopaka? Przy ich pierwszym spotkaniu chciał się tylko wyładować, zabawić, to fakt. Ale gdy zaczął z nim rozmawiać odkrył, że Kaito był naprawdę ciekawą osobą, pomijając jego nietypowe preferencje seksualne. A gdy dokładniej to przemyślał uznał, że pomoc mu w całkowitym przejęciu firmy, opłacała się wielu stronom i niesie wymierne korzyści.
Co prawda, jego ojciec przepisał na niego firmę, gdy zarząd postawił go przed wyborem: albo wykupią jego udziały, albo przekaże firmę synowi. Już od lat dostrzegano bowiem, że głowa rodu Yamaguchi ogranicza i stopuje rozwój firmy, trzymając się uparcie staromodnych schematów, które w obecnych czasach nijak miały się do rzeczywistości. Jego model biznesowy po prostu przestał się sprawdzać i groziło to upadkowi całego biznesu. Wszyscy dostrzegali, że potrzebna jest młoda krew i tak oto Kaito otrzymał udziały ojca. Tylko co z tego, skoro staruszek wciąż wtykał nos w każdą decyzję, pod pretekstem trzymania pieczy nad niedoświadczonym synem. Trzeba było jak najszybciej to zmienić.
- Kaito? – Aki zapytał spokojnie, ale w jego głosie brzmiała nuta zniecierpliwienia. – Nie patrz na tę szklankę, jakbyś próbował znaleźć tam odpowiedź. Mów
Młodzieniec wciągnął głęboko powietrze, ale jego głos, gdy w końcu się odezwał, był cichy.
- Zarząd jest po mojej stronie... częściowo – przyznał niechętnie. – Wszyscy podzielają zdanie, że ojciec działa na szkodę firmy. Ale... – przerwał, jakby szukał odpowiednich słów. – Ale on wciąż twierdzi, że ja sobie nie poradzę. Powtarza, że doświadczenie jest ważniejsze niż wizje, i... cóż, część członków zarządu zaczyna to kupować. Uważają, że jestem zbyt młody…
Akihito wziął głęboki wdech, by powstrzymać się od skomentowania tego, co naprawdę myślał o starszym Yamaguchim.
- A ty? – spytał w końcu. – Co ty na to? Myślisz, że mają rację?
Kaito uniósł wzrok na Akihito a w jego oczach przez chwilę błysnęło coś, co wyglądało jak iskierka sprzeciwu. Była tam, schowana za warstwami wątpliwości i nieśmiałości, ale Aki ją dostrzegł. Z tej drobnej iskry zamierzał rozpalić prawdziwy ogień.
- Nie mają – Kaito powiedział w końcu, choć jego głos wciąż drżał. – Wiem, że jestem w stanie poprowadzić firmę. Ale... – znów się zawahał. – Ale ojciec nie daje mi na to przestrzeni. Wtrąca się w każdą decyzję. Zarząd traci do mnie cierpliwość, a ja... – zamilkł, kręcąc głową, jakby nie chciał dokończyć.
Akihito spojrzał na niego, jego twarz wyrażała poważną troskę, ale i rosnącą irytację. Wiedział, że to nie chłopak jest problemem, tylko ten stary piernik, który nie pojmował, że świat szedł do przodu. Jasne, Japonia sama w sobie była nieco zacofana, jeśli chodzi o poradzenie firm. W końcu, gdzie jeszcze używano faksów? Ale nawet mimo to, a może właśnie z powodu tego, oni, młodsze pokolenie, powinni pchać kraj ku rozwojowi.
Kaito był osobą, która mogła zmienić oblicze firmy Yamaguchi i doprowadzić ją do nowoczesności, której potrzebowała. Zarząd to widział. Nawet sam Akihito to widział. Ale Takeshi Yamaguchi... jego staromodne metody i upór w trzymaniu się przeszłości mogły zrujnować wszystko.
- Posłuchaj mnie uważnie, Kaito – powiedział w końcu, pochylając się lekko, by przyciągnąć uwagę chłopaka. – Twój ojciec miał swoje pięć minut. I przegrał. Teraz kolej na ciebie, rozumiesz? Ale jeśli pozwolisz mu dalej sobą manipulować, to nigdy nie staniesz się liderem.
Kaito spojrzał na niego wzrokiem, który znów błyszczał tym ukrytym ogniem. Akihito uśmiechnął się lekko, choć w jego tonie wciąż brzmiała stanowczość, gdy mówił dalej.
- Jesteś Yamaguchi. To nazwisko coś znaczy. Ale jeśli chcesz, żeby zapamiętano również twoje imię, musisz zacząć działać. Pokaż im, że się mylą. Pokaż, że jesteś lepszy niż on. Poprowadzę cię w tej drodze, wspomogę, ale to ty sam musisz postawić pierwszy krok
Na twarzy Kaito znów pojawił się uśmiech, tym razem szczery i pełen nadziei. Po chwili chłopak zaśmiał się cicho, jakby nie dowierzał własnym uczuciom.
- To takie dziwne – przyznał, spoglądając na Akihito z nieśmiałym, ale pełnym wdzięczności spojrzeniem. – gdy ktoś we mnie wierzy. Wydaje mi się, że spadłeś mi z nieba
Akihito uniósł brew a w jego umyśle pojawiło się wspomnienie Drake’a. Podczas jednej z ich kłótni w okresie studenckim, nazwał go ironicznie niewinnym aniołkiem. Ciekawe, że przypomniał sobie akurat to. Może dlatego, że komórka uporczywie wibrowała mu w kieszeni. Zapewne to właśnie Drake próbował się do niego dodzwonić, ale teraz mógł co najwyżej pocałować go w nos. Teraz to on był zajęty.
- Więc jak zamierzasz działać dalej? – spytał.
Chłopak wziął głęboki oddech, jakby zbierał odwagę, po czym odpowiedział z odrobiną pewności w głosie.
- Jeśli pokażę zarządowi, że potrafię podjąć dobre decyzje i sobie radzę, zdobędę ich pełne poparcie. A umowa z panem Nakamurą to idealna okazja – przyznał.
Akihito zmrużył oczy a jego wyraz twarzy zdradzał lekką irytację na wspomnienie jego przyjaciela.
- Twój ojciec już zdążył się w to wmieszać, prawda? – zauważył.
Kaito przytaknął, spuszczając wzrok na kolorowy drink przed sobą i mieszając w nim przez chwilę słomką.
- Fakt, ale… mam już pomysł, jak zająć jego uwagę czymś innym, żeby w tej kwestii dał mi wolną rękę
Aki skinął głową z aprobatą a kąciki jego ust uniosły się w lekkim uśmiechu. Jeśli ten chłopak mówił, że miał już plan, to mógł być o niego spokojny.
- Zuch chłopak – powiedział z uznaniem.
Kaito zarumienił się na te słowa, wyraźnie nieprzyzwyczajony do komplementów. Po chwili jednak jego twarz spoważniała a on podniósł wzrok, by spojrzeć Akihito w oczy.
- Jest jednak jeden problem… Haruka Ito. Ojciec zawsze mówi, że to jego najbliższy przyjaciel i partner biznesowy. Haruka będzie go wspierał, nawet jeśli firma zacznie się walić...
Akihito skrzyżował ręce na piersi i zmarszczył brwi, zastanawiając się nad wspomnianym nazwiskiem.
- Kojarzę tego osobnika. Haruka Ito… łasy na pieniądze, prawda? Więc sprawa jest prosta. Wystarczy odciąć go od dochodów. Na pewno znajdą się powody, by nałożyć na niego jakaś karę albo coś podobnego – zasugerował.
Kaito spojrzał na Akihito z rosnącym zainteresowaniem, ale jego twarz szybko przybrała sceptyczny wyraz.
- Za tydzień ma być wypłacona premia roczna dla zarządu – wyjaśnił. – Ojciec pilnuje tych wypłat osobiście i sam je podpisuje. Nie ma mowy, żeby pozwolił nie wypłacić premii Haruce
Akihito uśmiechnął się zaczepnie, upijając łyk swojego drinka.
- W takim razie wywołaj zamieszanie. Spraw, żeby było wystarczająco dużo chaosu i podsuń mu w tej całej krzątaninie pilny dokument do podpisania. A ten dokument to będzie kara finansowa dla Ito – zaproponował swobodnie.
Kaito wyglądał na przerażonego planem, ale po chwili wybuchnął cichym, nerwowym śmiechem. Gdy uśmiech ten rozpromieniał jego twarz, wyglądał jak nastolatek, który chciał wymknąć się nocą z kumplami na miasto.
- Może to zabrzmi dziwnie, ale… już wiem, jak to zrobić – powiedział, śmiejąc się bardziej do siebie niż do rozmówcy.
Jego oczy zabłysły, jakby w głowie właśnie układał szczegóły realizacji tego planu. Akihito pokiwał głową z uznaniem.
- No widzisz, Kaito? Potrafisz kombinować. To już połowa sukcesu – pochwalił go.
Nachylił się przy tym, muskając delikatnie policzek chłopaka opuszkami palców. Jego dotyk był lekki, niemal pieszczotliwy, ale w jego spojrzeniu kryło się coś znacznie głębszego.
- Zasłużyłeś na nagrodę – powiedział cicho, tonem pełnym obietnicy.
Twarz Kaito natychmiast spąsowiała a jego spojrzenie uciekło gdzieś w bok, choć po chwili znów nieśmiało wróciło do Akihito.
- Czy to znaczy, że teraz… teraz pojedziemy do hotelu? – zapytał uroczym, zawstydzonym tonem, który sprawił, że Aki uśmiechnął się lekko.
- Tak – przyznał, kiwając głową. – Ale najpierw dopijemy drinki. To pomoże ci się rozluźnić
Kaito skinął głową i sięgnął po swoją szklankę z kolorowym napojem, uśmiechając się lekko, choć jego policzki wciąż były zarumienione. Aki uniósł swoją szklankę, upijając łyk.
Tymczasem gdzie indziej…
Drake, siedząc na tylnym siedzeniu limuzyny, wyglądał, jakby miał zaraz eksplodować. Jego palce bezustannie stukały o własne udo a jego spojrzenie płonęło wściekłością. Telefon w jego dłoni po raz kolejny wybierał połączenie, ale kiedy ponownie nie doczekał się odpowiedzi, rzucił urządzeniem na siedzenie pośrodku, uważając, by nie trafić nim Mick’a, który rozsądnie gapił się w szybę i milczał, trzymając wciąż w dłoniach na wpół opróżnioną butelkę wody, którą dostał od Hatoru.
- Cholera, Aki, odbierz w końcu! – Drake warczał pod nosem, głosem pełnym frustracji, która sięgała zenitu.
Ostatnie wydarzenia tylko potęgowały jego złość. Lista klientów, którą udało mu się wydobyć z Matsumoto, była kompletnie bezwartościowa. Co prawda pojawiły się na niej trzy nazwiska, które znał, ale żadna z tych osób nie miała powodu, by żywić do niego urazę. Gdy zarzucił Matsumoto fałszerstwo, mężczyzna wpadł w histerię tak żałosną, że aż poczuł do niego odrazę. Już nawet Mick zniósł łamanie palców z większą godnością.
Kiedy Drake, zirytowany, wyciągnął zapalnik bomby, która wysadziła jego wóz i pokazał go Matsumoto, ten wreszcie się pozbierał. Wezwał swojego człowieka i kazał przynieść zapalnik ich produkcji. Porównanie obu modeli rozwiało wszelkie wątpliwości. Ktoś podszył się pod jego markę, tworząc fałszywy zapalnik, tak podobny do oryginału, że łatwo było się nabrać. Więc znów utknęli w martwym punkcie.
Jego spojrzenie znów powędrowało do telefonu, po który sięgnął i wybrał numer przyjaciela. Przeczesał włosy palcami, zirytowany i coraz bardziej zaniepokojony.
- Cholera, Akihito, co ty robisz? – pomyślał.
W końcu, nie mogąc wytrzymać, wybrał numer do Kenji’ego. Kiedy ten odebrał, Drake nie bawił się w uprzejmości.
- Akihito kontaktował się dziś z tobą? – zapytał bez ogródek.
Kenji, jak zwykle opanowany, odpowiedział z lekkim rozbawieniem.
- Po co miałby to robić? – spytał. – Mam do niego wpaść dopiero za miesiąc, zbadać jego chłopaków.
Drake westchnął ciężko, odpalając papierosa.
- Chyba go wkurwiłem – przyznał niechętnie. – Nie odzywa się a w obliczu ostatniego zamachu to skrajnie nieodpowiedzialne – stwierdził z irytacją.
Kenji zaśmiał się cicho, jakby słowa Drake’a były najlepszym żartem, jaki usłyszał tego dnia.
- Ty mówisz o odpowiedzialności? – zapytał z ironią.
Drake zacisnął zęby.
- Pierdol się, Kenji – syknął w odpowiedzi.
Nie czekając na reakcję przyjaciela, rozłączył się, chowając telefon do kieszeni spodni. Nie mogąc rozładować w tej chwili złości, przetarł dłonią twarz, próbując zebrać myśli. Przecież jeśli coś stanie się Akihito, to Ryunosuke pozbawi go głowy. I nie był to bynajmniej wesoły kolokwializm…
Kenji westchnął, słysząc wibrację telefonu. Sięgnął po urządzenie, odczytując wiadomość, która właśnie przyszła. Drake. Mimo swojego zwyczajowego chłodu Kenji uśmiechnął się lekko pod nosem. Jego przyjaciel był zirytowany, ale prosił go, w swoim własnym, specyficznym stylu, by spróbował skontaktować się z Akihito i dał mu znać, co się dzieje.
Lekarz przewrócił oczami i odłożył telefon na stolik, akurat, gdy do pokoju wszedł Lachlan. Chłopak miał zmierzwione, rude włosy i ubrany był w dresy, które dobitnie świadczyły o tym, że mieli dziś wolny od pracy dzień. W swoich smukłych dłoniach niósł tackę z dwiema butelkami piwa i taką samą ilością wysokich szklanek. Postawił ją ostrożnie na stole a potem spojrzał na Kenji’ego z lekkim zaniepokojeniem.
- Czy coś się stało, Panie? – zapytał cicho, głosem pełnym szacunku.
Kenji uniósł brew, jakby pytanie go zaskoczyło.
- Ile razy mam ci mówić, żebyś przestał mnie tak nazywać? – powiedział z lekką irytacją, choć jego ton nie był ostry.
Rudzielec zmieszał się natychmiast.
- Przepraszam, po prostu... – zająknął się, siadając na kanapie obok. – Trochę trudno mi się przestawić – przyznał.
Mężczyzna westchnął, ale w jego oczach pojawiło się zrozumienie.
- Wiem – odpowiedział łagodniej. – Ale staraj się, dobrze? Nawet jeśli na początku ci nie wychodzi, ważne, żebyś próbował
Lachlan skinął głową, spuszczając wzrok.
- Dobrze... Kenji – powiedział z wyraźnym trudem, po czym zakrył twarz dłońmi, koszmarnie zawstydzony.
Kenji roześmiał się a jego śmiech był niski i szczery.
- Widzisz, to nie takie trudne – dodał z rozbawieniem, sięgając po telefon.
Wybrał numer do Akihito i przyłożył aparat do ucha. Ku jego zaskoczeniu, po kilku sygnałach usłyszał znajomy głos, choć ton pozostawiał wiele do życzenia.
- Czego?! – warknął Aki, brzmiąc na skrajnie zirytowanego.
Kenji uniósł brew, jakby wyobrażał sobie, jak Aki wygląda w tej chwili.
- Drake dostaje tu apopleksji, bo nie odbierasz – oznajmił spokojnie. – Co się dzieje?
- Jestem zajęty – Akihito odparł krótko.
Kenji usłyszał coś w tle, co przypominało stłumiony, młodzieńczy jęk, jakby ktoś zasłonił usta osobie wydającej ten odgłos. Uśmiechnął się pod nosem, od razu rozumiejąc, co mogło się dziać po drugiej stronie.
- Oczywiście, że jesteś – powiedział z wyraźnym rozbawieniem. – Powiem Drake’owi, żeby nie srał po gaciach
- Będę za to wdzięczny – odparł Aki, już bardziej zrelaksowanym tonem. – A teraz przepraszam, Kenji, ale muszę kończyć
Rozłączył się a Kenji odłożył telefon, uśmiechając się z politowaniem.
Akihito spojrzał na leżącego pod sobą Kaito, uśmiechając się w sposób, który był równie drapieżny, jak czuły. Chłopak był całkowicie nagi, na jego szyi lśniła obroża z ćwiekami a jego klatka piersiowa unosiła się i opadała szybko, jakby nie mógł złapać tchu. Jego policzki były spąsowiałe a spojrzenie rozanielone. Akihito zabrał dłoń z jego ust.
- Byłeś bardzo niegrzeczny – powiedział miękko, ale jego ton krył w sobie powagę. – Wiesz, co to oznacza, prawda?
Kaito spojrzał na niego, ledwo mogąc wydusić słowa, ale w jego oczach błyszczała wyraźna rządza. Nie odpowiedział, tylko delikatnie skinął głową, gotów przyjąć wszystko, co Akihito miał dla niego w zanadrzu.
Kolejny jęk wyrwał się z ust Kaito, gdy blondyn zagłębi się w nim po same jądra. Aki złapał go za włosy, chcąc odciągnąć mu głowę w tył, by dać sobie lepszy dostęp do jego wątłej szyi, ale włosy okazały się zbyt krótkie i wymsknęły mu się z uścisku. Aż zacmokał, niezadowolony.
- Zapuść trochę włosy – rozkazał.
- Jak sobie życzysz, Książkę… - Kaito odpowiedział drżącym z podniecenia głosem.
Akihito aż westchnął. Ten tytuł, wypowiedziany przez niewinne, rozedrgane usta Kaito, budził w nim niemal zwierzęce podniecenie. Aż poczuł puls we własnym członku. Mimo ogarniającej go rządzy, pamiętał o karze, która należała się chłopakowi. Sięgnął więc po pierścień erekcyjny i zaśmiał się, słysząc skomlenie Kaito, który prosił go nieudolnie, by mu go nie zakładał. Aki nie zamierzał wysłuchać tych próśb.
Sprawnie umocował pierścień na wyprężonym penisie Kaito i zatopił się w jego chętnych ustach, splatając ich języki w namiętnym tańcu. Pewien dyskomfort odznaczy się na twarzy Kaito, ale Aki nic sobie z niego nie zrobił. Dobrze wiedział, że to się mu podoba. Zauważył to już przy ich pierwszym zbliżeniu. Kaito był cholernym masochistą. Mógł pieprzyć go tak ostro, że po udach ściekała mu krew, a ten wciąż błagał go o więcej.
Napędzany tym nieodpartym pragnienie Akihito odwrócił chłopaka na brzuch i wylał między jego pośladki pokaźną porcję wiśniowego lubrykantu. Jego tyłeczek był już na tyle rozluźniony, że bez problemu przyjął od razu jego trzy palce. Aki stymulował go nimi, rozkoszując się wspaniałą kakofonią jęków i westchnień, które wydobywały się spomiędzy tych rozkosznych warg.
Kiedy dołożył czwarty palec Kaito uniósł biodra, jakby dopraszał się więcej. Akihito nie zamierzał żałować mu dziś przyjemności. Już po chwili w jego odbycie zagłębiało się wszystkie pięć palców. Obracał nimi, by możliwie jak najbardziej rozluźnić młodzieńczy odbyt. Dołożył też porcję żelu.
Przesunął wolną dłonią wzdłuż kręgosłupa Kaito i sięgając jego szyi przyciągnął go do siebie, stawiając w wysokim klęku. Odchylając mu głowę w tył wpił się zachłannie w jego usta i wepchnął dłoń głębiej. Kaito spiął się, wyginając plecy w łuk, ale przyjął całą jego pięść aż po nadgarstek. Łzy pociekły mu po policzkach, ale sam zaczął poruszać biodrami, zaspokajając się jego ręką. Własną natomiast, sięgnął za siebie i odnalazł na oślep sterczący członek mężczyzny, odwzajemniając się pokraczną wersją masturbacji.
Akihito zaśmiał się krótko. Zamienił pięść na pokaźnych rozmiarów zatyczkę analną i przyciągnął twarz chłopaka do swojego krocza. Był ciekawe, czy zdoła połknąć go w całości, nie mając w tej materii żadnego doświadczenia. Kaito nie potrzebował nawet żadnego polecenia. Otwarł szeroko usta i wysunął język, smakując z lubością jego penis. Pachniał tak cudownie. Był lekko słony w smaku.
Aki aż zgiął się w pół, gdy chłopak go połknął a mięśnie jego przełyku zacisnęły się na żołędzi jego członka. Uczucie było tak fenomenalne, że chwycił go za włosy, nie pozwalając mu się odsunąć, mimo, że Kaito się krztusił i zapierał rękoma o jego biodra. Przecież sam tego chciał. Widział wypieki na jego policzkach, świadczące o podnieceniu. A może braku tlenu? Miał to gdzieś. Było mu tak dobrze, gdy spuszczał się w tym młodzieńczym, niedoświadczonym gardle. Jednak jeden raz to było dla niego zdecydowanie zbyt mało.
Chwilowo zaspokojony odepchnął chłopaka i założył sobie jego nogi na barki. Bezlitosnym szarpnięciem wydobył z niego zatyczkę. Chwilę sam stymulował się dłonią i gdy był gotowy wszedł w niego głęboko. Kaito wygiął się w łuk, chwytając poduszki, którą miał pod głową. Jego szczupłe, ale umięśnione ciało napięło się, uwydatniając ładnie zarysowane mięśnie.
- Książe…! – wyjęczał przeciągle, oplatając go ramionami za kark i przyciągając do kolejnego, dzikiego pocałunku.
Akihito wsunął rękę pod jego plecy i przyspieszył ruchy bioder, oddając pożądliwy pocałunek. Może i miał w domu troje chłopaków do podobnych zabaw, ale Kaito był pewnym powiewem świeżości. Co więcej, jego masochizm otwierał im furtkę do naprawdę sprośnych zabaw, które Aki zawsze chciał przetestować, ale jego chłopcy mogliby nie znieść tego najlepiej. Teraz jednak miał szerokie pole do popisu i zamierzał w pełni z tego korzystać.
Ujął policzek młodzieńca i zapatrzył się na jego rumianą od wysiłku twarz. Na obrzmiałe wargi, udręczone oralnym seksem i pocałunkami. Na oczy błyszczące od łez, ale wciąż pełne pożądania. Westchnął cicho, czując jak gorące wnętrze Kaito zaciska się na jego przyrodzeniu. Chciał usłyszeć jego krzyki, prośby o litość. Chciał go zniszczyć a jednocześnie wynieść na sam szczyt. W tym chłopaku drzemało tak wiele potencjału.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz